Olga Frycz, matka, aktorka, twórczyni publikuje na swoim oficjalnym koncie na Instagramie zdjęcie. I w niespełna dobę zyskuje na nim prawie 10 tys. polubień. W czym tkwi jego sukces? W prawdzie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jako samodzielna matka dwóch małych dziewczynek, opiekunka psa, aktorka, twórczyni i miłośniczka podróży, Frycz udowadnia, że w jednym kobiecym ciele może zmieścić się wielka energia i siła.
Publikując jednak ostatnie zdjęcie, udowodniła coś jeszcze, może nawet coś jeszcze cenniejszego: że każdy ma prawo do kontrolowanego chaosu, odpuszczenia i prawdy. A prawdziwa rzeczywistość jest taka, że przy tylu zobowiązań, perfekcjonizm nie może być naszą drugą naturą. Ponieważ najzwyczajniej w świecie, musiałybyśmy postradać zmysły lub roztroić się, by wszystko ogarnąć.
Prawda jest w cenie
Jestem pewna, że to właśnie ta radykalna szczerość, której wciąż z nadzieją wyglądamy w social mediach, sprawiła, że zdjęcie w dobę zyskało tyle reakcji. Chcemy widzieć nie tylko kolejną stylizację, lukrowane obrazki dzieci lub reklamę filtra do wody. Chcemy prawdy.
I chapeau bas dla Olgi, że daje nam choć jej część. Odczarowuje stereotypy, które w najlepszym przypadku mogą nas nudzić, w najgorszym być pierwszym krokiem ku depresji. Znacie państwo ten stan? "Wszędzie jest lepiej niż u mnie i jak to możliwe, że ta dziewczyna ma wszystko?".
Nie ma. Ani ona, ani nikt inny. Perspektywa posiadania i widzenia tego, co mamy, jest w nas. I tego nikt nam odebrać nie może, ale nie może nam tego również nikt dać. Sami tworzymy swoją rzeczywistość. Fajnie, jeśli nie ukrywamy, że w niej zawiera się również sponiewierany na podłodze koc i gruszka ze śniadania.