Siedziałam w poczekalni przyszpitalnej przychodni. Przyjechałam w roli kierowcy i towarzystwa. Do gabinetów chirurga czy ortopedy czekali głównie starsi ludzie. Jednak za jednymi z drzwi słychać było przeraźliwy płacz dziecka, rozdzierający serce. Jako mama trójki dzieci byłam w stanie wyobrazić sobie, co tam się dzieje.
Reklama.
Reklama.
Poranek spędziłam w kolejce w przychodni, ale to, co tam zobaczyłam, jest jak miód na serce. Mamo z poczekalni, jesteś moją bohaterką.
Dziewczynka płakała na badaniu, mama nawet na chwilę nie dała po sobie poznać, że też przeżywa to, czego doświadcza jej córka.
Kobieta zachowała spokój i pomogła dziecku odzyskać równowagę. Oto jak tego dokonała.
Ból, żal, strach...
Po chwili otworzyły się drzwi, z gabinetu wyszła śliczna dziewczynka, szybko okazało się, że bardzo podobna do mamy. Mała miała może 5 lat, pociągała nosem, jej buzia była zalana łzami. Na rączce wielki opatrunek - było pobranie krwi, po wcześniejszych dźwiękach dobiegających z gabinetu wnioskuję, że niełatwe.
Kilkadziesiąt osób w poczekalni patrzyło na te dwie. Jedni z politowaniem, inni ze współczuciem. Jestem w stanie bez większego wysiłku wyobrazić sobie, co się działo w środku. Krew trzeba pobrać do badania, dziecko, wie, ale i tak się boi. Trzyma się, póki nie zobaczy pielęgniarki z igłą. Wtedy cała odwaga mija, dziecko wyrywa się i płacze. Pielęgniarka mówi, że to nic a nic nie boli, ale to nie prawda.
Mama trzyma dziecko, chce, żeby było już po wszystkim, zalewa ją pot, sama nie wie, czy z upału, czy ze stresu, ale wie, że tak trzeba. Trzyma dziecko i szepcze mu do ucha zaklęcie, które znają tylko one dwie. Raz, dwa, trzy, zaraz będzie po wszystkim, to tylko chwila, zaraz będzie dobrze.
Matce wszystko podchodzi do góry, pewnie nie zjadła śniadania, rano ściśnięty żołądek na to nie pozwolił. Nie wiem, ile razy nią byłam. Wiele w każdym razie. Ale już są na zewnątrz, wyszły. Mama nie pogania córki, nie uspokaja na siłę, nie dostrzega tych kilkudziesięciu par oczu, które są w nie wlepione.
Tylko spokojnie
Z braku lepszych rozrywek słucham tego co, ale przede wszystkim - jak, ta kobieta mówi do córki. A jest się czemu przysłuchiwać, bo jej zachowanie powinno zostać nagrane i rozpowszechniane jako wzorcowe. Siada, bierze córkę na kolana. Nie pogania, przytula, pozwala, żeby łzy po buzi jej córki płynęły powoli, cały czas powtarza tylko: "jestem z ciebie dumna, bardzo dumna".
Dziewczynka płacze, już nie tak wylewnie jak minutę wcześniej, ale słowa wciąż grzęzną jej w gardle. Mama pozwala jej przeżyć to, czego przed chwilą doświadczyła. Jest spokojna, cała jej postawa mówi, że ma czas, jest tu dla córki.
Jej miękki głos na chwilę ucisza całą poczekalnię. "jestem z ciebie dumna" - jest jak piosenka, kołysanka, która trafiła dokładnie w ten miękki środek w sercach zniecierpliwionych pacjentów. Po tej kobiecie nie widać skrępowania ani zniecierpliwienia, ma czas. Razem z córką są jakby w bańce, odcięte od reszty pacjentów.
"Bałam się i płakałam" - mówi dziewczynka. "Wiem, ale mimo to byłaś bardzo dzielna, jestem z ciebie dumna, ty też powinnaś" - odpowiada matka. Kobieta spokojnie opowiada córce, że badania, które jej przeprowadzono, dla nikogo nie są łatwe, ona sama też się bała, kiedy była ostatnio. Córka podnosi na nią oczy, zdziwiona mówi, że myślała, że dorośli się nie boją badań. Mama wyjaśnia, że każdy jest nieco zaniepokojony w takiej sytuacji.
Dłuższą chwilę rozmawiają o tym, jakie odpowiedzi ma dać badanie i dlaczego było takie ważne. Mama co jakiś czas podkreśla, że ma najdzielniejszą córeczkę na świecie. Pyta, do kogo dziewczynka chciałaby zadzwonić, żeby pochwalić się, jaka była odważna. Na twarzy pięciolatki nie ma już śladu po łzach, dziewczynka lekko się uśmiecha. Uwierzyła mamie.
Przejrzała się w oczach tej niesamowitej kobiety i nie tylko zapomniała o bólu, który zadała jej igła, ale uwierzyła w siebie, w swoją odwagę. Myślę, że wszyscy w poczekalni podziwialiśmy odwagę tej małej i z wielkim szacunkiem przyglądaliśmy się jej relacji z mamą. Po dłuższej chwili wstały i wyszły za ręce, uśmiechając się do ludzi, którzy zostali. Pozostawiły po sobie tę ciszę i atmosferę miłości.
Żałuję, mamo z poczekalni, że nie podeszłam ci powiedzieć, jaka jesteś niesamowita, mądra i cierpliwa. Nie chciałam przerywać waszej chwili. Jeśli jednak kiedyś przypadkiem trafisz aż tutaj i przeczytasz ten artykuł, wiem, że domyślisz się, że to o tobie. Jesteś niesamowitą matką, najlepszą, jaką mogła mieć twoja córeczka.