Obrażona panna młoda
"Panna młoda obraziła się na mnie, bo nie zostałam na poprawinach. To jakiś obowiązek?" fot. Unsplash

"W poprzedni weekend ślub brała moja najlepsza przyjaciółka ze studiów. Niestety obraziła się, bo po weselu pojechałam z rodziną do domu, zamiast zostać na poprawinach".

REKLAMA

Ślub przyjaciółki ze studiów

"W poprzedni weekend moja przyjaciółka ze studiów wychodziła za mąż. Przez kilka tygodni głowiłam się, czy w ogóle przyjechać na jej ślub: mam w domu 3-letnie dziecko, a wesele miało odbyć się 200 km od miejsca mojego zamieszkania. Kawał drogi, a już zwłaszcza jeśli jedzie się z małym dzieckiem.

Brałam pod uwagę różne rozwiązania i myślałam nawet, żeby pojechać na sam ślub, bez męża i dziecka. Stanęło jednak na tym, że pojechaliśmy wszyscy. Nie ukrywam, że było to dla nas dosyć problematyczne i kosztowne.

Dziecko na weselu

Wiadomo jak to jest na weselach z dzieckiem: maluch szybko się męczy i ciągle mu coś przeszkadza. A to jest za głośno, a to za dużo ludzi. Wieczorem, kiedy mały chciał spać, zmienialiśmy się z mężem tak, by jedno z nas zawsze zostawało w pokoju z maluchem. W tym czasie drugie, głównie ja, schodziło na dół, na sale, żeby pobyć z innymi gośćmi. Spać poszłam dopiero po 2:00 w nocy, a zabawę, mimo wszystko, uważałam za udaną.

Tak jak wspomniałam, nocleg mieliśmy w tym samym dworku, w którym było wesele, więc mój syn co jakiś czas budził się od dźwięków muzyki. Przez to rano był niewyspany, rozdrażniony i marudny, a do tego zaczął go męczyć katar.

Uznaliśmy z mężem, że nie będziemy nawet czekać na śniadanie, które miało być dopiero od 9:00, tylko od razu zaczęliśmy się pakować, żeby wrócić do domu. Większość gości jeszcze spała, więc poszłam tylko zapukać do świeżo upieczonych małżonków, żeby podziękować im za przyjęcie.

Poprawiny to obowiązek, nie przyjemność

Moja przyjaciółka nie była zbyt zadowolona, że 'już' jedziemy i próbowała przekonać mnie, żebyśmy jednak na tych poprawinach zostali. Niby rozumiała, że jesteśmy pomęczeni, mamy jeszcze trochę drogi do przejechania i co kluczowe, mój syn źle się czuje, ale widziałam, że jest... niezadowolona. Powiedziała nawet, że wczoraj 'wyglądał, jakby wszystko było w porządku'.

Trochę zirytowała mnie ta uwaga, bo poczułam się tak, jakby podejrzewała, że ją oszukuję. Zresztą co ona może wiedzieć o dzieciach, skoro żadnego jeszcze nie ma? Uparłam się przy swoim i w końcu się pożegnałyśmy. Było jednak jakoś... oschle. Po kilku dniach dowiedziałam się od wspólnych znajomych, tak jak podejrzewałam, że panna młoda ma do mnie żal. Nie było mi trudno się tego domyślić, bo całkowicie przestała się do mnie odzywać.

Czy naprawdę poprawiny to jakiś święty obowiązek? Czy to naprawdę konieczne, żeby męczyć ludzi dwa dni z rzędu? Jestem zdrowa i młoda, ale nie ukrywam, że poprawiny to dla mnie jakaś pomyłka. Ile można jeść, pić alkohol, tańczyć i nie spać? Przecież potem trzeba iść do pracy, zająć się sobą. Czyjś ślub to nie jest najważniejsza sprawa w moim życiu i powód do tego, żeby zapomnieć o swoich obowiązkach czy zdrowiu. A tym bardziej o dziecku.

Czytaj także: