Czasem dzieci zjada irracjonalny strach przed lekarzem i boją się wizyty u specjalisty. Medycy powinni w takich sytuacjach wykazać się cierpliwością i empatią, a wielu z nich w takich sytuacjach odmawia pomocy. Podobna sytuacja spotkała naszą czytelniczkę, gdy udała się do laryngologa z córką.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wizyty u lekarzy często wzbudzają w dzieciach lęk, nie powinno to być jednak powodem tego, że specjalista odmówi zbadania dziecka.
Otrzymaliśmy list od czytelniczki, której lekarka tylko po spojrzeniu na dziecko powiedziała, że nie zbada go, "bo ono nie współpracuje".
Kobieta jest oburzona postawą lekarki i uważa, że została tak potraktowana, bo przyszła na wizytę w ramach NFZ, a nie w ramach prywatnej praktyki lekarskiej.
Na wizytę u lekarza zapisy jak do papieża
"W tym tygodniu byłam z dzieckiem na kontroli u laryngologa. To lekarka, która poleciło mi wielu znajomych rodziców. Zapewniali, że to kobieta z doświadczeniem, która sprawnie radzi sobie z dziećmi. Mamy bowiem wśród znajomych kilkoro dzieci np. z problemami z trzecim migdałem. Ja z córką dostałam polecenie od logopedy, by sprawdzić, czy problemy logopedyczne nie wynikają z jakichś problemów laryngologicznych, więc dla upewnienia i tzw. świętego spokoju postanowiłam udać się z dzieckiem do takiego lekarza" - rozpoczyna swój list Agnieszka, mama 4-letniej Mai.
Kobieta opowiedziała o tym, jak wyglądają zapisy do laryngologa dziecięcego w jej mieście: "Okazało się, że polecana pani doktor przyjmuje w ramach NFZ. To zawsze spore ułatwienie finansowe. Ale teraz mam podejrzenia, że to poniekąd w związku z tym nastąpiły inne przeszkody. Mianowicie, udałam się z dzieckiem na wizytę do specjalisty i już od progu przeżyłam niemiłe zaskoczenie. Pani doktor, która samodzielnie prowadzi gabinet, nie ma nikogo do pomocy, kto zajmuje się np. rejestracją pacjentów. Efekt jest taki, że pacjenci, którzy chcą się zapisać telefonicznie na wizytę, wydzwaniają bezskutecznie do gabinetu.
A pani doktor telefonów nie odbiera, bo w tym samym czasie przyjmuje pacjentów. Nie ma więc praktycznie żadnej możliwości zapisania się na wizytę, jeśli nie jest się na miejscu i nie ma się możliwości przyjścia do gabinetu osobiście w celu rejestracji. Mnie się tych nerwowych telefonów udało uniknąć bezwiednie, bo mieszkam blisko gabinetu i po prostu kiedyś przy okazji zaszłam zapisać tam dziecko" - kontynuuje opowieść nasza czytelniczka.
Niemiła lekarka, ale kompetentna?
Mama Mai opowiedziała też o przebiegu samej wizyty: "Na szczęście telefon jest w czasie wizyty wyciszony, więc przynajmniej nie ma tego natężenia dźwięków, lekarz jako tako może się jednak na badaniu pacjenta skupić. A gdy już mowa o samym badaniu. Moja córka ma 4 lata i jako to dziecko w takim wieku – wszędzie jej pełno. Gdy weszliśmy do gabinetu, to zanim siadła, obejrzała dokładnie narzędzia laryngologiczne, plakaty na ścianach itp. A gdy usiadła, z zaciekawieniem rozglądała się i machała nogami.
Lekarka chyba przyzwyczajona bardziej do dorosłych pacjentów (choć chwalona przecież przez rodziców dzieci?), już od wejścia czujnym okiem obserwowała znad biurka moje dziecko. Po przeprowadzeniu wywiadu lekarskiego kobieta chciała zbadać dziecko, więc zaczęła przygotowywać wszystkie potrzebne jej sprzęty. Moja córka w tym czasie trochę się skrzywiła i przestraszyła, bo to była jej pierwsza wizyta u tego typu specjalisty" - przyznaje w dalszej części listu Agnieszka.
"Lekarka, widząc grymasy na twarzy dziecka, zaprzestała działań. Stwierdziła, że widzi po dziecku, że jest niewspółpracujące, że może mu zajrzeć do gardła, ale nie obiecuje, że coś uda się ustalić. Z wielką łaską obejrzała dziecko, chociaż Maja nawet nie pisnęła słówkiem czy nie zapłakała. Właściwie po tej wizycie nie dowiedziałam się nic nowego. Wyszłam stamtąd zniesmaczona i oburzona postawą lekarki wobec mojego dziecka, czyli jej pacjenta. Skończy się po raz kolejny tak, że mimo wizyty na NFZ, będę musiała iść z dzieckiem drugi raz na wizytę do kogoś bardziej kompetentnego, kto udziela porad tylko odpłatnie i nie ma umowy z NFZ. Mnie na to stać, ale co mają zrobić rodzice, którzy nie mają pieniędzy na tego typu specjalistów, a ci, którzy pracują w ramach NFZ, nie udzielają odpowiedniej pomocy?" - pyta zdziwiona czytelniczka.
Wadliwy system opieki zdrowotnej
Na koniec listu mama Mai zadaje kilka trafnych pytań: "Jak to jest, że też ci sami lekarze, którzy pracują w poradniach i szpitalach na NFZ, w prywatnych gabinetach pomagają dużo bardziej, bo dostają od każdego pacjenta lepsze pieniądze niż wtedy, gdy to fundusz im wypłaca na pacjenta? Gdzie się podziali prawdziwi lekarze, z powołania, którzy pracują wśród ludzi, pomagając im, a nie tylko patrzą na pieniądze, zakładają prywatne praktyki i kombinują, jak tu jak najwięcej zarobić?" - kończy swój list kobieta.
Jeśli udajemy się do lekarza z jakimś problemem, można go skonsultować u innego niezależnego specjalisty, by mieć jak najszersze spojrzenie. Szczególnie jeśli konsultujemy coś, co negatywnie wpływa na nasze zdrowie i wymaga ingerencji medycznej. Wychodzimy z założenia, że jesteśmy tylko ludźmi i lekarzowi również może się zdarzyć pomyłka. Jeśli ktoś inny też potwierdza daną diagnozę, będziemy mieli większą pewność.
Podobnie jest w przypadku lekarzy, którzy się dla nas nie sprawdzają. Po przeczytaniu listu naszej czytelniczki nasuwa się porada, by problem dziecka skonsultowała u innych specjalistów, do których przecież znowu może się zapisać w ramach NFZ. Wiadomo, w prywatnych gabinetach są mniej odległe terminy, szybciej możemy umówić wizytę. Ale nasz system niestety ma wady, których z dnia na dzień nie przeskoczymy, dlatego tyle z nas faktycznie równolegle do NFZ leczy się w prywatnych gabinetach.
Co do zachowania lekarza, my jako pacjenci mamy swoje prawa, a empatyczne traktowanie pacjenta (szczególnie dziecka!) to część procesu leczenia. Przez postawę lekarki dziecko może mieć uraz w stosunku do lekarzy i wizyty w gabinetach mogą wywoływać w nim niemiłe wspomnienia. W takiej sytuacji najlepiej byłoby zwrócić uwagę lekarzowi, że jego zachowanie względem pacjenta jest nieodpowiednie.