logo
Nie wolno nam nigdy zapominać, że dzieci są bacznymi obserwatorami. fot. unsplash
Reklama.

Krzyk nigdy nie jest dobry

"Nie ma chyba nic bardziej bolesnego i upokarzającego niż trzylatek, który patrzy ci prosto w oczy i mówi 'Nie jesteś dla mnie zbyt miła, mamusiu'. Buzują emocje, jeszcze 15 sekund wcześniej mój głos był wyraźnie podniesiony. Czy był to już krzyk? Nie jestem pewna. Czy byłam faktycznie niemiła? Napięcie opada i pojawia się wstyd. Co ja najlepszego robię?

Moje dziecko powiedziało do mnie tak tylko jeden jedyny raz, ale wydarzyło się w moim sercu coś wielkiego. Część mnie jest bardzo wdzięczna, że ten mały człowiek jednym zdaniem sprawił, że tak wiele zrozumiałam.

Łatwo znaleźć usprawiedliwienie

Część mnie zawsze wiedziała jak bardzo to ważne, by być dla dziecka dobrym przykładem. Nigdy nie chciałam być krzyczącą i wściekającą się matką. Chyba żadna z nas nie chce. I choć to normalne, że rodzic traci czasem cierpliwość i bywa zmęczony, to jednak niezwykle łatwo przychodzi nam znajdowanie usprawiedliwień. Przestajemy zwracać uwagę na to, jak często podnosimy głos i się irytujemy. Zawsze to usprawiedliwiamy, a my jesteśmy niewinni.

Bardzo bym chciała, by moje dziecko wyrosło na tolerancyjną i dobrą osobę, by szanowało innych, by umiało dać wsparcie bliskim, a także potrzebującym pomocy. Ale to wszystko zaczyna się ode mnie. Życzliwość to jest coś, co my rodzice chcemy wpoić dziecku, ale często zapominamy, że jesteśmy dla niego całym światem.

Dziecko obserwuje i widzi mamę i tatę w codziennym życiu. Słyszy, jak rozmawiamy z partnerami, swoimi rodzicami i teściami, obcymi. Ostry język, poirytowany ton, pasywno-agresywne komentarze. Widzi przewracanie oczami, gdy dzwoni ktoś, z kim nie chcemy rozmawiać. Słyszy, jak mówimy o osobach chorych i cierpiących. Widzi nasz brak samokontroli, gdy krzyczymy na całe gardło, gdy robią coś, co nam się nie podoba. Gdy puszczają nam nerwy, bo tak naprawdę brak nam cierpliwości i wyrozumiałości.

Zakładamy, że dzieci tego nie widzą, że to tylko kropla w morzu, niewinna awantura, ale one przesiąkają każdym naszym słowem. Jednak to dopiero słowa mojego syna uświadomiły mi, jak często jestem zła, jak często puszczają mi nerwy, jak często nie jestem miła...

Przepraszam kochanie

Jego słowa uświadomiły mi jeszcze jedno: jak ja rzadko przepraszam za swoje zachowanie. I jak bardzo bym nie chciała być "takim" przykładem dla mojego dziecka. Zmotywował mnie do większej uważności, pracy nad moją cierpliwością i szukaniem sposobów na radzenie sobie z emocjami. Jeszcze długa droga przede mną, ale jestem mu ogromnie za to wdzięczna.

Może brzmi to nierealnie, ale ja naprawdę uwierzyłam w to, że skoro chcę, by moje dziecko się uczyło dobrych wzorców, to i ja ich też mogę się nauczyć. Nigdy nie jest za późno, by się stać lepszą wersją samego siebie.

I wiecie, co ja się z tym świetnie czuję. Nie jest tak, że się nie wściekam i nie puszczają mi nerwy, ale jestem mniej nakręcona i mniej spięta, a dzięki temu łatwiej mi radzić siebie z emocjami czy wybuchami złości. Zauważam, gdy krzyczę. Wiem, że nie powinnam, ale nauczyłam się mówić, jak mi przykro i że przepraszam.

Nie wiem, czy słowa mojego dziecka poruszą was jak mnie, ale warto zrobić rachunek sumienia. Stać się bardziej uważną i zastanowić się, jakim człowiekiem byłam w tym tygodniu i czy takim przykładem chcę być dla dziecka".

Czytaj także: