– Pamiętam ten moment bardzo dobrze, choć było to przecież już kilka lat temu. Urodziłam moją córkę, poród trwał 8 godzin, byłam wykończona, ale też oczywiście niezwykle szczęśliwa. Jeszcze w szpitalu zaczęły się pierwsze pielgrzymki gości – przyjechała moja mama, a następnego dnia teściowie.
Wszyscy chcieli zobaczyć malutką, zachwycali się jej rączkami, paluszkami i gęstą czupryną na głowie. Pękałam z dumy, że mamy taką cudowną córeczkę – opowiada Maria, obecnie mama 5-latki.
– Po powrocie do domu w ciągu miesiąca przychodzili kolejni najbliżsi. Moja siostra, siostra męża, ciocia, dwie bliskie koleżanki, które jeszcze nie miały dzieci. I wtedy coś mnie tknęło w tych wizytach. Coś powodowało mój dyskomfort, jakiś wydawałoby się nieuzasadniony żal i smutek.
W końcu to zrozumiałam – nikt, dosłownie nikt nie interesował się mną. Moja mama jeszcze w szpitalu rzuciła: "Jak się czujesz?”, a gdy odparłam, że jak po kilkugodzinnym, trudnym porodzie, kiwnęła tylko głową i powiedziała: "Na szczęście już po”.
Później nikt z rodziny ani znajomych nie interesował się moim samopoczuciem, jakbym była… niewidzialna. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Liczyło się tylko dziecko, czy szybko nauczyło się pić mleko z piersi, jak śpi, czy dużo płacze.
Dlaczego nikt nie pytał, jak ja się czuję? Jak odnajduję się w nowej roli? Czy nie jestem zmęczona? Czy czegoś mi nie potrzeba? Wszyscy zakładali, że po prostu muszę sobie dawać radę, bo zostałam matką, więc takie jest moje zadanie. To było bardzo przytłaczające, do dziś pamiętam tę dominującą samotność, pomimo że byłam otoczona najbliższymi mi ludźmi – kontynuuje Maria.
Przyznaje, że minęły kolejne dwa czy trzy miesiące i w natłoku obowiązków przestała myśleć o tych emocjach, które towarzyszyły jej na początku. Nie zapomniała jednak tego, jak czuła się niewidzialna i teraz, gdy urodziła dziecko jej przyjaciółka, postanowiła działać.
- Nie wiem, czy ona ma wsparcie najbliższych, czy czuje się podobnie jak ja po narodzinach dziecka. Chcę jednak za wszelką cenę dać jej do zrozumienia, że ją widzę, jestem z nią, może na mnie polegać, jeśli tylko będzie potrzebować, by komuś się zwierzyć, wypłakać, ponarzekać. Mnie tego brakowało.
I nie chodzi o to, że żądałam bycia w centrum uwagi po narodzinach dziecka. To nie był egoizm, tylko wołanie o pomoc. Po prostu uważam, że młoda mama, zaraz po porodzie, powinna być tak samo zauważona i otoczona opieką jak maluszek – dodaje Maria.
Narodziny dziecka to piękna chwila dla całej rodziny, ale radość przyjścia na świat noworodka nie powinna przysłonić nam potrzeb mamy. W końcu to ona jest tutaj centralną postacią – nosiła ciążę, urodziła, na nią głównie w pierwszych miesiącach życia dziecka spada opieka nad nim. Otoczmy mamy troską, nawet gdy nie mówią wprost, że potrzebują wsparcia. Co więcej, nawet wtedy, gdy mówią, że sobie świetnie radzą.
Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, napisz do mnie: iza.orlicz@mamadu.pl
Czytaj także: https://mamadu.pl/156457,zmeczenie-i-zlosc-na-dziecko-to-efekt-przemeczenia-mlodych-mam