Prezent od dziadków zrujnował włosy mojego dziecka. Uważajcie na tę zabawkę
List do redakcji
09 stycznia 2023, 12:49·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 stycznia 2023, 12:49
Niektóre osoby nie mają talentu do robienia prezentów. Bez względu na to, czy wynika to z nieumiejętności, niewiedzy, czy kupowania upominków na "odwal się", należy pamiętać, że w przypadku dzieci najważniejsze jest ich bezpieczeństwo. Nasza czytelniczka postanowiła podzielić się z wami swoją historią i ostrzec przed niebezpieczną zabawką.
Reklama.
Reklama.
Mistrzowie nieudanych prezentów
"Moi teściowie zdecydowanie nie są mistrzami w dziedzinie zakupu prezentów dla moich dzieci. Nigdy nie chcą pytać o wskazówki, co kończy się zakupem 'chińskiego badziewia'. Nie znają także zbyt dobrze własnych wnuków i kupują rzeczy, które ich nie interesują lub nie są na ich poziomie, np. dla malucha zbyt małe elementy, dla starszaka zbyt proste gry czy puzzle. Nie liczą się także z naszym zdaniem, gustem czy preferencjami. I tak np. u nas w domu pojawił się paskudny indiański wigwam, który wstawiliśmy do różowego pokoju małej księżniczki.
Staram się być wyrozumiała co do ich starań, ale nadal mnie zadziwia, jak można za każdym razem się nie wstrzelić z prezentem? I nie chodzi tu tylko moje widzimisię i wygórowane oczekiwania, ale także o dzieci, które są rozczarowane, gdy zabawka rozpada się lub psuje po 3 dniach, bo jest tanią podróbką lub czymś, co zupełnie ich nie interesuje.
Sugerowaliśmy niejednokrotnie, żeby konsultowali z nami takie zakupy. Wyjaśnialiśmy, że nie chodzi o nasz gust, ale gdy coś się psuje, dzieciom jest zwyczajnie przykro. Oferowaliśmy pomoc w doprecyzowaniu ich pomysłów czy wspólne zakupy. Jednak oni uparcie chcą sami robić niespodzianki.
Ja bym tego nie kupiła
Tegoroczny prezent pobił na głowę wszystkie dotychczasowe ich pomysły. Niby kolorowy, kreatywny, ale jak się okazało zdecydowanie nie dla 2,5-letniego dziecka. Zabawka ma wyraźne oznaczenie +4. Nie mogłam jednak odebrać prezentu od Mikołaja córce. Ala otrzymała takie malutkie rzepy, które można łączyć ze sobą, tworząc np. kolorowe zwierzątka. I niby kreatywne i nie powinnam się czepiać, tyle że już druga zabawa skończyła się dramatem.
Nie mam pojęcia jak, ale córka wkręciła sobie te rzepy we włosy. Choć nie bawiła się bez opieki, to wystarczył dosłownie ułamek sekundy, by powstał wielki kołtun z kilkoma korowymi kulkami. Im bardziej staraliśmy się je wyplątać, tym kołtun był większy. Mała się darła i wyrywała, co nie ułatwiało zadania. Ostatecznie musiałam użyć nożyczek, by wyciąć splątany pukiel włosów. Nawet nie bardzo mam to teraz jak wycieniować czy wyrównać.
Bolesna nauczka
Włosy odrosną, ale nie będę sprawdzać, co może się stać następnym razem. Czy ta sytuacja sprawi, że w przyszłości teściowie będą się pytali nas o zdanie? Mąż nie chce robić rodzicom przykrości, bo nie mieli złych zamiarów. Ja natomiast uważam, że powinni wiedzieć. Może to otworzy im oczy. Mam nadzieję, że w końcu zrozumieją, że warto zakupy konsultować choćby ze względu na bezpieczeństwo dzieci. Jedno jest pewne, jeśli kolejny prezent będzie budził moje wątpliwości, z pewnością zabiorę go dziecku, nie patrząc na uczucia teściów i płacz dziecka".