Poród naturalny to zarówno trudne, jak i piękne przeżycie. To wiele bólu, krwi i łez, które musi udźwignąć kobieta. Równocześnie to chwile, w których rodząca nagle odnajduje w sobie jakąś nadludzką siłę, za którą nagrodą jest trzymanie dziecka w ramionach. Uczucia w trakcie i zaraz po porodzie, który nieplanowanie odbył się w domu, opisała jedna z edukatorek medycznych na profilu Tiny Hearts Education.
Wpis znalazł się pod poruszającym zdjęciem, na którym widzimy matkę z noworodkiem przystawionym do piersi. Kobieta chwilę wcześniej urodziła – maluch nadal nie ma przeciętej pępowiny, a między nogami matki można zauważyć krew i łożysko. Widać, że scena rozegrała się w domowej łazience, a poród obył się pod prysznicem. W opisie zdjęcia możemy przeczytać:
"Brodern złapał nasze dziecko, którego płci nie znaliśmy i krzyknął 'To dziewczynka!'. Pośród chaosu zdałam sobie sprawę, że nie zrobiliśmy ani jednego zdjęcia porodu, tak jak chciałam. Więc krzyknęłam do Broderna, żeby zrobił zdjęcie. Taki surowy i piękny moment".
Na zdjęciu widać, że kobieta jest już chwilę po ostatniej fazie porodu – wskazuje na to łożysko, które znajduje się już na zewnątrz. Na jej twarzy gości uśmiech i widać szczęście z tego, że ma już w ramionach swoje dziecko. Sama tak opisuje tę chwilę ujętą na fotografii:
"Wydawało się, że czas się zatrzymał, gdy cała nasza trójka siedziała zanurzona w tym, co się właśnie wydarzyło, w tej magicznej chwili między Brodernem i mną, gdy witaliśmy na świecie naszą drugą córkę. Spotkanie z tym pięknym człowiekiem, który tak długo rósł we mnie, było idealna".
Młoda mama przyznaje też, że nie wie, jak przeżyłaby te trudne chwile i momenty kryzysu podczas porodu, gdyby nie było obok niej męża, który udzielał jej ogromnego wsparcia, był podporą i w każdej chwili zrobił to, czego akurat potrzebowała rodząca:
"Brodern był niesamowity i trzymał mnie w ryzach, kiedy myślałem, że wszystko się zawali. Pozostał silny i skończył jako jedyna osoba, której potrzebowałam, aby urodzić moje dziecko. Myślę, że oboje byliśmy trochę zszokowani tym, jak się sprawy potoczyły, ponieważ zdecydowanie nie była to spokojna próba wytrzymałościowa, na którą się przygotowaliśmy, ale zrobiliśmy to, zrobiliśmy to razem i jestem bardzo dumna".
Po czasie wszystko widzimy trochę wyidealizowane – wiadomo, nikt nie pamięta tego, co było złe, bolesne i trudne. Być może w opowieści po czasie też o to chodzi, by te momenty z porodu zapamiętać jako prawdziwie magiczne, by zapomnieć o tym, co sprawiło ból i było uciążliwe.
Trzeba jednak pamiętać, że to, co wygląda na niesamowite, magiczne i irracjonalne (i zapewne dla rodzącej w jakimś stopniu właśnie takie jest), tak naprawdę wiąże się też z fizjologią. To oznacza ból, łzy i chwile, w których kobieta naprawdę potrzebuje wsparcia i kogoś, kto przy niej w tym czasie będzie. Na tym zdjęciu tę przyziemność symbolizuje właśnie łożysko oraz dziecko, które jest z nim nadal połączone pępowiną. Pamiętajcie więc, by, jeśli tego potrzebujecie, prosić o pomoc, szczególnie w czasie połogu, bo to naprawdę trudny i wymagający czas dla matki.
Być może z zewnątrz będziecie wyglądać jak rodząca z postu – szczęśliwe, uśmiechnięte i spełnione. Ale niektóre z nas gorzej radzą sobie z bólem, który w tym czasie jest obecny. Mamy obolałe piersi, zdarza się, że problemy z laktacją i przystawianiem dziecka. Do tego dochodzi brak snu, ciągłe zmęczenie, burza hormonów, a nawet problemy natury psychicznej, bo szacuje się, że nawet do 22 proc. kobiet po porodzie cierpi na depresję poporodową.
Jeśli więc porusza cię zdjęcie kobiety, która zaraz po porodzie wygląda na zmęczoną, ale szczęśliwą i spełnioną, ale ty tak się nie czułaś i przez to czujesz się winna, przestań w tej chwili. Każdy poród to moment, w którym kobieta całkowicie się poświęca, ale to też chwila, w której jej życie zmienia się diametralnie. Nie każda będzie czuła w tym momencie euforię. Czasem inne uczucia (i odczucia fizyczne) biorą górę i nie jest to powód, by mieć wyrzuty sumienia. Jeśli czujesz, że twój stan się przedłuża, pamiętaj, by porozmawiać ze specjalistą - depresji poporodowej nie można lekceważyć.