mamDu_avatar

Po tę metodę usypiania dziecka coraz chętniej sięgają matki na całym świecie. Powinna być zabroniona

Magdalena Woźniak

29 listopada 2022, 14:25 · 3 minuty czytania
Jakiś czas temu trafiłam na rozmowę jednej z kobiet, które obserwuję na Instagramie, z trenerką snu dziecka. Staram się uważnie eksplorować przestrzenie, w których mam jakąś wiedzę, które są dla mnie ważne. Do wszelkich wątpliwych kwestii podchodzę z ostrożnością, akceptacją i poczuciem, że nie wiem wszystkiego i chcę się dowiedzieć.


Po tę metodę usypiania dziecka coraz chętniej sięgają matki na całym świecie. Powinna być zabroniona

Magdalena Woźniak
29 listopada 2022, 14:25 • 1 minuta czytania
Jakiś czas temu trafiłam na rozmowę jednej z kobiet, które obserwuję na Instagramie, z trenerką snu dziecka. Staram się uważnie eksplorować przestrzenie, w których mam jakąś wiedzę, które są dla mnie ważne. Do wszelkich wątpliwych kwestii podchodzę z ostrożnością, akceptacją i poczuciem, że nie wiem wszystkiego i chcę się dowiedzieć.
Noworodki i niemowlęta cierpią, kiedy nie czują zapachu i obecności opiekuna, szczególnie matki. Fot. Pragyan Bezbaruah/ Pexels.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Wsłuchałam się w rozmowę

Dlatego zostałam przy tej rozmowie, zasłuchałam się w niej na jakiś czas. Mimo prób i otwartej głowy nie potrafię zaakceptować zjawiska, jakim jest trening snu dzieci. Nie rozumiem go i nie znalazłam jeszcze powodów, dla których miałby jakikolwiek sens.


Wręcz przeciwnie. Im więcej słucham, tym więcej oporu we mnie rośnie. Samo słowo „trening”, z czym właściwie wam się kojarzy? Z czymś naturalnym, dobrym czy raczej czymś sztucznym, oderwanym od intuicji? Czymś, co musimy wyćwiczyć, czego powinniśmy się nauczyć. W tym przypadku chodzi o sen.

Czy naprawdę uważamy, że człowiek musi nauczyć się, jak spać? Czy naprawdę uwierzyliśmy, że te małe istoty przychodzą na świat bez tak fundamentalnej umiejętności jak sen? Czy tylko ja widzę tutaj absurd?

W kultowej, wspaniałej pozycji „W głębi kontinuum” Jean Liedloff pisze:

Na najwcześniejszych etapach rozwoju, zaraz po urodzeniu, świadomość dziecka jest równoznaczna z odczuwaniem. Nie posiada ono zdolności myślenia w sensie rozumowania, świadomej pamięci, refleksji czy osądu. (…) Kiedy śpi, zdaje sobie sprawę z tego, że jest mu dobrze, w taki mniej więcej sposób jak dorosły, który dzieli z kimś łoże i zdaję sobie sprawę z obecności lub braku tej osoby”.Jean Liedloff

I dalej, o tym, jak niemowlę nie rozumie pojęcia czasu i nadzieja na pojawienie się opiekuna dla niego nie istnieje:

Dziecku, które jest trzymane na ręku, nie przeszkadza brak poczucia upływu czasu – czuje się ono po prostu dobrze. Natomiast dla dziecka nietrzymanego na ręku niemożność złagodzenia cierpienia za pomocą nadziei (która przecież zależy od poczucia czasu) jest najokrutniejszą próbą. Płacze więc bez żadnej nadziei, chociaż płacz jest sygnałem, który ma przynieść ulgę.Jean Liedloff

Dziecko doświadcza cierpienia

Jean pisze, nie pozostawiając żadnych wątpliwości: Niemowlę nie rozumie słów pocieszenia, wsparcia, nie rozumie słów: mama zaraz wróci. Doświadcza pustki i przejmującego cierpienia, kiedy jest oderwane od szczodrego ciała matki.

Od kiedy człowiek stanął na nogi, trzyma swoje niemowlęta przy sobie. Ręce matki są po to, by trzymać przy sobie nowo narodzone dziecko. Jej piersi po to, by je wykarmić.

Wszystko, co przyszło „później”, jest tylko znakiem naszych czasów, jest „usprawnieniem” naszej hedonistycznej egzystencji. Ma być szybciej, lepiej, bez trudności. Żadne z tych słów nie opisuje prawdziwego życia i nie opisuje tego, co może być prawdą. Tego, co ma korzenie, co jest w naszym kontinuum.

Nigdy nie zrozumiem potrzeby samodzielnego zasypiania małych dzieci. Nie muszę, nie chcę. Z całą mocą uważam, że odrywanie niemowląt od opiekunów jest okrucieństwem.

I kiedy szukam jego źródeł, nie znajduję wyjaśnień. Wygoda? Sen? Dorośli sięgający po takie metody mówią o „odzyskaniu swojego życia”, o „odzyskaniu snu”. A ja pytam: jakiego życia? I dlaczego mielibyśmy odzyskiwać życie sprzed dziecka? Ono nie istnieje. Teraz jest nowe i poukładajmy siebie w tym, to proces.

I po co decydowaliśmy się na dziecko, jeśli kilka bezsennych nocy nas przerasta? Czy piszę zbyt mocno? Nietaktownie? Być może. Jest we mnie dużo niezgody i buntu.

Gdyby takich osób, przepełnionych buntem, było więcej, może więcej niemowląt zostałoby tam, gdzie ich miejsce: w ramionach rodziców, obok ich ciał. A nie w pustych łóżeczkach, w otchłani niezrozumienia swojego położenia i tęsknoty za matczynym dotykiem i zapachem.

Czytaj także: https://mamadu.pl/132525,lezenie-przy-dziecku-dopoki-nie-zasnie-rodzicielskie-nawyki