Wózki dziecięce, które przeszkadzają sąsiadom na klatce schodowej, to temat tak stary, jak same blokowiska. Ile to jest historii o aferach, że starszej pani przeszkadzał wózek albo panowie nie mogli przejść z meblami, bo w korytarzu stała ciężka gondola dla niemowlaka? Oto jedna z takich absurdalnych historii, która przydarzyła się młodym rodzicom z warszawskiego osiedla. Ich wózek komuś przeszkadzał, więc... wystawiono go na śmietnik! I to nie koniec historii.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mieszkając w bloku, trzeba pamiętać o tym, że to dom wielorodzinny, więc musimy się dostosować i czasem pójść na kompromisy.
Historia z jednego z warszawskich osiedli pokazuje, jak często ludziom brak zrozumienia - pewna mama opowiedziała na Facebooku o tym, jak ktoś wystawił jej wózek dziecięcy na śmietnik.
Afery o dziecięce wózki, hulajnogi i rowery trwają odkąd istnieją blokowiska. Ludzie, pamiętajcie o tym, że czasem wystarczy poprosić o przeniesienie sprzętu, zamiast złośliwie przenosić nie swoje rzeczy gdzie popadnie.
Mieszkanie w bloku rządzi się innymi prawami niż mieszkanie w domu jednorodzinnym. To wiele rodzin i mieszkańców, którzy muszą jakoś ze sobą współżyć, a wiadomo – nie zawsze jest łatwo i nie zawsze się da. A to ktoś głośniej puszcza muzykę i zaprasza gości w środku tygodnia, ktoś inny zostawia przy wejściu do piwnicy wózek, bo nie ma windy, a na 3. piętro ciężko wprowadzić wielką masywną gondolę z niemowlakiem w środku.
Szczególnie w starym budownictwie to spory problem, bo nikt nie wyznaczył w nich wózkowni czy rowerowni, w których można by przechowywać pojazd dla dziecka. A ten jest ciężki, zajmuje dużo miejsca, nie mieści się w mieszkaniu. Sąsiedzi więc – zwłaszcza ci starsi, którzy szybko zapomnieli, jak to jest mieć małe dzieci – robią awantury i problemy młodym rodzicom, którzy często nie mają, gdzie tego dziecięcego wózka podziać.
Wózek zawadza to na śmietnik z nim
Na facebookowej grupie dla mieszkańców jednej z warszawskich dzielnic pojawił się post młodej mamy. Kobieta opisała niemiłą sytuację, która spotkała ją ze strony sąsiadów z bloku, w którym mieszka. Piszemy o tym ku przestrodze, bo tacy ludzie zdarzają się niestety wszędzie – nie tylko w Warszawie.
Mama ku przestrodze innych opisała, co ją spotkało. Jak zawsze zostawiła na klatce wózek dziecięcy, w którym był śpiworek dla dziecka, okulary przeciwsłoneczne i inne tego typu rzeczy, które zazwyczaj mamy przechowują w przegródkach wózka. Niestety któremuś z sąsiadów wózek bardzo przeszkadzał. Znamy mnóstwo historii o awanturach o pozostawiony na klatce wózek – nawet jeśli był on w miejscu, w którym nikomu z zasady nie przeszkadzał, np. w wolnej przestrzeni, w której inni przechowują rowery czy dziecięce hulajnogi.
W tym przypadku młodej mamie nikt nie zwrócił uwagi, spotkało ją coś o wiele gorszego. Pani Ola napisała w swoim poście, że szuka kogoś, kto widział, kto wyprowadził z klatki w bloku wózek jej dziecka i zostawił go z całą zawartością koło osiedlowych śmietników. Przy koszach na śmieci nikt nie zorientował się, że wózek może do kogoś należeć – zazwyczaj wystawia się tam przedmioty, które chcemy, by ktoś po prostu zabrał. W tym przypadku wózek nie zniknął, ale zabrane zostały zostawione w nim rzeczy: wspomniany śpiworek i okulary przeciwsłoneczne.
