"Jestem mamą dwójki dzieci. Synek ma 5 lat a córeczka 3. Jak to dzieci w wieku przedszkolnym czasem dokazują i nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu. Nie powiem, żebym zawsze miała do nich anielską cierpliwość. Jak się nie kłocą, to się na wzajem nakrecają, roznosząc mieszkanie. Czasem męczy mnie ich zachowanie, ale nigdy nie powiedziałaby, że są niegrzeczni i trzeba ich ukarać.
Niestety od jakiegoś czasu dziadek mojego męża podczas wizyt grozi dzieciakom. Gdy są za głośne lub zbyt energiczne pojawiają się teksty w stylu: 'jak się zaraz nie uspokoicie to dam wam w du*ę', 'czy mam ściągnąć pasek?', 'porządne lanie, by się wam przydało', 'zobaczcie, już ściągam pas'.
Gdy pierwszy raz to usłyszałam, byłam w szoku, ale od razu postanowiłam ostro zareagować, bo absolutnie nikt nie będzie bił moich dzieci! Mam zero tolerancji dla teorii wychowawczego klapsa. Bicie nie prowadzi do niczego dobrego, a może tylko wyrządzić dziecku krzywdę. Jednocześnie jednak rozumiem, że dziadek ma lat 80. i nie jest to dla niego oczywiste. Miał w domu czterech synów i z tego, co wiem to pasy i kable były w ciągłym użytku.
Grzecznie wyjaśniłam, że nie życzę sobie, by tak mówił do moich dzieci. My ich nie bijemy i jesteśmy przeciwni takiemu postępowaniu, bo nawet metodą to się tego nazwać nie da. O dziwo, nie bronił nawet bicia dzieci i wyjaśnił, że on by nigdy wnuków nie uderzy, ale jakoś musi ich nastraszyć i ustawić do pionu. Wyjaśnienie, że jako niebite dzieci naprawdę nie boją się pasa (i dobrze!) i nic nie da, nie zadziałało.
Postanowiłam mu również wyjaśnić, że straszenie dzieci to także nie jest dobry pomysł i tego też nie robimy u nas w domu. Poprosiłam, by przestał i wtedy się zaczęło. Stwierdził, że dzieci są rozpieszczone i niegrzeczne, przez 'głupie nowoczesne metody'. Rozumie, że nie bejmy dzieci, ale jakoś reagować trzeba. Skoro nic nie robimy, gdy są niegrzeczne, to skąd mają wiedzieć, że robią źle. Oczywiście argument, że rozmawiamy z dziećmi, średnio go przekonał.
Teraz mam poczucie, że każda taka rozmowa to rozmowa ze ściną. Nie chcę, by groził moim dzieciom i po prostu nie mam ochoty go odwiedzać. Z drugiej strony to pradziadek i warto, by dzieciaki zbierały miłe wspomnienia, póki mogą. Bo naprawdę potrafi być fajnym dziadkiem".
Klaps absolutnie zawsze bez względu na to, czy w opinii rodzica jest "delikatny", czy mocny – jest formą przemocy. Bicie nie jest metodą wychowawczą, wprost przeciwnie – świadczy jedynie o bezsilności rodziców. Bite dziecko otrzymuje sygnał, że silniejszy ma prawo poniżać słabszego. Co więcej, od 2010 r. w Polsce obowiązuje prawny zakaz stosowania wobec dzieci kar cielesnych – w tym także klapsów. Krzyczenie, zastraszanie czy szarpanie jest także formą przemocy wobec dziecka.
Niestety trudno to zrozumieć starszym pokoleniom, które właśnie, tak wychowywały swoje dzieci. Zawsze należy jednak rozmawiać, tłumaczyć i przekonać do zmiany zdania. To temat niezwykle poważny i nie można pozostawiać dzieci samych sobie.
One się same nie obronią.
Czytaj także: https://mamadu.pl/164557,przemoc-wobec-dzieci-polacy-dali-znac-co-o-tym-mysla