Czasem, gdy dziecko krzyczy, głośno się kłóci lub wpada w histerię, rodzicom zaczyna brakować pomysłów na opanowanie tej trudnej sytuacji. Wtedy wysyłają po prostu malucha do drugiego pokoju, by tam się wypłakał i uspokoił. Jednak czy to jest właściwe rozwiązanie problemu? Wyjaśnia specjalista na TikToku.
Reklama.
Reklama.
Dziecięce problemy potrafią czasem urosnąć do rangi prawdziwych dramatów. Kłótnia z bratem lub siostrą, z pozoru o błahostkę, może zakończyć się szarpaniną i głośnymi wrzaskami, a zakaz oglądania bajek – łzawą histerią. Bywa, że maluch rzuca się po podłodze, krzycząc wprost niemiłosiernie i uderzając rękami, w co popadnie. Żadne próby dyskusji ani perswazji nie działają. Zdarza się, że zdesperowani rodzice w takiej sytuacji każą dziecku po prostu wyjść do drugiego pokoju i tam się "opanować".
W "drugim pokoju" emocje opadają?
Rzeczywiście, wiele dzieci w tym odosobnieniu po chwili "dochodzi do siebie". Trochę jeszcze popłaczą, ale szybko przestają, bo chcą już wrócić do reszty rodziny. Wydaje się więc, że ta metoda jest skuteczna. Ale czy na pewno? Jaki jest sens takiego rozwiązywania tych trudnych spraw? Na ten temat wypowiedziała się ostatnio pedagog Agnieszka Semeniuk, czyli mama.belfer na TikToku:
Do poradzenia sobie z emocjami dziecko potrzebuje opiekuna
– Małe dzieci, mniej więcej do 3. roku życia, regulują się wyłącznie w obecności dorosłego, opiekuna – mówi mama.belfer. Dodaje, że faktycznie, w samotności dzieci mogą przestać płakać czy się złościć, jednak nie dlatego, że sobie coś przemyślały, jak nam się często wydaje. A właśnie po to, rodzic wysyła dziecko do drugiego pokoju: – Idź, przemyśl to, co zrobiłaś/eś. Zastanów się trochę nad sobą – mówią.
To jednak tak nie działa. Małe dziecko przestaje płakać, bo po prostu nie chce być już samo. Zresztą – jak długo można płakać? Układ nerwowy ma w końcu jakąś wytrzymałość. A zatem – to, że dziecko przestało "histeryzować", nie oznacza wcale, że się uspokoiło. Po prostu ciszej się zachowuje.
Czego uczy się dziecko w samotności?
Warto natomiast zwrócić uwagę na to, jaki sygnał dostaje dziecko odesłane do drugiego pokoju. A mianowicie:
że emocje są czymś złym
że moje emocje są czymś złym
że należy chować/tłumić emocje
że najbliżsi nie akceptują moich emocji i uczuć
że najbliżsi nie pomagają wtedy, kiedy czuję się bezradny
Można się tylko domyślać, jak wpłynie to na cały rozwój młodego człowieka i jak go to ukształtuje jako dorosłą osobę. Nauczy się tłumić emocje, może alkoholem lub narkotykami, albo maskować je. Zamknie się w sobie, nie będzie zdolny do rozmowy na temat uczuć. Jeśli nie będzie w stanie się otworzyć przed drugim człowiekiem, jego związki będą się rozpadać. Emocje, które nie znajdą żadnego ujścia, zostaną w ciele, mogą kiedyś objawiać się różnymi chorobami, nerwicami. I tak dalej, i tak dalej...
Co robić w zamian?
Mama.belfer podkreśla, że warto zdać sobie sprawę z tego, że, "zostawione w samotności dziecko nie nauczy się magicznie radzić sobie ze swoimi emocjami". Oczywiście to nie znaczy, że mamy mu pozwalać na niewłaściwe zachowania, jak np. bicie brata. Nie próbujmy też za wszelką cenę tłumaczyć maluchowi czegokolwiek wtedy, kiedy jest w "szale" i nic do niego nie dociera.
Kiedy dziecko "wybuchło", przede wszystkim trzeba dać mu do zrozumienia, że jesteśmy obok i czekamy (zapewniamy poczucie bezpieczeństwa). Jak wcześniej zostało wspomniane, maluch nie będzie przecież krzyczał cały dzień. W pewnym momencie się zmęczy, a wtedy zauważy, że obok jest mama lub tata (miłość). I wtedy możemy, na przykład, zaproponować mu przytulenie. Zapewnić dziecko, że razem wymyślimy rozwiązanie problemu (wsparcie od bliskiej osoby). A na pogadanki umoralniające przyjdzie czas dopiero, gdy dziecko naprawdę się uspokoi i ochłonie.