
TikTok popularyzuje ostatnio nowy trend. To "syndrom szczęśliwej dziewczyny". Na czym polega? Na przekonaniu, że mamy w życiu niebywałe szczęście, że jeśli tylko zechcemy, wszystko ułoży się po naszej myśli, że wszechświat spiskuje wręcz na naszą korzyść. To głębokie przekonanie, że przyciąga się wyłącznie dobre rzeczy i wszystko to, czego się pragnie. Trend popularny jest szczególnie wśród tak zwanego pokolenia Z, czyli młodych ludzi urodzonych w latach 1995-2012.
To myślenie magiczne
Wydaje się, że "syndrom szczęśliwej dziewczyny" to takie pozytywne afirmacje level expert. O ile pozytywne nastawienie zawsze jest korzystne i to nie tylko dla naszej psychiki, ale i dla zdrowia fizycznego, to w przypadku tego trendu, wbrew pozorom, wcale nie jest to takie oczywiste. Pewien psychiatra nazywa go wersją "szybkiego wzbogacenia się": "Myślenie magiczne zawsze było popularne", mówi Kimberly Vered Shashoua, terapeutka nastolatków i ich rodzin, cytowana przez portal parents.com.
"Sprawia, że czujemy się, jakbyśmy kontrolowali nasze życie. Pokolenie Z jest stale narażone na złe wieści – od zwolnień, przez konflikty polityczne. To logiczne, że przyciąga ich coś, co sprawia, że czują większe poczucie sprawczości i kontroli", wyjaśnia. Jednak możemy mieć tu do czynienia z toksycznym optymizmem? Paradoks? Niekoniecznie.
Co jest dobrego w tym trendzie?
"Syndrom szczęśliwej dziewczyny" ma oczywiście swoje zalety. "Pozytywne afirmacje i mantry są pomocne w budowaniu poczucia własnej wartości, w osiąganiu celów i realizowaniu marzeń w życiu", mówi psychoterapeuta, Lee Philip. Wiara, że "wszystko, co dobre, nadejdzie", może dodać ludziom pewności siebie, pomóc stawić czoła wyzwaniom i budować więzi z ludźmi o podobnym nastawieniu. Sposób, w jaki myślimy, optymizm, ma ogromny wpływ na nasze zdrowie i dobre samopoczucie.
Są też pewne zagrożenia
Eksperci ostrzegają przed uczynieniem "syndromu szczęściarza" planem na życie. Dr Shashoua mówi wręcz, że ten trend ma wiele wad. Przecież nie wszystko zawsze układa się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. I jeśli komuś, kto głęboko wierzył, że jest w stanie tak wiele osiągnąć, coś się jednak nie uda, może uznać, że nie afirmował wystarczająco mocno albo że coś z nim jest nie tak.
Taka osoba może również pomyśleć, że w pewnym momencie dopuściła do siebie negatywne myśli i to one przyniosły pecha. "Jeśli założę, że moje szczęście jest spowodowane moimi myślami, to co powoduje mojego pecha? Oczywiście także moje myśli". Czyli, że to moja wina, że stało się coś złego.
W życiu potrzebna jest równowaga
Życie różnie się układa. Wiele faktycznie od nas zależy, ale na niektóre rzeczy po prostu wpływu nie mamy. Na pewno dobrze jest być optymistą i mieć ogólnie pozytywne nastawienie do tego, co nas spotyka, bo wówczas, nawet gdy wydarzy się coś złego, nie poddajemy się, łatwiej sobie z tym radzimy, szybciej podnosimy się po upadku.
Przeświadczenie o tym, że wszystko jest i będzie pięknie, jest nierealne. Ktoś, kto tak myśli, sam siebie popycha ku destrukcji, bo pewnego dnia będzie musiał stanąć twarzą w twarz z czymś, na co nie był gotowy. Nie będzie umiał sobie z tym poradzić, jeśli wcześniej nie "poćwiczył" trochę na własnych wzlotach i upadkach.
"Radzenie sobie polega na równowadze", mówi dr Lee. "Odczuwanie naszych emocji, takich jak złość, może być zdrowe. Możemy się na nich uczyć, przetwarzając je. Regulacja emocjonalna, umiejętność tolerancji stresu, tworzy człowieka odpornego psychicznie".