przedszkolak
Przedszkole to tylko zabawa? fot. Natalie Bond/ pexels
REKLAMA

"Jestem mamą 6-letniej Gosi. Moja córka po wakacjach idzie do zerówki. Podczas ostatniego spaceru spotkałyśmy dziewczynkę z jej grupy. Dzieci ucieszyła perspektywa wspólnej zabawy, a ja postanowiłam zagadać do jej mamy. Rzuciłam, że dawno się nie widziałyśmy i chyba ciągle się mijamy w szatni. Kobieta tylko się roześmiała i beztrosko poinformowała mnie, że to dlatego, iż Julka bardzo rzadko bywa w przedszkolu.

Dziwna praktyka

Natychmiast się zmartwiłam i pomyślałam, że często choruje lub ma inne zdrowotne problemy. Jednak okazało się, że Julka wcale nie jest chorowitym dzieckiem. Jej mama beztrosko przyznała, że wraz z mężem do niczego nie zmuszają córki i jeśli danego dnia nie ma ochoty iść do przedszkola, to do niego po prostu nie idzie. Przyznała, że jej samej także nie zawsze chce się rano wstawać i żal jej budzić smacznie śpiące dziecko. Słysząc to wyznane, zdębiałam.

Kobieta kontynuowała, że mąż dobrze zarabia i ona nie pracuje, więc ma ten komfort, że córka nie musi chodzić codziennie do przedszkola. Bywa kilka-kilkanaście dni w miesiącu. Mocno mnie to zdziwiło, bo co z jakimś programem i systematycznością? Zapytałam, czy nie obawia się zaległości, w końcu przecież dziewczynki idą do zerówki.

Wzruszyła ramionami, stwierdzając, że przecież w przedszkolu dzieci tylko się bawią i dopiero teraz zacznie się nauka. Jako mama dziecka, które codziennie jest prowadzane do przedszkola, zgodzić się z tym nie mogę. Co więcej, uważam, że ta przedszkolna systematyczność będzie potrzebna także wtedy, gdy skończą przedszkole i pójdą do szkoły.

Szczyt egoizmu!

To czy dziecko będzie miało zaległości, w sumie mnie nie martwi. To ich sprawa. Jednak w tej beztrosce uderzyło mnie jednak jeszcze coś. Przecież ta kobieta od 3 lat blokuje miejsce w przedszkolu ludziom, którzy tego miejsca bardzo potrzebują.

Moja córka trafiła do placówki oddalonej znacznie od naszego miejsca zamieszkania właśnie z braku miejsc. I aż się we mnie gotuje, gdy sobie pomyślę, że muszę córkę wcześniej zrywać z łóżka i wozić autem tylko dlatego, że jakiś dziecko 'czasem chadza' do przedszkola. Bo zakładam, że takich ludzi jest więcej. To czy dziecko chodzi do palcówki, zależy jedynie od tego, czy danego dnia mamie chce się wstać z łóżka lub malec ma jakiś kaprys. To jakaś kpina i żenada!".

Czytaj także: