Smutna twarz, rozmazany makijaż, zdjęcie w zmiętej pościeli. Kolejny kadr: młoda dziewczyna, zgarbiona, patrzy w obiektyw pustymi oczami. To slajdy z kampanii wizerunkowych dużych domów mody. Czy giganci modowi wspierają spadki nastroju młodych ludzi? Rozmawiam o tym z psychologiem mody, Ewą Jurczak*.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Skąd tendencja znanych marek odzieżowych do publikacji wizerunków smutnych, mrocznych w komunikacji z odbiorcą? Często po drugiej stronie są młodzi ludzie, a odsetek problemów psychicznych niestety rośnie. Czy istnieje jakieś wyjaśnienie takich kampanii?
Ewa Jurczak: Ważne jest uświadomienie sobie tego, że dla dużych koncernów najważniejsze są statystyki, najważniejsza jest sprzedaż. Jeżeli więc zauważają zależność pomiędzy tym, jakie ubrania są sprzedawane i jaka tendencja jest w społeczeństwie – będą iść w tę stronę. Bez względu na konsekwencje.
Od dawna dysponujemy wiedzą o zależności między ubraniami a naszym stanem psychicznym. W momencie, w którym giganci modowi widzą tendencję wzrostową tej zależności, będą tworzyć więcej takich kampanii. One mają docierać do jak największej liczby odbiorców – w tym przypadku, mówimy o tych osobach, które mają niskie poczucie szczęścia.
Jeżeli mówimy o stanach depresyjnych i roli ubioru w strategiach radzenia sobie z nimi, mamy do czynienia z dwoma zjawiskami. Jedno to wybór ubrań, w których się chowamy, drugie – ubrania, które pomagają nam z tego stanu depresyjnego wyjść. Drugi z nich jest mechanizmem psychologicznym, nazwanym dopamine dressing.
Na czym się opiera? Jak go rozpoznać?
Osoby, które ubierają się w sposób dopaminergiczny, to bardzo często osoby, których mózg walczy ze stanami depresyjnymi lub osoby, które mają tendencję do spadków nastroju, epizodów depresyjnych. Mózg takich ludzi przez wygląd zewnętrzny stymuluje się w bardzo silny sposób. To są często osoby o krzykliwym stylu, nieco nawet abstrakcyjnym. Dużo się w tych stylizacjach dzieje, pod każdym względem.
W zjawisku, jakim jest dopamine dressing, nie chodzi tylko o kolor. Znaczenie dla tych osób mają również faktury, modele, to, czy ubranie jest dla nich miłe w kontakcie z ciałem, sprawia im przyjemność czy uwiera. Wszystko ma znaczenie.
A przeciwnie, ubrania, w których się chowamy, wzmagają stany depresyjne?
Tak. Ubrania, które będą wspierać stany depresyjne to te w bardzo neutralnych kolorach, bardzo prostych formach, gaszących tonacjach. Tutaj warto znieść pewien mit – czerń nie jest kolorem wzmacniającym stan depresji. To kolor brązowy takim jest.
I tutaj też sieciówki wiedzą, co robią. Większość kolekcji obecnie używa takich tonacji, to świadomy zabieg.
Jakie ubrania wybierać w takim razie, by siebie wesprzeć?
Przede wszystkim, należy zaznaczyć, że świat nie dzieli się na czerń i biel. Jest niezwykle kolorowy. Analogicznie, ludzie, którzy przechodzą przez stany depresyjne, mają różne potrzeby, są odmienni. W zależności od tych potrzeb osobowościowych człowiek odnajduje inne strategie zmagania się ze spadkiem nastroju.
Niezwykle często, kiedy spotykałam w swojej pracy osobę o wesołym, kolorowym, krzykliwym stylu, okazuje się, że przeżyła w życiu depresję lub jej epizody. Przez wygląd stymuluje cały czas swój mózg, by pozostać z głową „na powierzchni”.
Inna metoda radzenia sobie ze stanami depresyjnymi to wybór ubrań ciemnych. Kluczowym jest jednak zaznaczenie, że stan tych permanentnych wyborów nie powinien trwać dłużej niż 6-8 miesięcy. Bardzo ciemne kolory stanowią pewien rodzaj tarczy, są tożsame z ochroną. Jeżeli osoba wybiera tylko takie ubrania przez lata swojego życia, może to sugerować, że została w nich uwięziona, zamknięta.
