Myśleliście, że najgorsze są wakacje z dziećmi? O nie, to oni zepsują każdy urlop
List czytelniczki
28 lipca 2022, 10:06·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 lipca 2022, 10:06
"Jak jeszcze raz przeczytam, że dzieci przeszkadzają komuś w odpoczynku na wakacjach, to chyba wybuchnę" - zaczyna swój list Joanna. Kobieta właśnie wróciła z rodziną z wakacji all inclusive w Hiszpanii i nie ma najlepszego zdania o turystach z Polski. Jedna grupa turystów szczególnie popsuła je wypoczynek i nie były to małe dzieci.
Reklama.
Reklama.
Nie ma przesady w żartach o turystach z Polski
"Naszych rodaków wyraźnie widać od początku. W samolocie co prawda nie klaskali, ale zachowywali się bardzo głośno. Radośnie rozpijali to, co kupili w sklepie bezcłowym" - zaczyna opowieść kobieta, która podróżowała z mężem i trzyletnią córeczką.
Grupa, która od razu rzuciła się jej w oczy to cztery pary, jak pisze, na oko po 40. "Tlenione, opalone na heban blondyny i brzuchaci faceci. Zachowywali się głośno, śmiali się, przeklinali - nie przystoi, ale co zrobić. Zagadywałam córkę i modliłam się, żeby byli zakwaterowani w innym hotelu. Niestety. Mało, że ten sam obiekt, to jeszcze znaleźliśmy się w centrum ich życia, bo mieli pokoje wokół naszego" - pisze Joanna.
Kobieta zaznacza, że nie chciała się uprzedzać, ale już w drodze z lotniska do hotelu, wspomniani turyści byli mocno nietrzeźwi. "Warto chyba wspomnieć, że na miejscu byliśmy o 12.30, a oni ledwo trzymali się na nogach. Zanim się rozpakowaliśmy, słychać ich było przy basenie. Zachowywali się jak banda spuszczonych ze smyczy nastolatków" - dodaje.
Autorka listu pisze, że na szczęście hałaśliwi goście chyba nieco przecenili swoje możliwości i o 18.00 już nikogo nie było widać. "Spędziliśmy z córką i mężem cudowny wieczór przy basenie. Mąż zasugerował, że może to tak tylko na początku urlopu, że później będzie spokój. Ale nie, słyszałam ich całą noc. Rozmowy, trzaskanie drzwiami, kompletowanie wspomnień..." - czytamy w liście.
Rano bardzo się wstydzili
Następnego ranka, jedna z kobiet podeszła do Joanny przy śniadaniu. Przeprosiła młodą rodzinę i przyznała, że wspólnie z przyjaciółmi po raz pierwszy wyjechali na wakacje bez dzieci, które w końcu podorastały. "Już miał być spokój, ale zaraz po śniadaniu usiedli przy basenie i zaczęli kolejną imprezę. Skakali do basenu, zjeżdżali na zjeżdżalni, przepychając się między dziećmi..." - wyjaśnia.
Kolejne dni, jak wynika z relacji turystki, nie wyglądały lepiej. Codziennie od rana nad basenem alkohol, przekleństwa i hałas. Pewnego dnia nasza czytelniczka wybrała się na organizowaną przez hotel wycieczkę do pobliskiego miasteczka. "Oczywiście kto pojechał z nami? Brawo, zgadliście. Mam wrażenie, ze nawet tam zburzyli spokój mieszkańców" - czytamy.
"Co tu dużo mówić, obora, jakich mało. To był najgorszy tydzień wakacji w moim życiu. Cały czas skupiałam się na tym, żeby zabrać jak najdalej od nich córkę, żeby nie oglądała tych patoli, bo innych słów na nich nie mam" - podsumowuje smutno zachowanie urlopowiczów Joanna.
I żeby nie było, że komuś dzieci przeszkadzają
"A potem czytam, że komuś dzieci za ścianą płakały albo, że rodzice nie uciszali ich w stołówce. Nie wiecie ludzie, co to znaczy przeżyć wakacje z własnych koszmarów. Tu było wszystko, głośne piski, bieganie toples, sikanie obok basenu, wymioty, przekleństwa, wywrotki po pijaku... Brak słów. Wstyd się było odzywać po polsku, żeby ktoś nas nie wziął za ich znajomych" - pisze bez ogródek kobieta.
Joanna nie kryje, że ma żal do obsługi hotelu, że nie reagowali. "Wiem, że w takich miejscach turysta ma zawsze rację. Dotąd w zażenowanie wprawiali mnie głównie Rosjanie, w tym roku na wakacjach nie spotkałam żadnych, ale niestety Polacy doskonale wypełnili tę lukę" - przyznaje.
"Najgorsi wczasowicze to kilka zaprzyjaźnionych polskich par po 40. Jadą bez dzieci i zachowują się jak nastolatki, ale mają więcej kasy, więc więcej piją i głośniej się zachowują. Serio, ludzie, nie jesteście w tych hotelach sami" - kończy swój list Joanna.
Wakacje od kultury
Każdy z nas, jadąc na wakacje, chce się świetnie bawić i przywieźć jak najpiękniejsze wspomnienia. Niestety dla niektórych nie jest istotne zwiedzanie, ale wypicie za cały koszt wycieczki. All inclusive to dostęp do trunków bez limitu, który kończy się często jak opisana przez Joannę historia.
Niezależnie od tego, gdzie i z kim wyjeżdżamy, warto nie tracić nad sobą kontroli, opisane wydarzenia są niegodne człowieka kulturalnego. Ciężko wytłumaczyć, czemu ludzie upijają się do tego stopnia. Skoro tłumaczą się, że pozbyli się hamulców, bo wyjechali w końcu bez dzieci, to czemu nie pomyślą o dzieciach innych ludzi, które muszą na to patrzeć?
Warto czasem pomyśleć o innych. Tak z przyzwoitości.