Nasza czytelniczka była przekonana, że to konkretne imię to tylko rodzinny dowcip. Gdy zorientowała się, że brat i bratowa mówią śmiertelnie poważnie, było już za późno. Po takim faux-pas Marzenie będzie teraz ciężko spojrzeć ciężarnej bratowej w oczy. A święta już tuż-tuż...
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"W ubiegłym roku brat się ożenił i wraz z żoną spodziewają się swojego pierwszego dziecka. Oczywiście cała uwaga zwrócona jest na nich, a każda rozmowa jakoś naturalnie kręci się wokół ciąży, dziecka i ich planów. Nadeszła już także pora na rozmowy o imieniu, jakie chcą nadać dziecku. Nasi rodzice koniecznie chcą wiedzieć, jak mają mówić o wnuku i nie chcą czekać do jego narodzin.
Początkowo bratowa i brat ucinali temat, mówiąc, że absolutnie nie chcą ogólnej rodzinnej dyskusji na temat imienia. Postanowili, że sami przemyślą temat i coś wybiorą. Gdy zapadnie decyzja, jedynie poinformują o niej całą rodzinę.
Rozumiem to świetnie, za każdym razem robiliśmy dokładnie tak samo. Uważam, że imię dla dziecka to decyzja jego rodziców i nikomu nic do tego. Im więcej osób się angażuje, tym więcej pomysłów się pojawia. Jednak nie to jest najgorsze, to ocenianie i krytykowanie boli najbardziej: 'to brzydkie', 'to nieładne', 'to głupie'.
Wyszło niezręcznie
Oczywiście z taką strategią ciężko pogodzić się naszym rodzicom, którzy chcieliby dorzucić swoje pomysły i wyrazić swoje zdanie. Pytania o imię dla wnuka pojawiają się więc przy każdej możliwej okazji. Było tak także podczas naszego ostatniego spotkania.
Na obiad wpadliśmy my z dzieciakami i brat z bratową. To było pewne, że temat imienia ponownie się pojawi. I gdy tata po raz kolejny podjął tę próbę, wszyscy dosłownie parsknęliśmy śmiechem. Przed obiadem obstawialiśmy, który z rodziców złamie się jako pierwszy. Nie mogąc wytrzymać ze śmiechu, bratowa powiedziała: 'Będzie Eugeniusz'.
Zadowoleni rodzice zaczęli się zachwycać. Nie wiem, czy im się spodobało, czy tylko nie chcieli urazić brata i bratowej. Z pewnością byli szczęśliwi, że już ich wtajemniczono. Ja za to byłam pewna, że to ściema i gdy tylko rodzice zniknęli w kuchni, rzuciłam bez większego zastanowienia: 'Oni naprawdę uwierzyli, że chcecie dziecku dać na imię Gieniek'.
Nikomu nie było do śmiechu
Nagle zrzedły im miny i w odpowiedzi tylko usłyszałam, że 'po mnie tego to się nie spodziewali'. Zrobiło się niezręcznie, a do mnie dotarło, co ja najlepszego zrobiłam.
Generalnie nie uważam, że nie ma brzydkich imion, a każdy rodzic ma prawo podjąć własną decyzję. Ale cała ta sytuacja sprawiła, że potraktowałam wypowiedź bratowej jako żart i imię na odczepnego. Teraz mi potwornie wstyd.
Przeprosiłam brata i bratową, ale było widać, że dystans pozostał. Bratowa już nie usiadła do stołu i trzymała się z boku. Tłumaczenie, że uważam, że Eugeniusz to ładne imię oczywiście nie pomaga, a wręcz zaognia sytuację. Lada moment święta, a ja czuję, że atmosfera będzie napięta, aż się boję jechać do rodziców".