Czy dziewczynka musi nosić warkoczyki i różowe sukienki, by być kochaną przez dziadków? Rodzice Magdy nie akceptują stylu wnuczki, ich zdaniem jest zbyt chłopięcy. Obwiniają Magdę, że robi dziecku krzywdę, ale jej zdaniem jest wręcz odwrotnie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Gdy na świat przyszła nasza córka, nigdy jej nie ubierałam w sukienki i stroniłam od różowych kreacji. Uważam, że dziecko to nie lalka i osobiście nie podoba mi się to, co niektóre matki robią z dziewczynkami. Kokardy we włosach, opaski, kolorowe spineczki, tiule i inne falbanki i to na placu zabaw. Dziecko nie ma się jak ruszyć, nie mówiąc o tym, jak musi być mu gorąco w rajstopkach, które są niezbędne, by dopełnić stylizację.
Gdy Sonia była mała, postawiłam na wygodę i uniwersalne kolory. Nie patrzyłam na to, czy ubranie wisi na wieszaku dla chłopców czy dla dziewczynek. Kupowałam to, co mi się podobało i było praktyczne. Zawsze trudno było to zrozumieć moim rodzicom, którzy usilnie kupowali sukienki. Nie uważałam wtedy tego za problem. Prezent jak każdy inny, choć większości z nich z metkami oddawałam dalej. Sukienki zakładałam córce na święta i inne okazje, ale jej było niewygodnie. Buntowała i nie chciała ich nosić. Zupełnie mnie to nie dziwi, sama nie jestem fanką spódnic.
Gdy poszła do przedszkola, mimo rewii mody wśród dziewczynek jakoś nadal nie przekonała się do spódniczek. Za to coraz częściej zaczęła sygnalizować, co jej się podoba, a co nie. Bardzo mnie to ucieszyło. To fajne, gdy dziecko ma swoje własne zdanie. W sklepach dokonywała wyboru ubrań i potem konsekwentnie nosiła je do przedszkola.
Zbyt chłopięco
Moi rodzice wielokrotnie zwracali nam uwagę na fakt, że ubieramy ją zbyt chłopięco i powinniśmy coś z tym zrobić. Mimo tłumaczenia, że tak jej się podoba, tak jest jej wygodnie, dalej brnęli w swoje pomysły. Zaczęli nas zasypywać spódniczkami, sukienkami i różowymi zabawkami przy każdej możliwej okazji.
Początkowo grzecznie zwracałam im uwagę, że to sprawia przykrość Soni. Pokazuje to tylko, że nie wiedzą, co lubi i co jej się podoba. W prezentach przecież chodzi o radość obdarowanego, a nie przyjemność tego, co wręcza prezent. Niestety i to nie pomogło, a sytuacja zaczęła się robić mocno napięta.
Oprócz lalek i ubranek, które nie podobały się córce, zaczęły się pojawiać bardziej agresywne komentarza, że 'wygląda jak chłopak', że 'to wstyd tak ubierać dziewczynkę'. Ale i nie oszczędzali wnuczki: 'Soniu, tak brzydko wyglądasz w tym kolorze', 'Soniu, nie masz normalnych ubrań?', 'To mama kupuje ci takie nieładne ubranka i każe ci je zakładać?', 'Chyba nie chcesz, by się z ciebie dzieci w szkole śmiały?', 'Może pojedziesz z babcią na zakupy, coś ładnego ci kupi?'... Broniłam córkę, jak mogłam, ale moi rodzie są nieugięci. Pewnego dnia doszło do sytuacji, która przepełniła czarę goryczy.
Dozwolone tylko dla chłopaków
Nie widzę nic złego w tym, by dziewczynka ubierała się tak, jak chce. Nie lubię tego podziału, że to tylko dla chłopców, a to tylko dla dziewczynek. Uważam, że to bardzo ogranicza i szufladkuje. Postanowiliśmy wychować córkę tak, by stereotypowe podziały płciowe, jak najmniej ją dotykały. Nie mówię o wychowaniu w zupełnej neutralności płciowej, choć z tym także nie mam problemu.
Uważam, że każdy z nas ma prawo podejmować decyzje co do swojego wyglądu i dbać o to, by czuć się dobrze we własnej skórze. Właśnie tego chcemy nauczyć nasze dziecko. Zawsze znajdzie w nas oparcie, a także będziemy szanować jej decyzje. Córka woli dresy ze Spidermanem zamiast tych jednorożcami? Jak dla mnie super! Woli samochody wyścigowe od Barbie, też ekstra. Co w tym złego? Skoro to jej wybór.
Tego było zbyt wiele
Podczas jednego z niedzielnych obiadów Sonia z dumą oświadczyła moim rodzicom, że postanowiła obciąć włosy. Do tej pory miała włosy do ramion, które spinała gumką w kitkę. Cięcie miało być radykalne. Oczywiście, zamiast ugryźć się w język, moja mama wypaliła: 'Na chłopaka? Czyście oszaleli?!'. Sonia wybiegła z płaczem.
'Dlaczego dziadkowie tak bardzo mnie nie lubią?' - usłyszałam, a serce pękło mi na pół. Bo jak wyjaśnić dziecku taką postawę dziadków. Jak usprawiedliwić tę nieustanną krytykę i niezadowolenie. Nie da się. Powiedziałam tylko, że niestety w życiu często spotykamy ludzi, którzy nie zawsze rozumieją nasze wybory, ale nigdy nie powinniśmy się starać ich zadowolić. Trzeba żyć zgodnie z samym sobą i trzymać się ludzi, którzy nas akceptują. Dla tych, którzy nie są w stanie nas zaakceptować i kochać takimi, jakimi jesteśmy, po prostu szkoda czasu.
Zapytała tylko, czy tyczy się to także dziadków. Powiedziałam, że absolutnie każdego i od dziś będziemy ich odwiedzać i gościć u siebie tylko i wyłącznie, jeśli ona wyrazi taką chęć. Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do fryzjera. Właśnie minął miesiąc, odkąd nie miałam kontaktu z rodzicami. Czy zrozumieją swój błąd? Nadal mam taką nadzieję".