Praca wychowawczyni na koloniach ukształtowała mnie, zmieniła. Mocno doświadczyła pod każdym względem. Są osoby, które zostaną ze mną po tamtych wakacjach na zawsze, w pamięci, w sercu, różnie. Ta mała ognistowłosa dziewczynka jest jedną z nich. Było dla mnie zaszczytem, móc ją poznać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Byłam wychowawczynią kolonijną ponad dekadę temu. Pod moją bezpośrednią opieką znajdowała się grupa 10 dziewczynek w wieku 8 lat. Jedna, tylko jedna z nich, mała Weronika, była absolutnie gotowa na to doświadczenie.
Drobna, o włosach w kolorze ognia, z twarzyczką upstrzoną pomarańczowymi kropeczkami. Współczesna Pippi z powieści Lindgren. Tylko bardziej rozsądna może… Rezolutna, odpowiedzialna. Pachnąca czystością, dbała nie tylko o siebie, ale również o swoją małą przestrzeń w pokoju dzielonym z innymi dziewczynkami. Zawsze o czasie, łóżko było złożone jako pierwsze, równiutko. Włoski uczesane, a ubranie czyste.
W jej walizce wszystko miało swoje miejsce. Wnętrze jej głowy wyobrażałam sobie, jak tę walizkę. Pełną przegródek, w których wszystko miało swoje miejsce i przeznaczenie. Niezwykła, osobliwa.
Wspaniała. Doświadczenie bycia z nią na tym wyjeździe było jak oddech świeżego powietrza. Zawsze wysłuchująca próśb, komunikatywna, pomocna. Wyciągała dłoń do nas, do rówieśników. Raczej cicha, ale śmiała się głośno, kiedy zabawa ją porywała.
Przygotowana do wyjazdu sportowego, zawsze wiedziała, jak zachować się na jeziorze, na kajaku, na łódce. Jak założyć poprawnie kamizelkę, jak przygotować ciało na ruch, słońce, deszcz.
Wyróżniająca się na tle innych.
Tu nie ma podziału
I hej! Nie chcę przez to powiedzieć, że inni byli od niej gorsi, nie. Chcę powiedzieć, że to dziecko naprawdę wykazywało pełną gotowość do tego typu wyjazdu. Nie było mowy o tęsknocie, była samodzielna, zaangażowana w tworzącą się małą społeczność, zajęcia. Zorganizowana. Miała 8 lat, opowiadała, że to jej kolejne kolonie.
Doświadczenie ją tak ukształtowało? Osobowość? Rodzice? Tego nie wiem, ale zawsze będę o niej pamiętać.
Po drugiej stronie jej rówieśniczki często zapłakane, przez pierwszy tydzień przychodzące w nocy, stające w progu pokoju. Nie mogły spać, nie chciały jeść, tęskniły za domem. Nie były w stanie złożyć same pościeli, wydłużały całe poranki. Nie myły się, niedopilnowane. Nie potrafiły samodzielnie zadbać o fundamentalne potrzeby i higienę osobistą.
Nie wiedziały, jak zachować się na wodzie. Nie potrafiły współdziałać w grupie. Nie, nie wszystkie. Nie cała reszta, poza Weroniką. Większość z nich. Większość w ogóle dzieci na koloniach.
Może dlatego tak czule wspominam tą małą Pippi?
I myślę o tych wszystkich dzieciach, które może jednak powinny zostać w domu… Zamiast płakać, co noc, trzymać za rękę obcą kobietę. Sama nie wiem, pozostawię to do oceny państwu.