24 stycznia minister edukacji i nauki udzielił komentarza dla Onetu. W trakcie wypowiedzi skonfrontował rzeczywistość ze swoimi słowami sprzed kilku miesięcy, kiedy deklarował wejście w życie obowiązku wyboru w szkołach między zajęciami z religii a etyki.
Fragment wypowiedzi Przemysława Czarnka:
"Etyka może być obligatoryjna i wybór między etyką a religią może być obligatoryjny. Można się zastanowić nad tym, czy jak ktoś wybierze religię, to będzie zwolniony z etyki. Nie można jednak zrobić odwrotnie. Nigdy religia nie może być obowiązkowa. Jednak to pomysł na następną kadencję. Z chęcią powróciłbym do tematu zrobienia obowiązkowych zajęć z etyki w szkole".
Oficjalny powód wyłożony przez ministra? M.in. wojna w Ukrainie. Już w grudniu pełnomocnik ministra Radosław Brzózka, mówił, że: "konsekwencje wojny na Ukrainie niespodziewanie skoncentrowały życie społeczne, w tym polską edukację, na nieprzewidzianych wyzwaniach".
Powód nieoficjalny? Pieniądze.
Szacuje się, że pensje katechetów wynoszą około 1,5 miliarda złotych rocznie. W scenariuszu, który zakładałby dodanie w każdej ze szkół etatu etyka, lub nawet powierzenie tego przedmiotu katechetom – wydatki przekraczają plany i możliwości budżetu na rok 2023.
Drugi zakulisowy powód? Przymus, który potencjalnie mógł zredukować liczbę uczniów uczęszczających na religię. Do tej pory każdy rodzic i uczeń, tak czy inaczej miał pewne prawo do tego, by zrezygnować z lekcji katechezy w szkole. Po wprowadzeniu koncepcji Czarnka tacy uczniowie zostaliby postawieni pod ścianą wyboru: etyka lub religia. Jest mało prawdopodobne, że chcieliby uczestniczyć w tej drugiej. Lub pierwszej – prowadzonej przez katechetę, co według wielu komentatorów jest absolutną niedorzecznością.
Czytaj także: https://mamadu.pl/170237,czarnek-o-nauczycielach-na-wsi-maja-mniej-pracy-pensja-powinna-byc-nizsza