
Zakrztuszenie się winogronem
11 lipca Polską wstrząsnęła kolejna tragedia z udziałem małego dziecka. W Rzeszowie 3-letnie dziecko zakrztusiło się winogronem. Według relacji świadków została mu udzielona pomoc, niestety nie przeżyło.
Mikołaj, z którego matką rozmawiałam, przeżył. Do dziś jednak nie mówi, nie chodzi, według lekarzy oficjalnie wciąż przebywa w śpiączce. On również, jako 3-letni chłopiec zakrztusił się winogronem w czasie podwieczorku.
Michalina, matka Mikołaja, pyta ze ściśniętym gardłem: "Gdzie w tak krytycznym momencie była wiedza ze szkoleń dotyczących pierwszej pomocy, którą podobno się przechodzi w każdej placówce?". Jej syn nie otrzymał specjalistycznej pomocy, kadra nie wiedziała, jak postępować. Leżał siny na podłodze, a kolejne minuty mijały.
Nie znamy jeszcze szczegółów dotyczących zdarzenia z Rzeszowa, w tym momencie skupiamy naszą uwagę na przyczynie: zakrztuszeniu się winogronem.
O ryzyku wiemy od kilku lat, najwyraźniej wciąż zbyt cicho o nim mówimy.
Lekarze wprost o zagrożeniu
Już w 2008 roku zostały opublikowane badania, których wnioski były jednoznaczne:
National Library of Medicine
O wynikach pisał The Guardian, pierwszy raz ponad sześć lat temu! Winogrona od lat są na niechlubnym podium żywności, która stanowi ryzyko zadławienia. Jego kształt dosłownie zatyka drogi oddechowe, prowadząc do ich niedrożności, szczególnie u dzieci poniżej trzeciego roku życia.
By zminimalizować ryzyko zadławienia, owoc można przekroić wzdłuż na połówki. W innym razie najlepiej po prostu wyeliminować go z pozycji dziecięcych przekąsek. Szczególnie w placówkach opieki dziennej, w których ryzyko niedopatrzenia, zabawy dziecka z jedzeniem w ustach, jest większe!
Ile żyć musi się jeszcze zakończyć zbyt wcześnie, byśmy zrozumieli skalę zagrożenia?