Jestem matką. Jestem kierowcą. Teraz kiedy dni są krótkie, a wieczory bywają mgliste, jak bumerang powraca w moim domu (i na lokalnych grupach w mediach społecznościowych) temat widoczności dzieci na drodze. Bo jadąc po zmierzchu (czyli o 17.00) autem nie raz dziwimy się, że przed nami wyrasta dziecko na rowerze czy pieszo, to bez znaczenia, te dzieci są niewidzialne.
Reklama.
Reklama.
Jako matka i kierowca uważam, że odblaski na każdej sztuce dziecięcej garderoby powinny by obowiązkowe.
Odblask kierowca widzi nawet z 500 m i ma czas, aby właściwie zareagować.
Jeśli ubrania twojego dziecka nie mają odblasków, naszyj je samodzielnie, to tanie i proste, a zmienia wiele.
Prawo musi się zmienić
Skoro prawo reguluje wszystko w naszym życiu, to powinno zająć się też naprawdę ważnymi kwestiami, jak bezpieczeństwo naszych dzieci. Jeden przepis jest w stanie ograniczyć liczbę kolizji drogowych z udziałem pieszych. Wystarczyłoby narzucić na producentów i dystrybutorów odzieży obowiązek, aby na każdej sztuce nowych ubrań znajdowały się elementy odblaskowe.
Bo odblaski, to nie tylko plastik dyndający przy plecaku czy kamizelka w stylu budowlańca. Dziś tak naprawdę wiele ubrań ma elementy odblaskowe, które nie zawsze łatwo dostrzec na pierwszy rzut oka. Czasem są to gwiazdki na bluzie, cienki pasek przy suwaku kurtki czy niewielka naszywka na czapce. To robi ogromną różnicę, jeśli chodzi o widoczność dziecka na drodze. Ale trzeba pamiętać, żeby zwrócić na to uwagę przy zakupie.
Zrobisz to za kilka złotych
Od lat bardzo staramy się, aby zimowe ubrania naszych dzieci było w jasnych jaskrawych kolorach. Czarne i szare kurtki w światłach samochodu są praktycznie niewidoczne. Dodatkowo, jeśli model wybrany przez dziecko, nie ma odblasku - naszywam go.
Metr taśmy odblaskowej w pasmanterii kosztuje około 6 zł. Można je kupić naprawdę w przeróżnych kolorach. Wystarczy pociąć na krótsze odcinki i przyszyć, choćby ręcznie. Nie trzeba tego dużo, zwykle naszywam kawałek na piersi, np. przy kieszonce, na obydwu rękawach na wysokości ramienia i na dole, na pupie. Do niektórych kurtek ten odblask pasuje tak bardzo, że robimy z niego wzorki.
Inną opcją, która wyszła w tym roku nieomal naturalnie, są błyskające światełka rowerowe. Kupiliśmy je za 7 zł w jakimś markecie, najmłodszy syn, żeby ich nie zgubić, przypiął je do przedszkolnego plecaka. Okazuje się, że doskonale się tam sprawdzają, są wodoodporne i sprawiają, że mój prawie pięciolatek jest bardzo dobrze widoczny.
Dzięki sylikonowym zawieszkom udało nam się przepleść światełka również przez suwaki w kurtkach starszaków i zamki błyskawiczne w plecakach. Drobiazg, który dużo zmienia.