Kiedy patrzę na moją córkę, widzę życie. Lgnie do ludzi i bardzo szybko używa wielkich słów. Mówi o miłości, przyjaźni, więzi. Nie poprawiam jej, nie modyfikuję jej doświadczeń. To nie jest moje zadanie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wolność. Chyba obok obecności jedna z najważniejszych jakości, jaką chcę podarować mojej córce. Wolność manifestowana zaufaniem, obecnością dwa kroki za nią, tak żeby wiedziała, że ma do kogo wracać.
Czuwaniem nad jej bezpieczeństwem w granicach, które pozwalamy jej z partnerem samej przekraczać. Wszystko po to, by nauczyła się życia takiego, jakie ono jest. Czasami nieobliczalne, nie zawsze poukładane, nie zawsze łagodne, nie zawsze proste.
Moja córka jest dzieckiem, które lgnie do ludzi, znajomości nawiązuje szybko, czasami jeszcze szybciej o nich zapominając. Cała jest miłością, radością, śmiechem, życiową energią. Napędza innych, sprawia, że ich oczy zaczynają się śmiać. Moja córka jest istotą, obok której ciężko przejść obojętnie. Jest intensywna i równie intensywnie "wchodzi" w pierwsze przyjaźnie.
A jaka jest w tych układach moja rola? Właściwie żadna. Mogę być widzem, portem, do którego przybije, kiedy nad tymi morzami eksploracji zachmurzy się niebo i zerwie wiatr. Poza tym jednak myślę, że moją rolą jest brak roli.
Definicja wolności
I w tym również zawiera się definicja wolności, o której piszę. Często doświadczam obserwacji, w których rodzice próbują przeżyć życie za dziecko, przeżyć relacje za dziecko. To nie działa.
Kiedy moja córka nawiązuje swoje przyjaźnie, nie wtrącam się w nie. Jestem, wysłuchuję, ale nie ingeruję. To ona ustala plan działania, zasady. To ona nadaje tym relacjom rytm, formuje je, utrwala ich kształty. A przy tym najważniejsze jest, że uczy się ich. Uczy się swoich reakcji, swoich schematów, swojego oddziaływania na innych, ale również tego, co inni robią dla niej i co zmieniają w niej.
To bezcenne lekcje każdego człowieka, który żyje w społeczności i mimo tego, że dziecko ma lat trzy, pięć, to wciąż ono samo musi tego doświadczyć. Konflikt? Super, dopóki nie dochodzi do przemocy, niechże pomyślą, jak w nim zadziałać. Co w niej ten konflikt wzbudza, jak może go rozwiązać?
Próbowaliście kiedyś państwo po prostu się przyglądać z ciekawością? Odpuścić? Rozpuścić swoje oczekiwania względem tego, jak dziecko powinno się zachować? Jak dziecko powinno zareagować? Kto właściwie ustala te normy?
Dajmy dzieciom wolność w doświadczaniu, szczególnie relacji. To one będą w ich życiu stanowiły fundament. I to ich jakość będzie stanowiła główny warunek ich dobrostanu psychicznego. Nie nauczą się ich inaczej niż przez własną eksplorację. I nie istnieje wzór, według którego powinny postępować.
A moja rola, znikoma, jest taka, by jak zwykle być. Nic ponadto. I kiedy dzieje się źle, pojawią się pierwsze rozstania, być po to, by wysłuchać. Być po to, by pozwolić czuć wszystko to, co przychodzi. Rozmawiać, delikatnie kierunkować, dzielić się swoim doświadczeniem, ale nie mówić, co ma robić. Ona wie, a jeśli jeszcze nie wie, to właśnie się uczy.
Dzieci są bardziej świadome, niż może nam się wydawać.