W jednej z chrześcijańskich szkół w Gdańsku, która jest placówką prywatną i elitarną, doszło do skandalicznej sytuacji. Najpierw nauczyciel miał przekroczyć granicę w kontaktach z uczennicą, a potem – gdy rodzice innego dziecka dochodzili prawdy w sprawie zwolnienia nauczyciela, wykreślono ich córkę z listy uczniów. Dyrekcja tłumaczy to szarganiem dobrego imienia szkoły.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W gdańskiej Chrześcijańskiej Szkole Montessori miało dojść do przekroczenia granicy przez nauczyciela WF-u wobec jednej z uczennic.
Po zgłoszeniu sprawy na policję i do prokuratury nauczyciel rozwiązał umowę ze szkołą za porozumieniem stron – bez dyscyplinarnego zwolnienia.
W sprawie poszkodowana okazała się inna uczennica i jej rodzice. Dziewczynka została skreślona z listy uczniów z powodu dochodzenia przez jej rodziców prawdy o zwolnieniu nauczyciela.
Nauczyciel miał przekroczyć granice, zgłoszono sprawę na policję
Uczniowie z Chrześcijańskiej Szkoły Montessori w Gdańsku w zeszłym roku udali się na wycieczkę do Niemiec do tamtejszego oddziału chrześcijańskiej prywatnej szkoły. W wyjeździe brali udział uczniowie klas VI-VIII, a wśród opiekunów był m.in. nauczyciel WF-u.
Według wielu relacji, na wycieczce doszło do pewnego incydentu. Nauczyciel wychowania fizycznego – według opinii świadków – miał klepnąć w pośladki jedną z uczennic. Sprawę po powrocie z wycieczki uczennica wraz z rodzicami zgłosiła na policję i do prokuratury. W tym samym czasie do rodziców i dyrekcji szkoły dotarł list z niemieckiego oddziału szkoły w Bad Tolz. Napisała go tamtejsza dyrektorka, Annette Weber, która napisała o tym, jak sprawa wyglądała z jej perspektywy.
Kobieta opisała parę, czyli uczennicę i nauczyciela, których widywała w placówce, chodzących za ręce, przytulających się i wymieniających czułości. Dopiero po czasie zorientowała się, że to uczennica i nauczyciel. Wtedy nakazała mężczyźnie natychmiastowy powrót do Polski. Wuefista nie miał szansy na tłumaczenia, które później starał się składać m.in. przez regionalną stronę zawszepomorze.pl.
Wuefista wielokrotnie miał dopuszczać się nieodpowiednich zachowań
Kontrowersyjna sprawa wywołała wśród pracowników szkoły i rodziców poruszenie. Do wspomnianej redakcji dotarły sygnały, że podobnych zachowań w szkole nauczyciel WF-u dopuszczał się już kilkukrotnie i to od kilku lat. Potwierdzać to mają różne osoby, które w przeszłości uczęszczały do gdańskiej placówki edukacyjnej, a teraz zgłaszają się do prokuratury z potwierdzeniem, że wuefista miał przekraczać granice w kontaktach z dziećmi. Szkoła wszystkiemu zaprzecza. Rodzice uczniów byli oburzeni zachowaniem dyrekcji i próbowali doprowadzić do dyscyplinarnego zwolnienia wuefisty.
– Według mojej wiedzy, został on co prawda zwolniony z powodu utraty do niego zaufania, ale nie w trybie dyscyplinarnym, tylko za porozumieniem stron, z okresem wypowiedzenia. A więc mimo iż nie świadczy teraz pracy, to otrzymuje wynagrodzenie, więc w sumie my rodzice nadal mu płacimy. To jakby ktoś napluł nam w twarz, bo przecież nie mamy tu do czynienia z sytuacją, że jest słowo ucznia przeciwko słowu nauczyciela i ktoś się może bać tego, że zarzuty się nie potwierdzą. Mamy tu sytuację złapania konkretnej osoby za rękę – powiedział w rozmowie z zawszepomorze.pl jeden z rodziców.
Większość z nich nie zgadza się na takie postępowanie, bo bez dyscyplinarnego zwolnienia taki nauczyciel ma szansę na szybkie znalezienie pracy w innej szkole i ponowny kontakt z uczennicami, które być może będą przez niego zagrożone.
"Uczennica zagrażała dobremu imieniu szkoły"
Teraz chrześcijańska placówka wykonała kolejny krok w sprawie – kilka miesięcy przed zakończeniem roku szkolnego, dyrekcja skreśliła z listy uczniów jedną z dziewczynek. Decyzja spowodowana była "niszczeniem dobrego imienia szkoły" przez rodziców, którzy dochodzili prawdy w sprawie rozwiązania umowy z nauczycielem WF-u.
Informację potwierdziła dyrektorka szkoły Beata Szulc, która w oświadczeniu napisała, że zachowanie uczennicy i jej rodziców to "działania godzące w szkolną społeczność, dobre imię szkoły oraz inne działania, które podlegają ochronie prawnej, a sprawą w kolejnych etapach będą zajmować się prawnicy, zaangażowani, aby powstrzymać działania tej osoby na szkodę szkoły, Rodziców i dzieci".
W oświadczeniu, które dyrektorka szkoły wysłała do wspomnianej redakcji, zaznaczono, że sprawa będzie miała prawne konsekwencje, bo szkodzi szkole i wprowadza w błąd wszystkich rodziców, którzy ze sprawą związani nie są.
Rodzice w większości popierają szkołę
Na artykuł w regionalnym serwisie zareagowali też rodzice, którym zależy przede wszystkim na dobru dzieci i ich spokojnej edukacji w wysokiej rangą placówce. Napisano oświadczenie, w którym można przeczytać: "W opiece nad dziećmi należy wykazać szczególne wyczucie i zapewnić wyjątkowe standardy opieki – obejmujące wrażliwość, otwartość, ciepło i wyrozumiałość dla młodych, rozwijających się ludzi. Uznajemy, że właśnie takie standardy i działania szkoła realizuje wobec naszych dzieci od lat.
Zachowania nauczyciela WF-u w czasie wyjazdu wymagały interwencji i ta interwencja została przez szkołę podjęta. Szkoła zdarzenie to zgłosiła do odpowiednich organów państwowych i wierzymy, że te organy dogłębnie zbadają sprawę. My, jako rodzice, również podejmujemy aktywną współpracę z organami i szkołą dostarczając wyczerpujące relacje z naszych doświadczeń w szkole i opinię na temat opieki nad dziećmi w czasie wyjazdu".
W dokumencie zapewniono, że dla wszystkich najważniejsze jest dobro dzieci, które według rodziców szkoła zapewnia. Sprawa nauczyciela toczy się na policji i w prokuraturze.