Okres przejściowy ciemnych tonacji to taki swoisty znak: walczę, jest mi ciężko, ale pracuję nad sobą. To potrzeba schronienia się we własnym ciele, ale równocześnie inicjacja walki z tym, co dzieje się w głowie.
Jeżeli nastoletnie dziecko, zaczyna wybierać coraz ciemniejsze ubrania, rodzic może to odczytać, jako sygnał?
Tak. Jeżeli to zmiana, która się pojawia, warto się temu przyjrzeć z uważnością. Ciemniejsze tony ubrań, coraz więcej nakładanych na ciało warstw, zabudowywanie klatki piersiowej… To symptomy, które mogą oznaczać walkę wewnętrzną.
Gdybym poprosiła o konsultację stylu swojej córki, pomogłaby pani? Jakimi metodami, jak wygląda taka praca?
Tak, chociaż moją specjalizacją nie jest moda dziecięca, często wracają do mnie klienci z prośbą o konsultację swoich dzieci. W tym pojawia się taka zależność, że w momencie, w którym dorosły zaczyna świadomą pracę ze swoim wizerunkiem i zauważa, jak to z nim rezonuje – zauważa pewne schematy u swoich dzieci.
I tutaj warto powiedzieć: to nie jest zjawisko, które dotyczy tylko młodzieży. Najmłodsze dziecko, które konsultowałam, miało niespełna pięć lat. To już jest wiek, w którym rodzic może zauważyć różne sygnały, np. płynności płciowej.
4,5-letnia dziewczynka, którą konsultowałam, wykazywała silne tendencje do zaprzeczania wszystkiemu, co kojarzyło się z „dziewczęcym”. Żądała krótkich fryzur, odmawiała wszelkich sukienek, spódnic. Jeszcze w wieku przedszkolnym pojawiła się prośba o zwracanie się do niej, używając męskiego imienia.
Matka chciała się upewnić, że te sygnały nie są chwilowym kaprysem, a procesem, w którym mogą potrzebować całościowego wsparcia.
Czasami jednak rodzice potrzebują wsparcia, po tym, jak sami popełnili mniejsze lub większe błędy.
To znaczy?
Jednym z przykładów może być taki wpływ, który obserwujemy u rodziców dziewczynek – żadnego różu. Przełamuje stereotypy, odrzucamy falbanki, to, co lekkie, dziewczęce. Taka decyzja nie musi skończyć się dobrze.
Dziecko powinno mieć wybór, niemal w każdej sytuacji. Ta nie jest wyjątkiem. Jeśli dziecko chce chodzić w różowych, tiulowych spódnicach, pozwólmy mu na to, ono przechodzi przez jakiś etap. Róż jest kolorem, który w naszym mózgu daje podobny efekt, co przytulenie, bliskość. Różowy kolor potrafi zbudować poczucie bezpieczeństwa, pomaga walczyć ze stanami lękowymi. To udowodnione naukowo.
Nie blokujmy relacji dziecka z własnym wizerunkiem, to ważniejsze niż może nam się wydawać.
Młode dziewczyny, nastolatki, również proszą o konsultacje?
Tak! Proszą rodziców, by nas ze sobą skontaktowali i pracujemy razem, to fajne doświadczenie. Metodologia pracy jest taka sama, jak z dorosłymi, natomiast u młodych ludzi jest dużo więcej luzu, wolności.
Nastolatki nie blokują tego, jak chciałaby wyglądać. Jeżeli pojawiają się jakieś potencjalne kompleksy, są one jeszcze bardzo świeże. Natomiast u dorosłych są już tak skamieniałe, że ciężko się przez nie przebić.
Natomiast widzę, że jesteśmy w momencie, w którym jesteśmy bardziej świadomi. Ludzie młodzi, ich rodzice. Nie jest już powodem do wstydu, zasięgnięcie konsultacji psychologicznej, terapia. To zmiany na lepsze, myślę, że jeszcze dużo przed nami.
*Ewa Jurczak–Psychologia Stylu. Organizuje warsztaty, prowadzi konsultacje indywidualne. O swoich działaniach pisze: Wizerunek to psychologiczne narzędzie do wspierania Twojego samorozwoju.