Świeżo upieczeni rodzice bacznie obserwują, jak rozwija się ich dziecko. Warto pamiętać, że maluch kamienie milowe osiąga w odpowiednim dla siebie tempie i czasie. Przedział czasowy ich osiągnięcia jest dość szeroki, ale zawsze niepokoi rodziców, gdy malec zbyt długo nie raczkuje, nie siada, nie wstaje czy nie zaczyna mówić. Jednak okazuje się, że rodzice dzieci urodzonych przez ostatnie dwa lata częściej zauważają nieznaczne opóźnienia w osiąganiu pewnych umiejętności. Eksperci uspokajają jednak, że to nic złego i z pewnością te maluchy szybko nadrobią zaległości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pandemia COVID-19 rozpoczęła się w listopadzie 2019 w mieście Wuhan, w środkowych Chinach.
11 marca 2020 została uznana przez Światową Organizację Zdrowia za pandemię. W tym czasie centrum pandemii stała się Europa.
W skali międzynarodowej zostały podjęte działania w celu przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się zakażeń. W wielu regionach świata wprowadzono lockowny.
W 2020 roku wprowadzono na całym świecie wiele obostrzeń. Skupiano się na walce z COVID-19 i starano się maksymalnie ograniczyć transmisję wirusa. Teraz specjaliści zauważają szereg długofalowych konsekwencji wynikających z tej izolacji, także dla dzieci.
Oczywiście wiele zależy od regionu i konkretnych obostrzeń na jego terenie, ale ostatnie lata zdecydowanie sprzyjały ograniczeniu spotkań rodzinnych i towarzyskich. Trzeba jednak przyznać, że szczególnie zdystansowani w kontaktach byli rodzice maluszków oraz osoby starsze.
Czat z babcią zamiast przytulania
W trosce o zdrowie swoje i najbliższych rodzice, izolując się przed wirusem, jednocześnie ograniczyli maluszkom przytulanie i zabawy z najbliższymi czy też kontakty z rówieśnikami w klubikach i na placach zabaw. Wiele spotkań w realu zastąpiły te onlinowe.
Jedna z analiz wykazała, że np. w Irlandii, w ciągu pierwszych 6 miesięcy pandemii rodziny były w kontakcie średnio tylko z czterema innymi osobami spoza domostwa. Natomiast aż jedno na czworo dzieci nie spotkało innego dziecka w swoim wieku przez pierwszy rok życia!
Naukowcy chcieli dokładnie sprawdzić, jak taka izolacja wpłynęła na maluszki. Badanie opublikowano w Archives of Disease in Childhood. Badacze do współpracy zaprosili 309 "pandemicznych rodziców". Mieli oni ocenić umiejętności raczkowania, łapania i podnoszenia przedmiotów, używania przeciwstawnego kciuka i wskazania palcem, a także określić przynajmniej jedno słowo, jakiego dziecko zaczęło używać w przeciągu pierwszych 12 miesięcy życia. Wszystkie dzieci biorące udział w ankiecie urodziły się między marcem a majem 2020 roku.
Gorsza komunikacja
Okazuje się, że lockdown miał niewielki, ale wymierny wpływ na umiejętności językowe i komunikacyjne dzieci: w porównaniu z dziećmi przed pandemią, rzadziej miały jedno określone słowo, którego używały (89 proc. wobec 77 proc.). Rzadziej także wskazywały osoby lub przedmioty (93 proc. wobec 84 proc.) lub machały na pożegnanie (94,5 proc. wobec 88 proc.).
Co ciekawe, umiejętności raczkowania i czołgania się były na wyższym poziomie niż u dzieci urodzonych przed pandemią (91 proc. wobec 97,5 proc.). Naukowcy sugerują, że to kwestia częstszego przebywania w na podłodze (zamiast w samochodzie czy wózku). Natomiast w związku z tym, że w domu goście rzadko się pojawiali, a rodzice radziej opuszczali mieszkanie, dzieci nie miały okazji, by uczyć się witania i żegnania. Z kolei nauce wskazywania sprzyja widok nowych rzeczy. Maluchy "uwięzione" w domach, przyzwyczajone były do tych samych przedmiotów, co nie zachęcało wskazywania ich palcem.
Warto nadrobić zaległości
Autorzy badania podkreślają jednak, że różnice między dziećmi urodzonymi przed i w trakcie pandemii są niewielkie. Rodzice mogą zrobić wiele, aby pomóc maluchom nadrobić zaległości, na przykład regularnie im czytać i dużo z nimi rozmawiać.
Naukowcy są przekonani, że dzieci szybko nadrobią różnice wraz z częstszymi kontaktami społecznymi, jednak zauważają, że nadal powinny być monitorowane. Najlepiej aż do czasu pójścia do szkoły, by się upewnić, że tak rzeczywiście jest.