- Przychodzą do mnie z płaczem i świadectwem z czerwonym paskiem w ręku. Proszą o miejsce - mówi jedna z pracownic sekretariatu podwarszawskiej szkoły i dodaje: - Walczyli o miejsca w najlepszych liceach w Warszawie, nie udało się i zostali z niczym. Teraz błagają o jakiekolwiek, a mnie pęka serce, gdy na nich patrzę i muszę odesłać z kwitkiem, bo u nas również nie ma żadnego wolnego miejsca.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rekrutacja do liceum to właściwie pierwszy tak poważny sprawdzian w życiu dzieci. Stres związany z samymi przygotowaniami, egzaminem ósmoklasisty i punktami, które mają otworzyć przed nimi bramy najlepszych szkół. W tym roku moje dwie córki walczyły o miejsce w warszawskich liceach. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że punktem kulminacyjnym jest sam egzamin ósmoklasisty i najgorsze będzie już za nami. Jak ja się myliłam!
Jest połowa sierpnia, a jedna z moich córek wciąż walczy o miejsce w liceum i wciąż czeka. Nie dlatego, że czegoś nie zdała, nie dlatego, że jej nie zależało, nie dlatego, że miała słabe oceny, ale z powodu najgorszego systemu rekrutacji, jaki widziałam.
Kto to wymyślił? Kto skazał nasze dzieci na te katusze? Te dzieci, które chwilę temu przeszły tak trudny okres nauczania zdalnego, te, które to podobno są przyszłością narodu. Ale od początku, bo nie każdy wie, co zafundowano nastolatkom.
Rekrutacja do liceów 20022/2023
Etap I - egzamin ósmoklasisty, oczekiwanie na wyniki, wybór liceum marzeń. Mmm… tak by się wydawało, jednak nie wybiera się tylko jednego, ale również 5, 10, 15 innych, do których potencjalnie chce się dostać.
Zaledwie miesiąc później, bo 20.07, szkoły podają listy kandydatów, którzy zostali do nich przyjęci, a uczniowie mają tydzień na potwierdzenie woli przyjęcia. Jeśli na tym etapie dziecko dostało się do wymarzonego liceum - gratulacje - zaledwie w połowie wakacji możecie odetchnąć i zacząć swój urlop. Ale takich dzieci niestety nie jest dużo i tu właściwie zaczyna się obłęd.
Szkoły podają listy przyjętych, które nie mają nic wspólnego z tym, kto we wrześniu trafi do tych klas. Jak to możliwe?
Przez system, który chyba został stworzony w czyimś narkotycznym śnie, bo trudno uwierzyć, że ktoś myślący racjonalnie mógłby wpaść na coś takiego. Ale do rzeczy. Opowiem to na przykładzie mojej córki, byście lepiej mogli zrozumieć coś, co jest tak pokręcone, że trudno to pojąć.
Moja córka została przyjęta już w rekrutacji podstawowej (nie każdy miał to szczęście), ale do liceum z końca swojej listy, na której miała 6 wybranych szkół. Po tym teoretycznie rozpoczyna się rekrutacja uzupełniająca.
Dzwonimy do biura edukacji, by poznać jej zasady i ku naszemu zdziwieniu słyszymy, że choć córka nie chce iść do liceum z końca listy (umieściła je awaryjnie, ale nie jest to szkoła jej marzeń), najlepszym, co może zrobić, jest potwierdzenie woli, a następnie złożenie papierów do jak największej liczby liceów (również tych, w których wcześniej nie ubiegała się o miejsce).
Oznacza to, że na wszelki wypadek (dla nas) mamy zablokować miejsce komuś, kto chciałby dostać się do liceum z końca listy mojej córki. Jeśli większość osób postąpiła podobnie, ogłoszona liczba wolnych miejsc w liceach nie ma nic wspólnego z rzeczywistą liczbą tych miejsc.
Składamy więc papiery w kolejnych liceach i do 12.08 czekamy na ogłoszenie listy osób przyjętych. Oczywiście i tym razem lista ta może nie być wiarygodną, bo jeśli kandydat dostanie się do kilku szkół, zablokuje innym miejsca, jednocześnie blokując miejsce w szkole, w której je potwierdził po wynikach rekrutacji podstawowej. Pogubiliście się? Nic dziwnego!
Pomyślcie więc, jak czują się dzieci, które błądzą w tym labiryncie idiotycznych przepisów. Dlaczego potwierdzenie woli przyjęcia do liceum nie blokuje danej osobie możliwości ubiegania się o kolejne miejsca?! Wystarczyłaby jedna zmiana, by uniknąć 2 miesięcy stresu dzieci. Bo, jak pokazałam, po 12.08 wciąż będą następowały rotacje ze względu na przepisy, które to wręcz zalecają, sugerując potwierdzenie woli i dalsze branie udziału w rekrutacji.
Dwa miesiące wakacji upłyną nam na składaniu podań, sprawdzaniu wyników, przewożeniu papierów z jednej szkoły do drugiej i ciągłym czekaniu. Gdybym w tym nie uczestniczyła, myślałabym, że to żart.
Zafundowano naszym dzieciom dwumiesięczny stres, rodzicom też, bo choć jestem dorosła, trudno nie przeżywać tego razem z dzieckiem. Z tą różnicą, że my, dorośli, gdy ktoś "pluje nam w twarz", wiemy, jak zareagować, a nasze dzieci dostały gratis w pakiecie z egzaminami dwumiesięczny stres, frustrację, rozczarowanie.
Ilu piątkowych uczniów nie dostanie się do żadnego liceum? Ilu odbierze to jako porażkę, choć tak się starali? Mam mocne poczucie, że coś tu poszło nie tak. Szkoda, że po raz kolejny najwyższą cenę zapłacą dzieci.