Jedna z użytkowniczek Twittera opublikowała post, który w krótkim czasie wyświetliło kilka tysięcy osób. Rzecz o empatii, okrucieństwie społecznym i braku akceptacji. A wszystko to wymierzone w niewinne, dobroduszne dziecko o wielkim sercu. Chłopca z niepełnosprawnością.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Matka opisuje sytuację, w której jej syn Bartek spotyka grupę dzieciaków w podobnym do swojego wieku. Grupa chłopców zainicjowała zabawę, po czym przebiegała obok kobiety (nieświadomi, że jest matką Bartka) z okrzykiem na ustach: "Ten głupi debil będzie nas gonił, a my będziemy uciekać".
Można się tylko domyślać, że serce matki pękło.
Jestem z nią całym sercem
Jak zareagowała? W poście zadaje sobie sama pytanie, czy powinna była zrobić coś więcej. W tamtej chwili jedyne, co zasłoniło jej oczy, to potrzeba zabrania dziecka od grupy, zabrania go w bezpieczne miejsce, w którym nie będzie szykanowany.
Całkowicie ją rozumiem. Na jej miejscu również zrobiłabym wszystko, by uchronić swoje dziecko przed dalszym okrucieństwem rówieśników.
Bardzo to zdarzenie poruszyło obserwatorów. Jest ważne społecznie z wielu względów. O ile przywykliśmy (niestety) do ignorancji, braku empatii czy roszczeniowości dorosłych, o tyle wciąż bardzo dotyka, kiedy to samo zaczyna dotyczyć dzieci.
9-, może 10-letni chłopcy, bo o takich tutaj mowa, to wciąż dzieciaki. Skąd wzór, idea, by w tak okrutny, wulgarny sposób nazwać chłopca, który zachowuje się inaczej. Chłopca, który przez wzgląd na swoje zaburzenia, mówi troszkę wolniej, może używa innych słów, ale poza tym ma serce wyciągnięte na dłoni.
Skąd w tych dzieciach tyle nabytego okrucieństwa? Jaki dajemy przykład codziennie naszym dzieciom? Gdzie zmierzamy, jako społeczeństwo?
Często zadaję sobie to pytanie i jest we mnie bardzo dużo lęku o to, co przyszłość przyniesie mojej córce. Mojej pięknej, dobrej córce, która zasługuje na wszystko, co najlepsze.
Jak wiele przed nami rozmów, pracy i uświadamiania, by każdy, a szczególnie niepełnosprawny w naszym kraju, czuł się akceptowany? By nie musiał się ukrywać w bezpiecznych ramionach rodzica? By ci ostatni nie musieli zadawać sobie pytania: "Co będzie, kiedy mnie zabraknie? Kto ochroni przed światem moje dziecko?".