Przedsiębiorcza 11-latka stwierdziła, że zamiast czekać, aż rodzice kupią jej nowy telefon, sama na niego uzbiera. Sama wymyśliła, jaką może wykonać pracę, by na niego zarobić. Pomysł spodobał się jej mamie i wielu mieszkańcom osiedla, gdzie wywiesiła swoje ogłoszenie. Nie wszystkim jednak spodobał się jej pomysł. Słowa staruszki załamują.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Córka w tym roku skończyła 11-lat i większość wakacji siedzi w domu. Postanowiła więc dać ogłoszenie na naszym osiedlu, że wyprowadzi psy sąsiadów, którzy potrzebują takiej pomocy. Oczywiście jest to usługa płatna.
Przedsiębiorcza nastolatka
Ala odkłada na nowy telefon i pomyślała, że w ten sposób może sobie dorobić w wakacje. Dzięki temu uda się jej szybciej uzbierać potrzebną kwotę. Sama wpadła na ten pomysł i przygotowała ogłoszenie. Szczerze mówiąc, jestem bardzo dumna z tak przedsiębiorczego pomysłu.
Mamy psa, którym głównie córka się zajmuje. Nie trzeba jej przypominać o wyprowadzaniu i nie kręci też nosem na inne obowiązki z tym związane. Jestem więc pewna, że to zadanie idealne dla niej i świetnie sobie poradzi.
Córka wywiesiła kartkę na osiedlowej tablicy. By trochę ułatwić jej zadanie, zrobiłam dodatkowo zdjęcie ogłoszenia i zamieściłam na forum mieszkańców. Przyznam szczerze, że sama często nie zerkam na tablicę, więc pomyślałam, że to dobry pomysł.
Godna polecenia
Od razu znalazło się kilku chętnych, którzy na grupie dalej polecili usługi mojej córki. Jednak nie wszyscy byli zachwyceni, że przedsiębiorcza nastolatka chce sobie dorobić. Nawet nie wspomniałam jej o nieprzyjemnych komentarzach. Internauci pytali, dlaczego zmuszamy dziecko do pracy latem, czy potem rozliczymy się fiskusem, oraz czy to opłacalna fucha, bo sami by chętnie dorobili. Nie wiem skąd w ludziach tyle tej zawiści, ale przyzwyczaiłam się już, że w sieci zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony. Z trollami nie ma jednak co dyskutować, więc nawet nic nie odpisałam.
Kilka dni później, jednak córka wróciła do domu z płaczem. Chwilę jej zajęło, zanim się uspokoiła i wyjaśniła, co się stało. Otóż sąsiadka z bloku zaczepiła ją, by porozmawiać o jej letniej pracy. Córka była przekonana, że starsza pani także będzie chciała skorzystać z jej usług, bo ma małego pieska lub powie jej coś miłego. Od czasu wywieszenia kartki, usłyszała naprawdę wiele motywacyjnych słów, za co jestem ogromnie wdzięczna. Jednak ta kobieta nie miała dobrych zamiarów.
Tego się nie spodziewałam
Zaatakowała dziecko, mówiąc, że wyprowadzanie psów to nie jest praca, a jedynie zabawa. Spytała, czy jej nie wstyd wywieszać takie kartki po osiedlu. Ponieważ jest tylko dzieckiem, takie sąsiedzkie przysługi powinna robić za darmo. Przecież siedzi w domu i nic nie robi. Powiedziała, że jest chciwym dzieckiem.
Byłam w szoku. Rozmówiłam się z tą bezczelną kobietą, choć wątpię, by cokolwiek do niej dotarło. Stwierdziła, że kiedyś młodzi udzie chętnie pomagali nieodpłatnie starszym osobom i to była solidna lekcja. Teraz młodzież jest okropna, bo nie potrafi nic zrobić bezinteresownie.
Niestety córka się zraziła i trochę się boi dalej wyprowadzać psy. To potworne, że jedna niemiła osoba mogła tak podburzyć jej pewność siebie oraz przekreślić tyle miłych i pokrzepiających słów. Jako mama czuję się taka bezradna, bo wiem, że trochę zajmie czasu, zanim ponownie podejmie kolejną próbę".