Nie jest tajemnicą, że dzieci uczą nas życia na nowo. Nikt inny z tak bezkompromisową szczerością i otwartością nie patrzy na świat. Są "czyste", dopóki nie wpłynie na nie świat dorosłych, który nie zawsze jest godny naśladowania. Ten film to dowód, jak wiele tracimy, zakładając na nos okulary zwane dojrzałością.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Do sieci trafił film noszący znamiona eksperymentu społecznego. Pary dzieci, znajomych sobie, odpowiadają na pytanie narratora: "Co was różni od siebie?". Ich odpowiedzi to dowód na to, jak nieskażone różnicami, stereotypami, kulturowością są te małe istoty.
Dzieciaki odpowiadają: "Cóż, Lucy kocha sos pomidorowy, ja również go lubię, ale nie tak bardzo jak Lucy". "Moje palce u stóp są mniejsze niż Artiego".
Duet chłopców w czerwonych sweterkach nie potrafi wymyślić ani jednej różnicy między sobą.
Dlaczego to takie wymowne? Dzieci różnią się między sobą kondycją psychofizyczną, narodowością, kolorem skóry. Zdają się tego jednak całkowicie nie widzieć.
Kim jesteśmy?
Skąd w nas taka potrzeba tworzenia etykiet, wskazywania palcem różnic, zamiast poszukiwania wspólnoty? Mam wrażenie, że przesiąknęliśmy odrębnością, odrywając się niemal całkowicie od tworzenia więzi międzyludzkich, na podstawie zupełnie niczego.
Patrzenia na siebie, jak człowiek na człowieka, tak zwyczajnie.
Bardzo mi tego brakuje. Każdego dnia, z powodu tych obsesyjnych przynależności do "własnych" kultur, narodowości, jedynych słusznych rysów twarzy, na świecie giną ludzie. Od dekad, od stuleci.
W dzieciach pokładam całą nadzieję na naszą przyszłość, widzę ich wielkie oczy nieznające ostracyzmu i serca bez dna pełne miłości i akceptacji.
Ich czyste oblicza, które mają szanse wnieść nowy paradygmat: bezwarunkowej miłości i świadomej akceptacji.