babcia z wnuczką
To szczęście, gdy dziadkowie chcą się opiekować wnukami. Fot. BookBabe/Pixabay.com
REKLAMA

"Dzień dobry. Proszę o anonimowość i zmianę imion w tekście. Nie chcę, żeby ktoś ze znajomych albo rodziny zorientował się, o kim mowa, ale jednocześnie chcę ostrzec innych rodziców.

Mam najlepszych rodziców na świecie, ale...

Moi rodzice to złoci ludzie. Otwarci, radośni, uprzejmi, towarzyscy, zawsze chętni do pomocy. Chociaż tata wciąż jest aktywny zawodowo, zawsze mogłam liczyć na niego i na moją mamę. Odkąd na świecie pojawiła się Kamila, czyli od 13 lat, zawsze byli na wyciągnięcie ręki. Teściowie mieszkają na drugim końcu Polski, więc zawsze kiedy coś się działo, dzwoniłam do mamy. Kamila to jej oczko w głowie.

Trzy lata temu urodziła się Emilka. Nie tylko moje serce podzieliło się na pół – serca moich rodziców również. Może nie mają już tyle siły na zabawy, co wtedy, kiedy Kami była malutka, ale Emi też starają się dać miłość w najczystszej postaci. Bawią się z nią, rozpieszczają, nieba by jej uchylili – naprawdę mam szczęście, że ich mam, że mieszkamy w tym samym mieście, że są, jacy są. Teraz może was zdziwię: są wspaniali, ale już nigdy nie puszczę do nich dziewczynek samych. Nie po tym, co się wydarzyło.

To były ich pierwsze wspólne wakacje. Zdarzało się, że Kami i Emi zostawały u nich na weekend, ale nigdy nigdzie razem nie wyjeżdżali. Nawet ucieszyłam się, kiedy zaproponowali, że zabiorą dziewczynki do Kołobrzegu. Spakowałam je, wycałowałam, poprosiłam, Kamilę, by codziennie dawała mi znać, co tam słychać... i pojechały.

Kamila rzeczywiście codziennie dzwoniła, wysyłała mi zdjęcia na Whatsappie. A to gofry ze śmietaną, a to kolorowe warkoczyki, na które pozwoliła jej babcia. Wysyłała zdjęcia z plaży, z molo, z rejsu statkiem po Bałtyku. Nie sądziłam, że coś przede mną ukrywa. Dziewczyny wróciły do domu już ponad dwa tygodnie temu, a dopiero teraz Kamila zebrała się na odwagę, żeby mi powiedzieć, co się stało.

...już nigdy nie zostawię ich samych z wnuczkami

Otóż drugiego czy trzeciego dnia plażowania rodzice zgubili Emilkę. Po prostu, zniknęła im z oczu, rozpłynęła się. Zaczęli ją wołać, zaczęli jej szukać. Znalazła się zaledwie kilkanaście metrów dalej – siedziała na wielkim dmuchanym jednorożcu, którego upatrzyła sobie u innej rodziny. Nie było jej może minutę, ale rodzice byli tak przerażeni, że zabronili Kamili mi o tym mówić. Kiedy w końcu poznałam prawdę, rozpłakałam się. Ze stresu, z wściekłości. Przecież ona mogła zginąć! Ktoś ją mógł porwać! Mogła się utopić!

Ja wiem, że nawet najlepszym dziadkom czy rodzicom może się coś takiego przytrafić. Że naprawdę wystarczą sekundy. Dodatkowo rozwścieczyło mnie to, że oni mi o tym nie powiedzieli, że celowo to zataili. A rozmawiałam z nimi, pytałam, czy wszystko dobrze, czy nie mają żadnych problemów, czy dają radę. Mówili, że mam się nie martwić i jest super. Jeszcze do tego kazali Kamili kłamać!

Jestem totalnie rozczarowana. Oni jeszcze nie wiedzą, że ja wiem. Jak mam z nimi o tym porozmawiać? Na razie postanowiłam, że dziewczynki już do nich same nie pojadą. Może kiedyś zmienię zdanie, ale na razie to dla mnie zbyt stresujące, żeby na to pozwolić. Może gdyby mi od razu o wszystkim powiedzieli, nie byłabym tak surowa... Nie wiem. I apeluję do was: uważajcie na swoje dzieci i wnuki. Zawsze miejcie oczy dookoła głowy!".

Czytaj także: