Dziś rano czułam się, jak najgorsza matka na całym świecie. W każdym razie poniżej przeciętnej na tym paletku świata, który przyszło mi dzielić z innymi matkami dzieci z naszego przedszkola.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przed 9:00 wpadłyśmy do placówki, moje dziecko w legginsach z dnia wczorajszego, bez kurtki typu softshsell, mimo że za oknem zacinał wczesny letni deszcz i bez skarpetek na jej małych stópkach.
I dopóki nie przekroczyłyśmy progu przedszkola i tuliłam ją długo rano, śpiewałyśmy razem w samochodzie, czułam się dobrą mamą, fajną taką. Ja naprawdę lubię spędzać czas z tym małym pachnącym człowiekiem. Dlaczego tak zmienia się moja soczewka, kiedy zaczynam porównywać się do innych w większej społeczności? Dlaczego sobie to robię? I jak ze stanu błogości ze wspólnego poranka, przeszłam do poczucia kompletnego zawalenia jako matka, w drodze powrotnej do domu, już sama?
Nawalamy na całej linii
No właśnie. Nie wiem, zupełnie nie wiem, dlaczego wciąż to sobie robię. I jestem absolutnie przekonana, że nie jest w tym sama. Choćbyśmy nie wiem, ile z siebie dawały, jako matki zawsze znajdziemy płaszczyznę, w której robimy mniej niż inni, robimy gorzej, mniej wydajnie. Nawalamy po prostu, bo znowu nie włączyłyśmy tej cholernej pralki.
A lista potrzeb jest nieskończenie długa i nie ma momentu, by się zatrzymać. Żadnych pauz, matko! Nie wstawisz dziennie kilku pralek, nie przygotujesz ubrania na sensoplastykę, bielizny na zmianę? Tych skarpet nie wypierzesz? Czyś ty rozum postradała? Tu nie ma czasu na wolne przestoje, tu trzeba się organizować, tu jest życie z dzieckiem, koniec laby!
Pauza. Jednak ją czasem wciskam. I wiecie co, drogie kobiety, wciśnijcie ją również częściej niż dotąd. Nasze dzieci nie nabędą traum, idąc do przedszkola bez trzech kompletów ubrań na zmianę. Mogą jednak zostać skrzywdzone przesadnym perfekcjonizmem, napięciem lub wybuchami złości, kiedy nie starcza nam już energii na spokój. Kiedy się same wypłukujemy tym nieszczęsnym praniem. Zostajemy wyprane dosłownie i wyciśnięte, jak te kurtki, koce, legginsy, koszulki w jednorożce.
Moje życie to nie tylko moja córka, poza matką jestem redaktorką, pełną nadziei i ambicji. Jestem partnerką, dorosłą kobietą, która dziennie musi podjąć szereg działań, mniejszych lub większych decyzji. A przede wszystkim: jestem człowiekiem. Tylko i aż. I chcę mieć również momenty, w których zamknę się w pokoju, usiądę na macie i pomedytuję. Włączę nowy serial na Apple TV, poczytam Gretkowską.
A następnego poranka znowu zmierzę się z rzeczywistością i trzema wiadomościami w systemie zaczynającymi się od słów: Drodzy Rodzice, przypominamy o przyniesieniu…
I może, ale tylko może, wtedy uda mi się przynieść drugi komplet ciuchów dla mojej córki. I założyć czyste skarpetki na jej miękkie stópki.