"Byłam na wielu weselach. Często to naprawdę fajne imprezy. Osobiście jestem zachwycona weselami z wodzirejami. Angażują całą salę i odciągają od kotleta, skutecznie zachęcając do wkroczenia na parkiet. Bawią się i dzieci i dorośli, samotni i ci, co przybyli parami. Także seniorzy świetnie się bawią. Zabawy są proste, więc każdy nadąża za krokami. Jest wesoło, ale i z klasą. Jednak ostatnio byłam na weselu, które mnie zszokowało. Pamiętam z dzieciństwa rodzinne wiejskie wesela, gdzie alkoholu nie wylewano za kołnierz, były bójki i sprośne zabawy. Nikt nie zwracał uwagi na dzieci, a najlepiej bawili się nietrzeźwi wujkowie. Choć i często młodzież lubiła te niegrzeczne zabawy, by na legalu móc się pomacać przy wszystkich. Myślałam, że takie imprezy to przeszłość, za którą nikt nie tęskni. Ale byłam w błędzie.
Gdy dostaliśmy zaproszenie do kuzynki na wesele, bardzo się ucieszyłam. To, jak dziś wygadają wesela, bardzo mi się podoba, a że dzieciaki podrosły, pomyśleliśmy, że fajnie będzie je zabrać z nami. Potańczą i się pobawią, jak nie z nami, to z innymi dzieciakami.
Zaczęło się niewinnie, ale dość niesmacznie. Okazało się, że żarciki rzucane do panny młodej dotyczące jej cnoty i picie alkoholu na akord to był dopiero początek. O północy zaczął się maraton zabaw, które (o dziwo!) bardzo ucieszyły znaczną część gości. Ja? Ja szczerze chciałabym odzobaczyć to, co zobaczyłam, ale najbardziej to i tak żal mi było dzieci. Zabawy otworzyła sztafeta w piciu alkoholu na czas. Panowie kontra panie, a potem rozpoczęły się zabawy parami. Klasyki sprzed kilkudziesięciu lat. Kobiety siedziały z butelką między nogami, a panowie z ogórkiem na sznurku przypiętym do paska, celowali do "dziurki". Potem panowie zamienili zwisające warzywo na chochelkę, którą mieli uderzać w patelnię, która pani zasłaniała pośladki - dokładnie tak jak na ostatnich dożynkach, które zbulwersowały Polaków. Naturalnie falując lędzwiami w rytm muzyki. Każda kolejna zabawa przypominała stosunek seksualny, co podpite towarzystwo niezmiernie bawiło.
Było i jedzenie banana, którego panowie trzymali między nogami, czy też przekładanie przez panie jajka przez nogawkę partnera. Oczywiście poczynając od rozporka, kończąc na mankiecie. Było także piłowanie drewna, czyli pan i pani stali tyłem do siebie w rozkroku i łapali się za ręce między nogami. W rytm muzyki przeciągali ręce na swoją stronę, imitując piłowanie drewna. Konkurencje wykonywały pary, ale i zupełnie losowe zestawy męsko-damskie. Zdarzali się starsi panowie po 50. w parze z podlotkami. Ja czułam się zażenowana poziomem zabaw i naprawdę miałam ochotę opuścić lokal, powstrzymywało mnie jedynie to, że wypadłoby się pożegnać z młodą parą, która, rzecz jasna, była bardzo zajęta.
Przeraża mnie, że nie każdy był zdegustowany. Wokół zebrało się sporo zachwyconych chętnych do zabaw, jak i gapiów ochoczo kibicujących i podnieconych tymi wszystkimi sprośnymi zabawami. Wśród obserwatorów nie brakowało dzieci, zaciekawionych tym, co się dzieje. Pociechy były w przeróżnym wieku. Obserwowały nie tylko ewidentnie pijanych rodziców czy innych członków rodziny, ale i te pseudoseksualne akty. Ani to wesołe, ani zabawne, ani mądre.
Takie zabawy to co najwyżej nadają się na wieczór panieński. Moim zdaniem para młoda powinna przemyśleć, że na weselu będą dzieci i zastrzec muzykom, by takich zabaw absolutnie nie było. Lub przekazać gościom, że na wesele przybywamy bez dzieci.
Ja na przyszłość będę pytać, jaki klimat ma mieć wesele. Te 'wiejskie' i 'w starym stylu' zamierzam omijać wielkim łukiem."
Czytaj także: https://mamadu.pl/163726,wesele-bez-dzieci-mlodzi-kaza-zaplacic-za-talerzyk-rodzicom