Ta historia, wbrew pozorom, wcale nie dotyczy tego, jak uczeń powinien się ubierać. Na stronie internetowej kaliskiej "Gazety Wyborczej" opisano sytuację pewnej szkoły, która zobowiązuje uczniów do noszenia T-shirtów lub bluz z logo szkoły oraz zakazuje zakładania legginsów i spodni dresowych. Za nieregulaminowy strój grozi uwaga z zachowania. Link do artykułu udostępniono na facebookowej stronie "NIE dla chaosu w szkole".
Komentarz tej nauczycielki był jedyny w swoim rodzaju
Pod postem rozgorzała gorąca dyskusja. Jedna z nauczycielek napisała, że jako nauczyciel ma dość oglądania "waginsów, gołych brzuchów, ledwo przykrytych piersi, wystających rowów czy fiutkow w zascuanych dresach" (pisownia oryginalna). Dalej nauczycielka pisała, że "nie wpelni okryte części cała to i tak najmniejszy problem w porównaniu z gmyranuem w gaciach na lekcji wietrzeniem sprzętu, lizaniem potem palców czy żarciem kóz" (pisownia oryginalna).
Ponieważ kobieta wypowiadała się pod własnym nazwiskiem (później usunęła jednak swoje komentarze), szybko okazała się, w której uczy szkole – chodzi o Szkołę Podstawową nr 14 w Chorzowie. – Komentarze nauczycielki są oburzające. Podejmę stosowne działania w tej sprawie – powiedziała dyrektor placówki w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Sprawie ma także przyjrzeć się Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Przecież uczniowie i ich rodzice używają takich słów!
Sama nauczycielka jednak nie widzi niczego złego w swoich słowach. – To język życia codziennego, a dzieci i ich rodzice między sobą również tak rozmawiają – stwierdziła w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej". Zapytała natomiast, czy lepiej by było, gdyby zamiast słowa "waginsy" napisała "getry wrzynające się w macicę". A wy, jak sądzicie, czy wypada nauczycielowi wypowiadać się w tak wulgarny sposób na forum publicznym?