"Mąż powiedział mi, że żałuje, że mamy dzieci. Pękło mi serce"
"Mąż powiedział mi, że żałuje, że mamy dzieci. Pękło mi serce" fot. Kevin Laminto / Unsplash
REKLAMA

Według badań 2/3 par, którym urodziło się dziecko, w ciągu pierwszych 3 lat po jego pojawieniu się na świecie przeżyje poważny kryzys w związku. 13 proc. z tych par rozstanie się.

Terapeutka par Marlena Kazoń powiedziała kiedyś w rozmowie dotyczącej zdrad w dadHero.pl: "Zwykle w trzecim roku relacji pojawia się pierwszy kryzys. Często, by go pogrzebać, pary decydują się na ślub lub dziecko. To próby podtrzymania idealnego obrazu związku. Pomiędzy 5 a 8 rokiem bycia razem dostrzega się jednak więcej złych rzeczy w partnerze".

Ta sytuacja dotyczy Pauliny, matki dwójki dzieci w wieku 7 i 4 lat, która właśnie usłyszała od męża: "Żałuję, że mamy dzieci". Te słowa były podsumowaniem wielodniowej kłótni, w której kobieta starała się przekazać mężowi, że czuje się zaniedbywana.

"Do tej pory to ja wszystko ograniałam, cały dom stał na moich barkach. Ignacy tylko przychodził z pracy i narzekał na hałas. 'Kiedy położysz ich spać?', pytał mnie, ale sam nie garnął się do pomocy. W końcu powiedziałam dość. Chciałam zostać przez niego zauważona, jako kobieta, a nie tylko matka jego dzieci" - wspomina Paulina.

Przez kilka dni toczyli długie rozmowy. A raczej to ona mówiła, a on słuchał. W końcu wykrzyczał jej, że "ma dość codziennego jazgotu, chce odzyskać swoje życie sprzed dzieci i czasów, kiedy ją poznał".

"Czułam, jakby w ten sposób mówił mi: jesteś największym błędem, jaki popełniłem w życiu" - żali się Paulina. "Ja i nasze dzieci".

Kobieta czuje, że w ciągu ostatnich lat bardzo oddalili się od siebie z mężem. Nie potrafi na nowo nawiązać z nim więzi, choć starała się organizować romantyczne kolacje i wyjścia do kina.

"Błagałam moją matkę, aby przyjechała zająć się dziećmi, byśmy mogli wyjść na kolację na miasto. Gdy tylko mi się to udało, on mówił, że jest zbyt zmęczony, aby gdziekolwiek się ruszyć. Poddałam się z czasem, dałam mu spokój" - opowiada Paulina i dodaje, że teraz ma świadomość, że pozwoliła tej relacji się wypalić.

"Zdarzało się, że Ignacy mówił mi, że źle wychowuję nasze dzieci. Synek był w jego oczach mięczakiem, który boi się ciemności w wieku 7 lat, a córka wydawała mu się przeze mnie rozpieszczona. Prawda jest taka, że uwielbiam nasze dzieci, chciałabym im przychylić nieba. Wszystko wokół nich robię sama, nic dziwnego, że je rozpieściłam, chcę, żeby czuły się kochane" - tłumaczy się Paulina.

W jej liście wybrzmiewa ciągle nuta usprawiedliwiania męża za jego wybuchy gniewu, brak troski o dzieci i zaangażowania w sprawy rodzinne. Mąż zarabia więcej niż ona, więc czuje się zobligowana do przejęcia większej ilości obowiązków domowych. Stworzyła dla niego i dzieci idealny dom i trudno uwierzyć jej w to, że wszystko może się skończyć.

"Ja ciągle go kocham, to ojciec moich dzieci. Wierzę, że w końcu zaangażuje się w ich wychowanie, pokocha je tak, jak ja. Może, gdy będą starsze, zabierze syna na piłkę, a córkę na plac zabaw?" - domyśla się kobieta.

Paulina wie, że obraz rodziców, którzy ledwo znoszą swoją obecność w jednym pomieszczeniu jest raniący dla dzieci. Nie potrafi jednak opuścić męża. Wierzy, że się opamięta i otoczy troską ją oraz dzieci.

"Może pójdziemy na terapię?" - pyta sama siebie Paulina. "Jesteśmy razem od 10 lat, nie mogę uwierzyć w to, że on mnie już nie kocha".

Podobnie jak Paulina wierzymy w to, że terapia małżeńska może pomóc jej i mężowi w naprawie relacji. Z jej listu wybrzmiewa bezbrzeżny smutek, ale prawdopodobnie kryje się pod nim złość na męża i niewypowiedziane na głos rozczarowanie związkiem.

Rozmowa z osobą trzecią pomoże kobiecie spojrzeć na małżeństwo trzeźwym okiem, które oceni, czy związek ma szanse przetrwania.

Dzieci tej rodziny codziennie patrzą na zmęczoną i poniżoną przez ojca matkę. Obraz dotyczący małżeństwa, który wyniosą z domu, nie będzie dobry. Dla nich warto zawalczyć o związek lub rozstać się w zgodzie, rozumiejąc, że rodzicami jest się zawsze, a w związkach się bywa.

Czytaj także: