"Krzysiu, nie syp piachem w oczy". Scena z placu zabaw obnaża obłudę matek, którą tak ukrywają
List czytelniczki
18 maja 2022, 11:58·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 maja 2022, 11:58
Plac zabaw to niezły miks dzieci i rodziców. Na huśtawce spotkają się nie tylko różne dziecięce charakterki, ale o odmienne style wychowania. Zupełnie inne podejście do dziecka może dziwić. Nasza czytelniczka nie rozumie np. dlaczego niektórzy rodzice zwracają swoim pociechom uwagę mocno od niechcenia. Może to robią to tylko dla świętego spokoju?
Reklama.
Reklama.
Na palcu zabaw można zauważyć cały wachlarz metod wychowawczych stosowanych przez rodziców.
Zawsze możesz trafić na kogoś, kto zupełnie inaczej podchodzi do wychowania.
Czy są jakieś wspólne zasady, których powinni się trzymać wszyscy rodzice?
"Każdy z nas wychowuje swoje dziecko inaczej i ma do tego pełne prawo. Jednak potem te dzieci stykają się ze sobą na placu zabaw, w przedszkolu, szkole i mamy niezły miks zachowań dzieci, ale i zasad, które dzieci uważają za 'normalne'. Nagle okazuje się, że coś, co jest dla jednego rodzica ważne, pracuje nad tym, dla innego absolutnie nie ma znaczenia. Jednak nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak wielu rodziców udaje, że coś chce osiągnąć, a nie robić nic? Ale od początku.
Jak większość rodziców bywam z dzieckiem na placu zabaw, tu oczywiście najbardziej widzę, na co pozwalają czy reagują rodzice. Tu najłatwiej zauważyć "złe zachowanie dzieci". Dla ścisłości - nie uważam, że dzieci są niegrzeczne, bo to my rodzice ustalmy, co w naszym mniemaniu jest niewłaściwe i reagując w taki, a nie inny sposób dajemy znać dziecku, że powinno skorygować zachowanie. Uważam, też, że nie chodzi tylko o negowanie, ale o to, by dać dziecku wskazówkę. Tak więc gdy malec wali kogoś łopatką po głowie, no cóż, wypadałoby zareagować, wyjaśnić, w czym rzecz.
Choć oczywiście z uśmiechem na twarzy nie patrzyłabym, jak ktoś okłada moje dziecko. To jednak rozumiem, że maluchy jeszcze wielu rzeczy nie rozumieją i potrzebują wsparcia dorosłych. Konkretnych wytycznych, jasnych reakcji i na litość boską konsekwencji!
Matko, jaka ty nudna jesteś!
Dziecko wysypuje usilnie piach z piaskownicy. Niby nic takiego, ale po coś ten piach jest piaskownicy, a nie na całym placu zabaw. Maluch nosi wiaderkiem piasek na konstrukcję i rozsypuje, no nadal niby nic, ale dzieci wpadają w poślizg. Przedszkolak siedzi na huśtawce i nie chce zejść i ustąpić innym, no niby ma do tego prawo, chce się bawić. Dziecko zabiera z rąk innego malucha foremki, nie ma awantury, nikt nie płacze, więc chyba nic się nie dzieje. Takich sytuacji z podwórka bez większej dramy można mnożyć w nieskończoność.
I teraz wkracza matka, która stwierdza, że musi zwrócić uwagę swojemu dziecku. Bezpłciowe, monotonne i powtarzane wielokrotnie do znudzenia uwagi w stylu: 'Krzysiu, nie syp piaskiem w dzieci', 'Haniu, nie zabieraj łopatki dziecku', 'Michasiu, baw się ładnie'.
Bo zaraz...
Uwagi, które nic nie wynoszą, bo są nudne, absolutnie bez wyrazu, a co za tym idzie totalnie bez sensu. Więc po co w ogóle ten wysiłek? Dlaczego rodzice tak bardzo boją się dodać energii w swoje wypowiedzi? Nie mówię, o krzyczeniu, ale o zmianie barwy głosu, intonacji i konkretnym formułowaniu wypowiedzi? Jak słyszę prośbę mamy, by jej dziecko nie sypało piaskiem na inne dzieci, ale mówi to z takim samym tonem, jak przed chwilą synkowi opisywała chmurki na niebie, czy pieski bawiące się na trawniku. To co ten maluch z tego ma zrozumieć? Przy tym jeszcze ledwo podnosi wzrok znad telefonu, bo o podejściu do dziecka już totalnie nie ma mowy.
Co ma na celu to śmiertelnie nudne powtarzanie dokładnie tego samego komunikatu 20 razy? Używanie argumentu, z jak nie przestanie, to pójdą do domu, ale nigdy nie idą. Po co się odzywa, skoro zupełnie nie wpłynie to na zachowanie dziecka? Po co te uwagi z trzeciego rządu, których dziecko i tak nie słyszy, bo nawet nie ma szansy. Po co zgrywasz taką zainteresowaną, skoro absolutnie nie obchodzi cię, co robi twoje dziecko?
No przecież reaguję
I tak sobie myślę, że może zupełnie nie chodzi o dziecko? Może ją tak naprawdę nie obchodzi, o to co robi na placu zabaw, jak się bawi. Przecież jest bezpieczne, a ona ma chwile wytchnienia (tak jestem to w stanie świetnie zrozumieć, każda z nas potrzebuje tego luzu). Może sypanie piasku czy wyrywanie zabawek mieści się w jej stylu wychowania. Dopóki nie okłada kogoś łopatką, czy nie spycha ze zjeżdżalni, to w sumie nic złego się nie dzieje. To po co histeryzować?
Więc, po co w ogóle się odzywa? Może rzecz w tym, by przed innymi rodzicami robić wrażenie, że niby coś robi? By nikt nie zarzucił, jej, że się nie interesuje. No w końcu próbowała, a że nie wyszło... no cóż."
Jak mówić do dziecka, by słuchało?
Skuteczna komunikacja z dzieckiem nie należy do najprostszych. Jak mówić, by maluch jednak słyszał, co do niego się mówi? Dziecko może bagatelizować prośby dlatego, że po prostu zwyczajnie ich nie słyszy. W końcu jest bardzo zajęte zabawą. Warto malucha zawołać do siebie albo podejść do niego i powiedzieć krótko i jasno, o co chodzi. Ważny jest kontakt wzrokowy. Polecenia powinny być formułowane jasno, precyzyjnie i zrozumiale. Należy dostosować język do wieku i możliwości intelektualnych dziecka.
Warto pamiętać, że konsekwencja jest bardzo istotnym aspektem w komunikacji z dzieckiem. Jeśli nie dotrzymujesz słowa, uczysz je, że nie musi cię słuchać. Zamiast rzucać słowa na wiatr, warto wytłumaczyć, dlaczego dziecko ma czegoś nie robić. Wyjaśniać konsekwencje zachowania np. że przez rozsypany piasek ktoś może upaść lub że komuś jest przykro, że wyrywa zabawki. Jeśli chcesz, by dziecko inaczej się bawiło, po prostu zaproponuj inną zabawę.