Czy każdy trzylatek musi chodzić do przedszkola? Niekoniecznie, jednak utarło się, że takie maluchy otrzymują pierwszą lekcję kontaktów społecznych i zabaw wspierających rozwój w placówkach edukacyjnych. Moja kuzynka stoi przed dylematem - posłać córkę do nie najlepszego przedszkola, czy pozwolić zająć się dzieckiem babci.
Reklama.
Reklama.
Nie widziałyśmy się chyba ze dwa lata i nagle okazało się, że słodki berbeć, którego zdjęcia oglądałam, chodzi, biega i rozmawia, jak szalony. Na rodzinnym spotkaniu moja kuzynka poskarżyła się na problem z przedszkolem, do którego chce wysłać swoją córeczkę. Jednocześnie bardzo korzystną ofertę przedstawiła jej mama, która zaproponowała rezygnację z przedszkola na rzecz pogłębienia kontaktów babcia-wnuczka.
- Nie dostaliśmy się do prywatnego przedszkola, na którym nam zależało, ale jesteśmy na liście przyjętych do publicznego w naszej okolicy. Niestety nie ma najlepszej renomy - zamartwiała się Anka. Zastanawiają się z mężem, czy nie poczekać i nie puścić małej do placówki dopiero za rok lub wysłać do publicznego przedszkola w oczekiwaniu na wymarzone miejsce.
Z propozycją opieki nad wnuczką zgłosiła się babcia, która jest już na emeryturze. - Powiedziała, żebyśmy w ogóle nie posyłali małej do przedszkola. Ona chętnie się zajmie naszą córką. Mówiła, że jest jeszcze za mała, a po co robić jej przykrość, wysyłając do gorszej placówki. "Po co ma chodzić byle gdzie" - relacjonowała moja kuzynka.
Z ofertą babci jednak wiążą się pewne problemy. Babcia podupadła na zdrowiu w ostatnim roku po przebytym covidzie, w dodatku codziennie musieliby odwozić córkę do innej dzielnicy, a potem ją odbierać. Przedszkole, do którego dziewczynka się dostała, jest o wiele bliżej.
- Poza tym nie wiem, czy czegoś nie odbiorę mojej córce, nie posyłając jej do przedszkola. To jednak nauka socjalizacji, będzie miała profilowane zajęcia i zabawy, które wpłyną na jej rozwój. Babcia nie zapewni tylu rozrywek - wylicza Anka. - Z drugiej strony opieka babci nic mnie nie kosztuje, a mam pewność, że mała zawsze będzie najedzona i otoczona miłością.
Anka najchętniej przystałaby na propozycję swojej mamy, ale jej mąż uważa, że trzeba posłać dziecko do przedszkola. - Podejrzewam, że nie chce mieć "długu" wobec teściowej. I zanim jeszcze zdążyliśmy dobrze się zastanowić, już zaczął narzekać na dojazdy z małą do mieszkania mamy - tłumaczyła.
Gdyby mała poszła do przedszkola "pod domem" to ona odprowadzałaby dziecko, w przypadku wyboru babci - tata, bo on używa auta do dojazdów do pracy. - Poza tym, wiesz, to moja mama, kocham ją, moja córka ją kocha, ale czy chciałabym, aby spędzały ze sobą tyle czasu? - zastanawiała się.
- Nie chcę pozbawiać mojej córki ważnego etapu w życiu. Ja sama nie chodziłam do przedszkola i mi tego nie brakowało. Miałam ciebie i innych kuzynów, ale moja córka jest jedynaczką i w sumie nie mamy wielu znajomych z dziećmi, z którymi mogłaby złapać kontakt - mówiła.
Choć potwierdzili już wolę przyjęcia córki do publicznego przedszkola, Anka dalej martwi się, czy nie zrezygnować z niego i nie zrobić miejsca dzieciom, których rodzice po prostu nie mają takiego jak oni wyboru.