Poród metodą cesarskiego cięcia, choć poznany, wciąż wzbudza w nas skrajne emocje. Od jakiegoś czasu coraz śmielej na szpitalne sale wkraczają łagodne cesarki, cesarskie cięcia, które są bliżej naturalnego porodu niż kiedykolwiek. Oto przykład jednego z takich zabiegów.
Serwisy społecznościowe mają dobre strony. Jedną z nich jest przybliżanie nas do zjawisk, ludzi i procesów, których pewnie byśmy nie poznali inaczej.
Kiedy oglądam profile takich osób jak ten douli poniżej, mam silne poczucie sprawczości kobiet, siły matek, piękna procesu narodzin. I to wszystko jest naprawdę dobre i myślę sobie, że jest nieprawdopodobnym wsparciem dla kobiet na całym świecie.
Tych, które oczekują narodzin dziecka, które czują zupełnie zrozumiały lęk. Również tych, które mają już dzieci i mogą przez to poczuć swoiste połączenie z innymi matkami, ale również te, które dzieci nie mają. Każdy może z takiego doświadczenia wynieść coś dla siebie.
Spójrzcie na cesarkę wspomaganą przez matkę:
Czy to nie jest najbardziej niezwykła rzecz, jaką dziś zobaczycie? Kobieta dosłownie "wyjmuje" ze swojej macicy noworodka. Z jakiegoś powodu ta droga na świat tego dziecka nie mogła być bardziej zbliżona do naturalnej, ale takie rozwiązania to łagodzą. Sprawiają, że dotyk matki jest jednym z pierwszych, jakiego doświadcza dziecko, a to niezwykle ważne.
Kolonizuje jej mikrobiom, zamiast tylko sterylnych rękawic personelu. Wspiera dziecko w jego procesie pojawienia się na świecie, ale również matkę. Kobieta, która nie miała innego wyjścia niż operacja cesarskiego cięcia, może mieć poczucie, że coś straciła. Taka asysta sprawia, że zwiększa się jej poczucie sprawczości.