Kiedyś gwiazdka Disneya i księżniczka komedii romantycznych dla nastolatków. Dziś 35-letnia Hilary Duff wciąż realizuje się zawodowo, a pracę łączy z inną rolą: mamy. W najnowszym wywiadzie aktorka przyznała, że "macierzyństwo jest piekielnie trudne", ale przy tym "nieskończenie satysfakcjonujące".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W wywiadzie dla magazynu "Shape" Hilary Duff nie użyła słowa "piekielnie". "Motherhood is fuc*ing hard", powiedziała, udowadniając, że nawet status gwiazdki Hollywood nie zdejmuje z jej barków ciężaru macierzyństwa.
Presja ciąży na każdej matce
Pod wieloma względami ciężar ten jest lżejszy niż w przypadku niehollywoodzkich-mam. Duff, jak inne celebrytki, ma pieniądze, sztab ludzi do pomocy, możliwości, o których wiele matek może jedynie marzyć. A jednak ona też odczuwa presję związaną z macierzyństwem i wychowywaniem trojga dzieci. Czasem po ciężkim dniu zastanawia się, jak udało im się przetrwać?
– Uwielbiam mój głośny dom, cały ten bajzel, całe szaleństwo, całą miłość między nami, cały ten brud. Uwielbiam, że przytulanie sprawia, że wszystko od razu staje się lepsze. Uwielbiam, kiedy zastanawiam się: "Jak, do cholery, przetrwamy ten dzień?". Udaje się, a potem myślę, jak to możliwe, że wszyscy są już w łóżkach, najedzeni, szczęśliwi, mimo tych wszystkich trudności – opowiada.
W rozmowie z dziennikarką Rozalynn Frazier aktorka przyznaje, że mimo niesamowitego zespołu kobiet, który każdego dnia pomaga w jej prowadzeniu domu i opiece nad dziećmi, jej też zdarzają się rodzicielskie wpadki. Jak wtedy, kiedy zawiozła syna na mecz piłki nożnej. Przypadkiem spakowała mu strój piłkarski w złym kolorze – nie doczytała w grupie na WhatsAppie, że tego dnia zawodnicy mają mieć na sobie konkretny kolor.
– Mam jeszcze dwoje dzieci, które muszę ogarniać, mam trzy psy, mój mąż był poza miastem, właśnie urządziłam mamie imprezę z okazji jej 70. urodzin, do tego, przyznaję, miałam lekkiego kaca... – tłumaczy.
Tamtego dnia poczuła, że "nawaliła" jako matka. Uczucie "nawalania" towarzyszy jej jednak od ponad dekady. Jej najstarszy syn ma 11 lat, dwie młodsze córeczki – 4 i 2. Odkąd została matką, nieustannie czuje, że czegoś się od niej oczekuje. Oczekiwania mają dzieci, co zrozumiałe, ale też inni, czasem zupełnie obcy jej ludzie. Sposobem, który pomaga jej przetrwać, jest... odpuszczenie.
– Musiałam stać się naprawdę dobra w ciągłym rozczarowywaniu samej siebie – mówi. I dodaje: – Myślę, że kiedy zostajesz matką, stajesz się zaprogramowana tak, wydaje ci się, że masz wszystkie odpowiedzi, cały wachlarz możliwości. A koniec końców wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.