mamDu_avatar

To nawet jedno dziecko tygodniowo. Słowa ratowniczki powinien przed latem przeczytać każdy rodzic

Dominika Lange

31 maja 2022, 09:29 · 3 minuty czytania
Zbliżają się wakacje, przed nami coraz więcej ciepłych słonecznych dni – a wręcz gorących, bo jak zapowiadają synoptycy, w tym roku czekają nas afrykańskie upały. I właśnie w takich okolicznościach dzieci najczęściej wchodzą do wody, także do rzek – mówi ratowniczka Stołecznego WOPR, Adrianna Błasiak. Zapytaliśmy, dlaczego to niebezpieczne.


To nawet jedno dziecko tygodniowo. Słowa ratowniczki powinien przed latem przeczytać każdy rodzic

Dominika Lange
31 maja 2022, 09:29 • 1 minuta czytania
Zbliżają się wakacje, przed nami coraz więcej ciepłych słonecznych dni – a wręcz gorących, bo jak zapowiadają synoptycy, w tym roku czekają nas afrykańskie upały. I właśnie w takich okolicznościach dzieci najczęściej wchodzą do wody, także do rzek – mówi ratowniczka Stołecznego WOPR, Adrianna Błasiak. Zapytaliśmy, dlaczego to niebezpieczne.
Adrianna Błasiak, instruktor WOPR, zdradziła, co jest największym zagrożeniem dla kąpiących się w rzece dzieci. FOT. MAREK ZIELINSKI/AGENCJA SE/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Co roku, mimo apeli mundurowych i ratowników, dzieci wchodzą w lato do rzek. To niesie dla nich ogromne zagrożenie.
  • Jak mówi instruktor WOPR, Adrianna Błasiak, rzeki są nieprzewidywalne i niebezpieczne. Tworzą się tam wiry i tzw. "podwójne dno", które może się pod nami zapaść.
  • Ratowniczka zdradziła, że tylko na jednej z warszawskich plaż, w okresie letnim, przynajmniej jedno dziecko tygodniowo jest wyciągane z rzeki.

Rzeki nie są do kąpania

Mimo że ratownicy i służby od lat apelują, by dzieci nie kąpały się w rzekach, co roku powtarza się ten sam scenariusz: przychodzi lato, a te dzieci, które nie wyjechały na wczasy, szukają ochłody i zabawy bliżej domu. I wiele z nich, czasami samych a czasami pod okiem rodziców, rusza w kierunku pobliskich rzek.

Ale, jak alarmują ratownicy wodni, rzeki nie są do kąpieli. – Rzeki są bardzo niebezpieczne i dzieci nie powinny się w nich kąpać. Największym zagrożeniem jest nurt, który może pociągnąć dziecko w dół rzeki – mówi w rozmowie z nami Adrianna Błasiak, instruktorka Stołecznego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

To właśnie za sprawą nurtu dno i głębokość rzeki stale się zmieniają. Tam, gdzie jednego dnia poziom wody sięgał nam do kolan, następnego dnia może być już o wiele głębiej. Zagrożeniem są też częste na rzekach wiry, które z dużą siłą mogą wciągnąć nas pod wodę i tzw. "podwójne dno", które może się pod nami zapaść.

Wiry i nurt to nie jedyne zagrożenia

Jednak lista zagrożeń, które niesie za sobą kąpiel w rzece jest o wiele dłuższa. Jak wskazuje Adrianna Błasiak, rzeki są nieprzewidywalne i nigdy nie wiemy, co jest pod wodą. – Z nurtem, także po dnie, płyną różne rzeczy, które mogą podciąć dziecku nogi. To jest chwila: dziecko wpadnie do wody i popłynie z nurtem – mówi ratowniczka i instruktorka.

Są też zagrożenia, o których mało kto myśli: na rzekach są szlaki żeglowne, więc mogą nimi płynąć motorówki czy żaglówki, co dodatkowo oddziałuje na nurty rzek. Do tego na polskich rzekach, nie tylko tych większych, jest sporo budowli: podpory mostów czy konstrukcje hydrotechniczne. – To są jedne z najbardziej niebezpiecznych miejsc w rzekach, tworzą się tam wiry – dodaje Adrianna Błasiak.

Kąpiel kontrolowana

Warta, Bug czy Wisła to tylko niektóre rzeki, które nie cieszą się zbyt dobrą renomą, a mimo to, co roku ratownicy mają tam dużo pracy. – W wakacje w Warszawie na plaży "Poniatówka" wyciągamy z wody albo poszukujemy przynajmniej jednego dziecka tygodniowo. Jest gorąco, dzieci wchodzą do wody. Tam jest niebezpiecznie i są takie uskoki, że przez kilka metrów od brzegu poziom wody jest do kostek, a chwilę później mamy dwa metry głębokości. To ogromne zagrożenie nie tylko dla dzieci – zaznacza ratowniczka.

Dzieci nie zawsze wybierają się nad rzekę "na własną rękę". Te młodsze przychodzą tam z rodzicami, którzy jednak nie zawsze są w stanie ich upilnować: zajmują się swoimi sprawami, opalają się, przeglądają internet w telefonie, odrywają od nich wzrok. Ale, co istotne, dorośli nie mają też świadomości tego, że rzeki są dla ich dzieci ogromnym zagrożeniem. I niektóre sytuacje, choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać im się niewinne, prowadzą do tragedii.

– W lato na "Poniatówce" skoczyłam do wody po dziecko, które bawiło się w wodzie pod okiem rodzica. W tym miejscu poziom rzeki sięgał dziecku do łydek – a skoro było płytko, to zdaniem rodzica też bezpiecznie. Jednak w tym miejscu latem pływają tramwaje wodne, pod którymi, kiedy stają, wytwarza się bardzo silny nurt. Ten mocny nurt zaczął wciągać dziecko pod tramwaj. Wskoczyłam do wody i wyciągnęłam je z rzeki, ale nurt był tak silny, że sama musiałam chwycić rękę koleżanki, żeby z niego wyjść.

Adrianna Błasiak dodaje, że na brzegu czekał na nią kompletnie nieświadomy zagrożenia rodzic dziecka. – Był przekonany, że dziecko poradziłoby sobie z tym nurtem samo. Z doświadczenia jednak wiem, że nie – mówi.

Bezpieczni nad wodą

Skoro my, dorośli, nie rozumiemy, jakimi prawami rządzi się woda, to tym bardziej ciężko wymagać tego od najmłodszych. Zamiast niepotrzebnie ryzykować, lepiej zostać na brzegu rzeki i na kąpiele z dziećmi wybrać inne, bezpieczniejsze miejsca. Czyli jakie?

Jak przekonuje ratowniczka WOPR, odpowiedź na to pytanie jest krótka: do wody można wchodzić tam, gdzie są ratownicy. – Są trzy podstawowe zasady bezpieczeństwa: do wody wchodzimy tylko i wyłącznie w miejscach, w których są ratownicy, słuchamy ich wskazówek i nigdy nie łączymy wody z alkoholem – podsumowuje Adrianna Błasiak.

Czytaj także: https://mamadu.pl/131661,czy-zauwazysz-dziecko-ktore-sie-topi-film-test-basen