Spór o obowiązkową religię i etykę w szkołach wciąż trwa. Minister edukacji, który był tego pomysłodawcą, teraz wycofuje się ze swoich decyzji, a Lewica postuluje, aby religię znowu przenieść do salek parafialnych. Sondaż IPSOS pokazuje, że Polacy raczej skłaniają się ku tej drugiej opcji: aż 61 procent ankietowanych jest zdania, że religia powinna wrócić do kościołów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pomysł szefa resortu edukacji o obowiązkowej religii w szkole wywołał mnóstwo emocji - sam minister dyskutował o tym m.in. z Lewicą, która uważa, że religia powinna wrócić do salek katechetycznych w parafiach.
Przemysław Czarnek w jednej z najnowszych wypowiedzi dał jednak sygnał, że to nie religia, a etyka powinna być obligatoryjna według Prawa oświatowego.
W najnowszym sondażu IPSOS zapytano Polaków, co sądzą o religii w szkole. Aż 61 procent wyraziło zdanie, że religia faktycznie powinna wrócić do kościołów.
Ludzie nie chcą religii w szkole
Religia jest w szkołach od 1990 roku, kiedy to w życie weszły instrukcje ministra edukacji narodowej. Wcześniej przedmiotu uczono wyłącznie chętnych w salkach katechetycznych, najczęściej na terenie parafialnej plebanii. Okazuje się, że Polacy chcieliby, żeby znów zniknęła ze szkół, co zdaje się koszmarem Czarnka, który walczył o obowiązek religii (wymiennie z etyką) w polskich szkołach.
Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez IPSOS dla serwisu Oko.press wynika, że aż 61 procent ankietowanych jest zdania, że religia powinna znowu wrócić na parafie, a katechezy odbywać się w przykościelnych salkach. Tylko 29 procent osób uważa, że religia w szkołach nadal jest odpowiednia, a 7 procent jest zdania, że religii w ogóle nie powinno być jako przedmiotu nauczania w żadnej formie.
Przepychanki Lewicy i Czarnka
O pomyśle wycofania religii ze szkół jest znowu głośno dlatego, że Lewica, która będzie w 2023 roku jesienią kandydować do wyborów, w swoim programie zawarła postulat o tym, by zamiast obowiązkowej religii lub etyki, całkowicie zrezygnować z tych przedmiotów. To dosyć mocno zdenerwowało obecnego szefa resortu edukacji. W rozmowie z Radiem Gdańsk mówił:
"To stały postulat lewicy, zrealizowany w okresie PRL-u przez ich ojców i dziadków albo przez nich samych. To jest totalitaryzm marksistowski. Marksizm nie znosi wolności religijnej. Marksizm walczy z religią, marksizm walczy z życiem duchowym, marksizm jest totalitarny i nie znosi wolności słowa. Tacy są również dzisiaj funkcjonariusze lewicy".
Na reakcję ze strony Lewicy długo nie trzeba było czekać. Partia na swoim oficjalnym profilu na Instagramie odpowiedziała Przemysławowi Czarnkowi: "Presja ma sens! W szkołach nie będzie obowiązkowej religii lub etyki uczonej przez katechetów. Minister Czarnek wycofuje się ze swoich szkodliwych decyzji. Natomiast my pójdziemy o krok dalej. Wyprowadzimy religie ze szkół, bo jej miejsce jest w kościele!".
Czarnek za tym, żeby to etyka była obowiązkowa
W jednej z późniejszych rozmów minister edukacji zabrał głos, wycofując się rakiem z obowiązku religii. Powiedział, że to etyka może być głównym obowiązkowym przedmiotem i że religia nie powinna być obligatoryjna.
Prawdopodobnie jednym z powodów wycofania się z pomysłu obowiązkowej religii jest to, że to właśnie katecheci zarabiają w polskich szkołach naprawdę niezłe pensje. Jeśli obowiązkowa stałaby się etyka, resort edukacji mógłby nieco zaoszczędzić, bo w domyśle i tak większość uczniów będzie wolała zapisać się na etykę.