"Żałuję, że pojechałam na all inclusive. Zamiast raju był wstyd na cały hotel"
Redakcja MamaDu
11 sierpnia 2023, 11:55·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 sierpnia 2023, 11:55
All inclusive to raj na ziemi, gdzie zawsze świeci słońce, widoki zapierają dech, napoje wyskokowe leją się strumieni, a animatorzy tylko czekają, by zaopiekować się znudzonymi dzieciakami? Niekoniecznie. Aniela była przekonana, że właśnie tak będzie wyglądał jej urlop, jednak jedyny widok, jaki mogła podziwiać, to ściany toalety.
Reklama.
Reklama.
"Ponad połowa wakacji za nami, ale wiem, że wiele osób wciąż czeka na wymarzony urlop. Niektórzy nawet wyjeżdżają dopiero we wrześniu – kiedyś sami tak robiliśmy, ale starsza córka idzie do ósmej klasy, więc nie chcemy, żeby już na początku semestru miała jakieś zaległości. My niedawno wróciliśmy i piszę do was, bo chciałabym ostrzec tych, którzy dopiero się wybierają na wakacje, a konkretnie na all inclusive.
Spędziliśmy dwa tygodnie w Tunezji, w wypasionym hotelu. No właśnie – w hotelu, bo na wycieczki fakultatywne organizowane przez biuro podróży nie mieliśmy siły. Nawet wyjście na plażę było ryzykowne, więc ograniczaliśmy się do leżaków przy basenie... Dlaczego nasze wakacje dalekie były od tego, co widujemy na widokówkach?
Wakacje z piekła rodem
Dopadło nas coś, o czym wcześniej nawet nie myślałam: zatrucie pokarmowe. Naprawdę nie wiem, jak to możliwe, bo bardzo uważaliśmy. Chociaż jak tak teraz myślę, to czy naprawdę uważaliśmy? Do głowy nam nie przyszło, że to może nas spotkać, więc zachowywaliśmy się tak jak zawsze na zagranicznych wakacjach. Nie piliśmy wody prosto z kranu, tylko butelkowaną, myliśmy często ręce... No chyba każdy tak właśnie się zachowuje. Zresztą w domu też ręce myjemy, uczę tego dzieci od maleńkości. Dlaczego nas to cholerstwo dopadło? Nie wiem.
Kilka dni po przylocie się zaczęło. Najpierw u męża, potem u mnie, na końcu u nastoletniej córki. Nagle bulgotanie w brzuchu, a potem musieliśmy prawie biec, żeby zdążyć do toalety. Na szczęście mieliśmy apartament rodzinny, w którym była łazienka z ubikacją, a dodatkowo osobna toaleta. Gdyby nie to, to nie wiem, jak udałoby nam się przetrwać.
Na szczęście młodsza córka uniknęła problemów, chociaż wydawało się, że to właśnie ona pierwsza się rozchoruje – ma 3 lata, wiecie, jakie są dzieci w tym wieku. Wszystko do buzi bierze, upilnować jej nie można, wszystkim dawałaby buziaczki...
Nie popełnijcie moich błędów
Nie przygotowaliśmy się takie coś, nie wzięłam nawet aktywnego węgla, choć normalnie noszę go w torebce na co dzień, razem z innymi lekami. Miałam kilka saszetek proszku przeciw biegunce, ale co to jest kilka saszetek na naszą trójkę... Było tak źle, że żadne z nas nie było w stanie nawet iść do apteki. Na szczęście trafiła nam się przecudowna pani rezydentka, która kupiła dla nas jakieś środki. Powiedziała, że normalnie nie spełnia takich próśb, ale widzi, jak bardzo się męczymy, poza tym zawsze w sezonie znajdzie się ktoś, kogo też to dopadnie.
Próbowała chyba nas uspokoić czy pocieszyć, ale i tak było mi wstyd. Do tego wymarzone wakacje jak z bajki zamieniły się w toaletową przygodę. Przez pierwsze dwa czy trzy dni niewiele zobaczyliśmy i nie zdążyliśmy jeszcze odpocząć, a potem nas to dopadło. Przez pięć dni byliśmy nie do życia. Potem zostało nam już tylko kilka dni do wyjazdu, nie mieliśmy ochoty ani siły na jakieś eskapady. Baliśmy się nawet jeść w hotelowej restauracji, o drinkach to nawet nie wspomnę...
Piszę o tym, bo mam wrażenie, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że takie all inclusive, nawet w wypasionym hotelu z gwiazdkami, to nie zawsze raj. Ja żałuję, że się zdecydowaliśmy na ten kierunek. Nasze europejskie żołądki mogą nie być gotowe na zmianę klimatu, inne jedzenie, inną wodę... Jeśli wybieracie się jeszcze na takie wakacje, przygotujcie się lepiej niż my. Zabierzcie jakieś środki na biegunkę, elektrolity w saszetkach. I przede wszystkim: bądźcie gotowi. Nigdy nie wiecie, czy to nie dopadnie waszej rodziny. Aniela".