Kwadratura koła w wydaniu “Rodzic”: Nauka samodzielności u dziecka wymaga czasu, a czasu nie ma. Aby czas zyskać trzeba nauczyć dziecko samodzielności. Innymi słowy - zawiązanie dziecięcego buta trwa krócej, niż nauka wiązania. Ale 350 butów już nie, a mniej więcej tyle razy trzeba je wiązać w czasie roku.
Chwila spokoju
Jest taka chwila w czasie dnia, najwygodniejsza dla mamy i taty. Wieczór, wszyscy najedzeni, dzieci się bawią, albo coś oglądają. Dorośli mogą odpocząć. Usiąść na kanapie, poczytać, pogadać, pomilczeć. Chwila dla wielu bezcenna. Nic więc dziwnego, że nikt nie chce jej zamieniać na kolejną scenę Dziecko-Rodzic, w której najczęściej wypowiadanym zdaniem jest: “Przecież ci tłumaczę, że…”, a najczęściej słyszanym odgłosem - głębokie westchnięcie.
Nikt nie chce, ale kiedyś trzeba. Trzeba dziecko nauczyć na przykład wiązać buty. Bo inni już umieją, bo wypada, bo wstyd.
Albo choćby dlatego, że w czasie meczu rozwiązał się korek i aż do przerwy chłopak grał tak tylko, aby mu but nie spadł (byłby obciach). I mimo, że z każdą chwilą rodzic czuje, że staje się coraz większym fanem obuwia na rzepy, to jednak wszyscy podejmują się tej sztuki.
Samodzielność się opłaca
I choć początkowo wszyscy zazwyczaj są nieszczęśliwi to w końcowym rachunku się opłaca. Nie chodzi już nawet o to, że korki będą w końcu zawiązane. Najważniejsza jest rosnąca pewność siebie dziecka, poczucie, że “też samo potrafi”, rozniecanie ognia (ognika?) samodzielności. Bo człowiek samodzielny to - jak nieco górnolotnie określają specjaliści - “człowiek wolny i odpowiedzialny za podejmowanie przez siebie działania”. I dodają, że “wychowanie odgrywa w tym względzie decydującą rolę” (o zgrozo…).
Przygnieciony “odpowiedzialnością za samodzielność” rodzic powinien jeszcze wiedzieć, że wg psychologów działanie samodzielne, to tylko takie, które jest podejmowane z własnej inicjatywy przez dzieci, zmierza do określonego celu i służy realizacji własnych poczynań. Czyli niestety “załóż w końcu do cholery tę kurtkę, bo już wychodzimy” tych założeń nie spełnia, bo nie jest to działanie podejmowane przez dziecko z własnej inicjatywy….
Jak uczyć?
Jak więc uczyć samodzielności? Tu czeka rodziców kolejny cios, bo lista zaleceń ekspertów wygląda na trudną do wdrożenia w codziennym, pełnym pośpiechu i zgiełku życiu rodziny.
Przede wszystkim - należy wykazać “cierpliwość i szacunek dla zmagań dziecka”. Nie wyręczać we wszystkim. Koniec z “daj, ja to zrobię, bo przecież wylejesz”. Raczej - “super, że zaniosłeś kubek z sokiem do pokoju”. Miarą sukcesu będzie, gdy dziecko samodzielnie (czyli z własnej inicjatywy) powyciera również podłogę…
Otoczenie dziecka trzeba zorganizować tak, aby ułatwić mu bycie samodzielnym. Przydatne mogą być np. wszelkie schodki, czy krzesełka przy umywalce w łazience. Albo dolne szuflady w szafkach tak, aby dać choćby szansę dziecięcej inicjatywie poukładania ubrań.
Jest i dobra wiadomość. Specjaliści radzą, aby zachęcać dziecko do korzystania z CUDZYCH doświadczeń oraz nauczyć odpowiedzialności za postępowanie. Czyli odruchowo wypowiadane przez rodziców “no przecież mówiłem, że jak tu dotkniesz to się oparzysz”, albo “pomyśl, a co będzie, gdy…” to nic innego, jak nauka samodzielności.
Samodzielne dziecko idzie spać
O potrzebie nauki samodzielności przekonani są chyba wszyscy rodzice. Nieraz trudno znaleźć czas, częściej trudno znaleźć cierpliwość. Ale w zamian, krok po kroczku rodzice zbliżają się do chwili, gdy dziecko samo wykąpie się, umyje zęby, ubierze w piżamę i powie “dobranoc”. Podczas gdy rodzice będą oglądali jakiś fajny film.
Niestety, doświadczenia tysięcy rodzin wskazują, że gdy dziecko zamienia się w nastolatka samodzielność staje się przekleństwem. Zamiast zachęt do działania, najczęściej pada pytanie: “dlaczego nie zapytałeś/aś o zgodę?”. Na szczęście - i do tego nie trzeba specjalistów - z bycia nastolatkiem też się wyrasta.
PS. Podpowiedzi, jak nauczyć wiązać buty można znaleźć na Youtube.