Katechetka grozi, że nie dopuści syna do komunii, bo dowiedziała się, że jesteśmy w trakcie rozwodu
List do redakcji
20 kwietnia 2022, 14:06·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 kwietnia 2022, 14:06
"To skandal, żeby karać dziecko za błędy rodziców" - napisała do nas Agata. Wiele wskazuje na to, że będzie musiała odwołać imprezę komunijną syna, bo katechetka negatywnie oceniła pożycie moralne jego rodziców. "Też chciałam, żeby wyszło inaczej" - denerwuje się nasza czytelniczka.
Reklama.
Reklama.
Coraz mniej dzieci uczęszcza na religię, rodzice szukają zajęć zastępczych lub proszą o przełożenie "wolnej godziny" na koniec dnia, żeby dzieci mogły szybciej opuszczać szkołę. Jednak z drugiej strony dzieciom, które biorą udział w zajęciach z religii, została dokręcona śruba i podniesione wymagania.
Nasza czytelniczka, Agata, napisała do nas wstrząśnięta zachowaniem katechetki, która nie dość, że zagroziła niedopuszczeniem jej syna do komunii i interwencją u księdza proboszcza, to jeszcze odważyła się głośno skomentować sprawę jej rozwodu na zebraniu rodziców.
"Para mi poszła uszami, jak wspomniała, że niektórzy z rodziców żyją niemoralnie, ale mają czelność oczekiwać, że ich dzieci zostaną dopuszczone do komunii" - pisze Agata. Nie miała wątpliwości, że chodzi o nią, bo nauczycielka po zebraniu rodziców poprosiła ją o chwilę rozmowy i przedstawiła swoje obiekcje.
"Jak możecie oczekiwać, że syn przystąpi do komunii i przyjmie Jezusa do serca, gdy sami go nie macie. Nie pozwolę na paradę bezbożników na mojej uroczystości" - tak powiedziała Agacie.
Mama dziecka założyła, że to czcze, choć niemiłe, pogróżki, jednak kolejne zajęcia z religii jej syn przypłacił moralnym wykładem o tym, że tylko "dzieci o czystych sercach i z dobrych, pełnych domów dostąpią łaski Jezusa".
Agata od razu poszła do dyrekcji, ale ta wskazała, że komunia to uroczystość religijna, która odbywa się w kościele, a nie w szkole, więc nie mają wpływu na to, czy dziecko zostanie do komunii dopuszczone.
"Rozwodzę się z mężem po 12 latach razem. To nie była łatwa decyzja, ale ustaliliśmy wspólnie, że najważniejsze jest dobro dziecka. Każde z nas nagięło kark, schowało urazy w kieszenie i stara się być najlepszym rodzicem. Na komunii miała być cała rodzina moja i męża. Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy na oczach dziecka skakać sobie do gardeł" - pisze nasza czytelniczka.
Z braku reakcji szkoły, poszła do proboszcza. Tam usłyszała, że to katecheci z lokalnych szkół przedstawiają listę dzieci, które dostąpią sakramentu. "Puścił oko i powiedział, że on problemów nie będzie robił, ale na poglądy, swoją drogą bardzo słuszne, pani katechetki nie wpłynie".
Agata pisze, że najchętniej rzuciłaby to wszystko i darowała sobie wyprawianie komunii, ale zaliczki zostały już zapłacone ("Dobre kilka tysięcy"), rower kupiony, zaproszenia wysłane. "A poza tym syn bardzo chce iść ze swoimi kolegami do kościoła".
"Ja już nie wiem, czy katechetka żartuje sobie ze mnie, czy naprawdę chce karać dziecko za błędy rodziców. To skandal! Jeśli nie pozwoli mojemu synowi pójść do komunii, to zrobię wszystko, żeby straciła pracę".
Musimy przyznać, że emocjonalny list Agaty bardzo nas poruszył. Z jednej strony widać tu jawną niesprawiedliwość traktowania dziecka, które chce przystąpić do komunii, z innej ocenianie życia innych, a z kolejnej po prostu zapewnianie dziecku traumy w stosunku do tego już trudnego przeżycia, jakim jest rozwód.
Na pierwszy rzut oka nie podejrzewamy, aby katechetką chciała rzeczywiście zabronić dziecku udziału w uroczystości. Z listu wybrzmiewa duża niechęć do rodziców, a nie samego dziecka. Jednak jest tu także widoczna duża nieodpowiedzialność pedagogiczna nauczycielki, która w klasie wskazuje palcem na dziecko.
Niektóre z nas zgodziły się, że na miejscu Agaty po prostu dałyby sobie spokój z organizacją komunii, a przeorganizowały ją na przyjęcie urodzinowe czy letnie dla dziecka. Inne, że walczyłyby o zwolnienie katechetki już teraz.
Niestety nauczyciele religii nadal podlegają kurii, a nie kuratorium. W reakcji proboszcza widać, że wie on o radykalnych poglądach nauczycielki i nie zamierza interweniować.
Powiemy jednak, że najlepiej Agata zrobi, jeśli rzeczywiście skupi się na dziecku i jego przeżyciach związanych z całą sytuacją. Jeśli dziecko ma dobrą ocenę z przedmiotu, a proboszcz zgodził się na udzielenie sakramentu, to nauczycielka nie ma prawa decydować inaczej. W dodatku powinna zaznaczyć, że nie życzy sobie przez katechetkę rzucania uwag dotyczących rozwodu na forum publicznym.
Zgodnie z kanonem 915 Kodeksu Prawa Kanonicznego do sakramentu Eucharystii nie mogą przystępować osoby „trwające z uporem w jawnym grzechu ciężkim”. Dlatego rozwiedzeni rodzice nie moga przyjąc komunii, ale nie dotyczy to dziecka, które jest obdarowywane sakramentem.