Bycie matką, żoną i pełnoetatowym pracownikiem to codzienność wielu z nas. We wszystkich tych rolach chcemy być najlepsze i niezastąpione, więc wpędzamy się w wyrzuty sumienia i poczucie winy, gdy choć trochę nam się nie uda być perfekcyjnymi w którejś płaszczyźnie. Ten list pracującej mamy powinien nam dać do myślenia - nie jest za późno, bo ustanowić na nowo swoje priorytety.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jako pełnoetatowa mama pracująca, spędziłam ostatnie 6 lat swojego życia, próbując pracować tak, jakbym nie miała dzieci. W ciągu tych samych 6 lat starałam się utrzymać bezpieczny i kochający dom dla moich dwóch małych synów oraz być dobrą żoną.
Potem nadeszła pandemia i poczułam, że dosłownie tonę w biurowej rzeczywistości w pracy, podczas gdy wszyscy dookoła poddawani byli kwarantannie. Musiałam zorganizować opiekę dla dzieci, upewniając się, że ich podstawowe potrzeby są zaspokojone. Szybko zmierzałam na samo dno. Tak szybko, że właściwie miałam wrażenie, że do moich nóg jest przyczepiona kotwica.
Mój niepokój osiągnął przerażający poziom i pewnego dnia, gdy napisałam do swojego męża, że może jestem tylko ciężarem dla naszej rodziny, zdałam sobie sprawę, że potrzebuję pomocy. Szybko.
To zawstydzające, że musisz w takiej sytuacji napisać do szefa i powiedzieć, że nie wrócisz do biura, ponieważ siedzisz na środku salonu i masz atak paniki podczas przerwy obiadowej.
To nie powinno być krępujące. Ale czułam się upokorzona. Czułam, że sama do tego doprowadziłam i że to wszystko moja wina.
Byłam zwinięta w kłębek, szlochałam i zastanawiałam się, dlaczego wszyscy mnie nienawidzą. I czy moja rodzina naprawdę mnie potrzebuje, czy aby nie czują do mnie urazy. Poczułam małe ukłucie i impuls w mojej głowie, który mówił, że muszę to poskładać, że muszę wziąć się w garść i wrócić na spotkanie, które nawet nie było zbyt ważne.
Miałam wtedy załamanie psychiczne i mój mózg prawdopodobnie wszedł w tryb zadaniowy. Zaprogramował mnie na to, abym postawiła w tej sytuacji swoją pracę na pierwszym miejscu. Nie pomyślałam o tym, żeby zadzwonić do specjalisty, który pomógłby mi w jednym z moich najciemniejszych momentów życia.
Wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo ta cała instytucja pracy korporacyjnej zawiodła kobiety. Obiad jemy przy biurku, a wieczorem w łóżku odpowiadamy na maile. Czujemy się winne, że pominęłyśmy spotkanie, aby móc obejrzeć nasze dziecko na szkolnym przedstawieniu. Wychodzimy z biura o 17.00, aby odebrać dzieci od niani lub z przedszkola i spotykamy się z dezaprobatą innych pracowników.
Niestety dopiero kulminacja pandemii i załamanie psychiczne pomogły mi to zrozumieć. Obecnie pracuję nad przeprogramowaniem mojego mózgu na to, że najpierw muszę dbać o siebie. Mam wiele złych nawyków dotyczących bycia produktywną, które wymagają natychmiastowego przerwania.
Zasługujemy na coś lepszego. Zasługujemy na elastyczne i przychylne harmonogramy i godziny pracy. Zasługujemy na tyle samo, co nasi męscy odpowiednicy w pracy. Zasługujemy na to, by nie czuć się zawstydzonymi i zawodzącymi innych, gdy musimy zostać w domu z chorym dzieckiem. Zasługujemy na zespół zarządzający, który pyta swoich pracowników o ich zdrowie psychiczne i sprawia, że jest to otwarta rozmowa.
Wszystkie jesteśmy niesamowite. Nie powinnyśmy być karane za posiadanie dzieci i pracy. Albo powinnyśmy móc wziąć kilka dni wolnego, bo czasami naprawdę potrzebujemy przerwy.
Zasługujemy na szacunek i zrozumienie.
Zacznijmy więc rozmowę od nowa. Niech słuchają. Bądźmy postępowe. Jeśli coś ma się zmienić, musimy zrobić trochę hałasu.
Nie wstydź się bycia w trybie 'Mama', będąc w pracy. Bądź z tego dumna".