Zawiodłam się na mężu. Nie wiem, czy będę umiała mu wybaczyć, po tym, co zrobił podczas urlopu
Redakcja MamaDu
25 lipca 2023, 16:12·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 lipca 2023, 16:12
Założeniem urlopu jest odpoczynek, jednak czy można wziąć wolne od bycia rodzicem? Mąż naszej czytelniczki postanowił się zrelaksować i chyba zapomniał, że jeśli on nic nie będzie robił, to "samo się nie zrobi". Historia Doroty daje do myślenia.
Reklama.
Reklama.
"To miał być sympatyczny wyjazd ze znajomymi. Przyjaźnimy się od lat, dzieciaki mamy w podobnym wieku, zapowiadało się naprawdę fajnie. Ponieważ ceny są w tym roku kosmiczne, zdecydowaliśmy się na wynajem domku na Mazurach. Stwierdziliśmy, że w tyle osób ogarniemy gotowanie samodzielnie, dzięki czemu będzie taniej. Sama zmiana otoczenia dobrze nam zrobi, do tego dzieciaki mogą pochlapać się w jeziorze, panowie pójdą na ryby, można też wypożyczyć kajaki lub rowery wodne. No może to nie wakacje all inclusive, ale naprawdę wierzyłam, że tak również można odpocząć.
To coś nowego
Pakowanie nie należało do najłatwiejszych, bo nigdy nie byłam na takim wyjeździe. Mąż cały czas jednak mnie uspokajał, że będzie ok, że przesadzam i zbytnio panikuje, w końcu nie jedziemy do buszu. Pomyślałam, że może faktycznie zbytnio się spinam, bo chcę, by było idealnie. Gdy dojechaliśmy na miejsce, odetchnęłam, było bardzo ładnie. Jednak mój spokój nie trwał długo...
Ja najchętniej od razu zajęłabym się rozpakowywaniem i ogarnianiem przestrzeni, by 'zadomowić' się jak najszybciej. Panowie jednak uznali, że są zmęczeni podróżą i najpierw muszą odpocząć. Otworzyli po piwku i zasiedli na tarasie. Trochę się zirytowałam, ale potem uznałam, że faktycznie prowadzili ładnych parę godzin i znowu niepotrzebnie się spinam.
Czy coś ze mną jest nie tak?
Dzieci ganiały jak opętane i chciały wszystko zobaczyć, uznałyśmy z koleżanką, że pójdziemy na mały rekonesans. Naiwnie wierzyłam, że panowie choć wypakują rzeczy z samochodów. Tak się jednak nie stało. Nie ruszyli się nawet z miejsca.
Dzieci zaczęły marudzić, że są głodne, a nie miałam pojęcia, gdzie czego szukać w bagażniku. Mąż, widząc, że nie wiele mi brakuje do eksplozji, w końcu wypakował nasze auto. Natomiast ja, skacząc między torbami i pakunkami, przygotowałam dla wszystkich obiad.
Nic nie powiedziałam. Wiem, zbytnio lubię porządek, a nie każdy tak chce urlopować. Nie mogłam się wyluzować, dopóki nie rozpakowałam rzeczy. Gdy wieczorem padła propozycja małej posiadówy, ja wymiękłam i poszłam spać. Byłam zbyt zmęczona. W końcu to dopiero pierwsza noc będą kolejne – pomyślałam. Panowie uznali, że jednak sobie posiedzą.
Impreza, ale nie dla pań
Rano zastałam stos puszek po piwie na tarasie. Jeden i drugi spał jak zabity do południa. Niestety podobnie wygląda reszta wyjazdu, jak nie szli na ryby, to sobie popijali piwo lub wieczorami przesiadywali przed domkiem. Rano zmęczeni nie nadawali się do opieki nad dziećmi. Wciąż twierdzili, że należy im się reset, bo ciężko pracują przez cały rok.
Łaskawie ze dwa razy zrobili grilla i faktycznie nie stałyśmy w garach. Jednak to ja i moja koleżanka musiałyśmy wszystko przygotować, a potem także posprzątać.
Panowie dosłownie się wylogowali z życia rodzinnego. Znaleźli w sobie kompanów, którzy tylko podsuwali sobie argumenty, twierdząc, że przesadzamy. My robiłyśmy śniadania, obiady i kolacje, zajmowałyśmy się dzieciakami i wymyślałyśmy jakieś aktywności. W sumie to chyba żadna z nas nawet na chwilę na spokojnie nie zasiadła z książką w ręku.
Było fajnie?
Fakt, mąż dużo pracuje i niewiele pomaga w domu, bo nie ma kiedy. Ja pracuję na 3/4 etatu i dysponuję większą ilością czasu, ale takie wakacje mnie przerosły. Wróciłam zła i potwornie zmęczona. Próbowałam o tym rozmawiać z mężem, ale on twierdzi, że taki sposób urlopowania nie jest dla mnie, absolutnie nie widzi, że coś zrobił nie tak. Gdy pyta dzieci, one twierdzą, że wyjazd był ekstra, on także jest zadowolony, tylko ja jak zwykle narzekam. Zawiodłam się na mężu. Nie wiem, czy będę umiała mu wybaczyć, to co zrobił podczas urlopu.
Jedno jest pewne, więcej na takie wakacje nie pojadę...".