Pani Ola apeluje, by rodzice uważali na wózki, które zostawiają na klatce, bo w ich otoczeniu również mogą mieszkać osoby, którym brak empatii i zamiast poprosić o przestawienie wózka, złośliwie wyprowadzą go na śmietnik. Kobieta zauważa, że wcześniej nikt nie zwrócił jej uwagi, że wózek komuś przeszkadza: "Ktoś złośliwie wystawił wózek z całą zawartością do śmietnika. Potem ktoś przywłaszczył sobie całą jego zawartość".
W rozmowie z nami, pani Ola dodała: „Niestety mamy podejrzenia co do pewnej osoby z naszego bloku, ale to wszystko. Oczywiście nikt nic nie widział. Na odnalezienie rzeczy z wózka nawet nie liczę”. W tym przypadku nikt nic nie widział i nie pomógł młodym rodzicom. Dobrze, że pani Ola wraz z mężem sami odnaleźli wyprowadzony na śmietnik wózek swojego dziecka.
Sąsiedzi nie zawsze pomocni
Apelujemy do mieszkańców bloków – miejcie choć trochę zrozumienia dla młodych rodziców. Często zostawiają oni dziecięce wózki na klatkach, bo po prostu nie mają w domu miejsca czy warunków na przechowywanie tak dużego sprzętu. Jeśli wózek stoi w nieodpowiednim miejscu lub komuś przeszkadza, czasem warto przyjaźnie poprosić o zmianę miejsca przechowywania.
Nie wolno nigdy przenosić takich rzeczy samodzielnie, szczególnie na śmietnik, gdzie ktoś nieświadomy całej sytuacji może wózek po prostu sobie przywłaszczyć, a to już jest kradzież. Pani Ola wie, że ze sprawą nic się nie da zrobić. Sama przyznaje, że jedyne, co udało się ustalić, to zawęzić czas wyprowadzenia wózka: "Jedyna poszlaka to nagrania z kamery samochodowej. One zawęziły czas wyprowadzenia wózka i pokazały, że jedna z sąsiadek w tym czasie wyjeżdżała z garażu. Ale oczywiście nikt nic nie widział i nic nie wie..." – opowiada kobieta.
Całe szczęście w tym, że rodzice sami wózek odnaleźli. Co by było, gdyby ze śmietnika ktoś wózek zabrał? Nie każdy przecież może sobie pozwolić z dnia na dzień na kupno nowego wózka, gdy stary ktoś wyniesie na śmietnik, a ktoś inny go zabierze, "bo przecież stał przy śmietniku, tak jakby ktoś chciał go oddać za bezcen". Ta historia przestrzega przed tym, by mieszkając w bloku, próbować godzić się na kompromisy.
Ja sama jestem mamą dwójki małych dzieci i mieszkam w bloku. Ile razy proszono mnie o przestawienie wózka, bo zastawia wejście do piwnicy, to tylko ja sama wiem. Kiedy wiem, że w danym miejscu pojazd dziecka będzie innym zawadzał, staram się dla niego znaleźć inne, bardziej dogodne miejsce. Tym sposobem wózek parkuję koło drzwi wejściowych do mieszkania, ale mamy to szczęście, że klatka schodowa jest szeroka, a wózek nie blokuje nikomu przejścia.
Drugą sprawą jest też empatia i zrozumienie ze strony sąsiadów, którzy wiedzą, że w mieszkaniu nie zawsze jest możliwość przechowania wózka. A kolejna rzecz jest taka, że ja również nie awanturuję się z innymi mamami, które zostawiają czasem na korytarzu wózki. Wiem, jak to jest i wiem, że czasem nie ma wyjścia. Ludzie, trochę zrozumienia i empatii – może czasem się zdarzyć tak, że to wy będziecie tego miejsca na korytarzu potrzebowali, by postawić wózek wnuczki czy rowerek siostrzeńca i co wtedy?