Bez względu na to, ile czasu spędziliście właśnie na placu zabaw, dla dziecka absolutnie zawsze będzie to za krótko. Już pora na obiad, a ty masz inne rzeczy do ogarnięcia? Twoja pociecha i tak nie będzie zachwycona twoim pomysłem. Próbujesz na różne sposoby i masz wrażenie, że absolutnie nic nie działa? Psychoterapeutka radzi, by ostrożnie dobierać słowa.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Chyba śmiało można powiedzieć, że większość dzieci niechętnie opuszcza plac zabaw, gdy rodzice mówią, że już pora do domu. Opiekunowie próbują na różne sposoby, ale zachęty często nie działają. Gdy pojawia się zniecierpliwienie, niezwykle łatwo powiedzieć: "To ja idę bez ciebie. Pa, pa", ale to olbrzymi błąd!
Nigdy tak nie mów
Wielu rodziców, którzy już naprawdę bardzo chcą iść do domu, często rzuca: "OK, wychodzę bez ciebie". Odwracają się i kierują do bramy. Ale warto wiedzieć, że te z pozoru niewinne słowa mogą wyrządzić dziecku więcej krzywdy, niż mogłoby się wydawać.
"Zadziałało? Pewnie! Ale właśnie powiedziałaś dziecku, że jeśli nie będzie posłuszne, pewnego dnia możesz je zostawić" – wyjaśnia psychoterapeutka Deena Margolin, która umieszcza porady dla rodziców w sieci i dodaje: "To najgorszy koszmar twojego dziecka: utrata ciebie".
Jak wyjść spokojnie z placu zabaw?
Według Margolin wszystko sprowadza się do uspokojenia uczuć dziecka. Np. możesz powiedzieć: "Tak wiem, że dobrze się bawisz. Trudno ci odejść". Następnie warto dać mu wybór, np. "Czas wracać do domu. Chcesz iść czy być niesionym? Ty wybierasz!".
Aby złagodzić potencjalne niezadowolenie, możesz też wspomnieć o czymś zabawnym, co zrobicie razem, gdy wrócicie do domu lub w drodze do domu. Może się okazać również, że dziecko będzie potrzebowało twojej pomocy, by wyjść z placu zabaw, np. by je wziąć na ręce.
Co u nas zawsze działa?
Trudno się dziwić dziecku, które się świetnie bawi lub czymś jest mocno pochłonięte. Przecież nawet my, dorośli, często zachowujemy się dokładnie w ten sam sposób.
Jesteśmy u znajomych i gdy jest naprawdę miło, to "zbieranie się", potrafi trwać baaaardzo długo. Albo, gdy np. ja piszę tekst, ciężko mi nagle wszystko rzucić, bo ktoś mnie woła. Chcę przynajmniej dokończyć myśl i zapisać to, co robię. Podobnie jest z dziećmi, one się nie tylko bawią, ale są w środku czegoś dla nich bardzo ważnego.
U nas świetnie sprawdzało się odliczanie. Ponieważ minuty były początkowo zbyt abstrakcyjne, mówiłam, że za 5 paluszków wychodzimy i pokazywałam dłoń, po chwili mówiłam, że 4 i pokazywałam 4 palce itd. Przy ostatnim placu, by podkreślić, że to już jest naprawdę koniec, dawałam wybór ostatniej zabawy np.: "Czas na ostatni zjazd na zjeżdżalni, a potem idziemy do domu".
U nas to działało za każdym razem! A może wy macie jakieś swoje sprawdzone sposoby?