"Nigdy nie podobały mi się dziecięce zabawy, w których występuje jakiś element udawanej agresji czy przemocy. Najpierw mój syn bawił się z kolegami w policjantów i przestępców, ale na szczęście wystarczyła mu odznaka policyjna, kajdanki i czapka.
Gdy zapytał o pistolet, powiedziałam, że dobrze wyszkolony policjant da sobie radę z przestępcami bez użycia broni. Wtedy odpowiedział tylko, że to właśnie on jest takim policjantem i było po sprawie. Teraz jednak chłopcy z osiedla zaczęli bawić się 'w wojnę' i mój syn zapytał mnie, czy mogę kupić mu karabin” – pisze Marta.
Próbowała odwlec ten zakup w czasie, miała nadzieję, że chłopcy zaczną bawić się w coś innego i nie będzie mu przykro, że nie kupi mu zabawkowej broni.
"Zdaję sobie sprawę z tego, że dzieci, zwłaszcza chłopcy mogą przeżywać fascynację tematyką militarną. Samoloty wojskowe, czołgi, pistolety, karabiny – pewnie to wszystko jest w kręgu ich zainteresowań.
Wiem też, że za taką zabawą nie kryje się żadna forma prawdziwej przemocy, ale jednak dziecko uczy się pewnych zachowań. Wie, że pistolet daje fizyczną przewagę, bo może powiedzieć: 'Stój, bo strzelam' lub po prostu kogoś na niby zastrzelić.
Wszyscy w rodzinie wiedzą, jaki jest mój stosunek do tego typu zabawek, a pomimo to teściowa jak zawsze postąpiła po swojemu. Kilka dni temu, po wspólnym obiedzie wręczyła mojemu synowi ogromny plastikowy karabin. Oczywiście moje dziecko było zachwycone, a ja naprawdę zła” – opisuje Marta.
Dodaje, że syn z zabawką od babci praktycznie się nie rozstaje, a jej jest coraz bardziej wstyd, bo wszędzie zaczął ją zabierać.
"Nie chcę mu jej po prostu zabrać i schować lub wyrzucić, bo wiem, że byłoby to nie fair. Z drugiej strony mam coraz bardziej dosyć tej zabawy z bronią w ręku. Ostatnio zabrał karabin do parku, bo stwierdził, że może mu się przydać.
Próbowałam mu to wyperswadować, przeprowadziłam z nim rozmowę na temat prawdziwej broni i tego, do czego służy, ale moje tłumaczenia nic nie dały. Powtarzał słowa babci, że 'przecież to tylko zabawka'. Z jednej strony tak, zgadzam się, ale i tak uważam, że to niewłaściwe.
Teściowa kupuje mu karabin, mój mąż twierdzi, żebym nie przesadzała, a ja w obliczu tego, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów, uważam, że syn nie powinien mieć takiej zabawki. Działania zbrojne w Ukrainie się toczą, giną ludzie, a moje dziecko beztrosko bawi się 'w wojnę'.
Wiem, że jest tylko małym chłopcem i naprawdę nie wiem, co zrobić. Czy odpuścić i liczyć na to, że ten etap sam przejdzie, czy po raz kolejny tłumaczyć, że taka zabawa jest po prostu niewłaściwa. Czasem mam wrażenie, że tylko ja tak myślę. Czy naprawdę jestem w tym odosobniona?" – dodaje Marta.
Psychologowie przyznają, że dzieci lubią bawić się "w wojnę”, bo zwykle podczas takiej zabawy dużo się dzieje. Są pościgi, ucieczki, zasadzki, wybuchy, do tego twoje dziecko czuje się jak bohater, gdy wygrywa, bo udało mu się pokonać wroga.
Niektórzy psychologowie są zdania, że zabawki militarne mogą podsycać lub wywoływać zachowania agresywne, zwłaszcza gdy dziecko szuka w zabawie ujścia dla swojej złości czy gniewu. Dlatego tak ważne jest, by zawsze tłumaczyć dziecku, że żadne agresywne zachowanie, np. bicie innych w zabawie lub w codziennych kontaktach z rówieśnikami, nie jest dopuszczalne.
Czytaj także: https://mamadu.pl/137255,zabawa-plastikowym-pistoletem-uczy-przemocy