"Moja siostra rozwiodła się zaraz po ślubie. Powód skłócił naszą rodzinę"
List do redakcji
08 kwietnia 2022, 09:53·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 kwietnia 2022, 09:53
Zaledwie tydzień po swoim ślubie moja siostra zwołała spotkanie naszej najbliższej rodziny i poinformowała, że niedługo się rozwodzi. Ale to nie krótki czas małżeństwa jest w tej historii najbardziej zatrważający, a powód, dla którego w ogóle do niego doszło.
Reklama.
Reklama.
Ślub z fajerwerkami
Gdyby ta sytuacja przydarzyła się komuś innemu, zapewne bym się zaśmiała albo złapała za głowę, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Na moje nieszczęście nie dość, że przydarzają się naprawdę, to jeszcze w mojej rodzinie.
Moja siostra zaledwie tydzień po ślubie i wystawnym weselu ogłosiła, że się rozwodzi. Najbardziej zadziwiające w tym wszystkim nie było nawet to, że zaledwie tydzień wcześniej powiedziała "tak" swojemu wieloletniemu narzeczonemu, ale powód, dla którego w ogóle do tego ołtarza z nim poszła.
Siostra wytłumaczyła nam, że "trochę przesadzili" z organizacją wesela. Pozamawiali najdroższych fotografów (bo nie jednego), kamerzystów, florystki, wystawne menu, kwartet smyczkowy i dosyć znaną kapelę, która zagrała kilka swoich kawałków na przyjęciu. Po suknię pojechała do Warszawy do projektanta, którego nazwisko chyba każdy zna. Nie chce mi się tego wyliczać, ale możecie mi wierzyć, że wszystko było na bardzo wysokim poziomie i kosztowało majątek. Wyobraźcie sobie, że na ich weselu było 250 osób.
I że cię nie opuszczę...
No i tak się zapędzili z tymi swoimi pięciopiętrowymi tortami i innymi ręcznie haftowanymi welonami z jedwabiu, że zanim w ogóle doszło do ślubu, to już "przetańczyli" na same zaliczki kwotę, za którą inni robią całe wesele i jeszcze na deser jadą w podróż poślubną.
Ponoć "nagle" zaczęło się między nimi psuć. Z tego, co siostra mówiła, to tak się skupili na przygotowaniach do ślubu, wycieczkach po całej Polsce, żeby zaprosić gości, spotkaniach z fotografami i wybieraniem księgi pamiątkowej, że nie analizowali za bardzo tego, że ich kłótnie nie są już zwykłymi sprzeczkami w związku. Oni po prostu przestali się kochać, szanować, nawet lubić.
Pewnie powiecie, że lepiej, że to wyszło teraz niż później. Zgadzam się. Ale u nich decyzja o rozstaniu padła miesiąc przed tym, jak poszli do kościoła odgrywać przed całą rodziną tą swoją szopkę o kochającym się narzeczeństwie.
Oni wiedzieli, że się rozwiodą zanim fotograf zdąży im przysłać zdjęcia ślubne. Więc po co poszli do tego ślubu? Bo... nie chcieli stracić zaliczek, na które ciężko pracowali i odkładali pieniądze. Uknuli więc swój sprytny plan i wszystkich oszukali.
Do tanga trzeba dwojga
Jak się pewnie wszyscy domyślają, moja siostra i jej mąż wyliczyli, czy wesele im się zwróci. Założyli, że tak, bo spora część naszej rodziny i bliskich pana młodego jest dosyć majętna. Pomyśleli więc, że "nie będą się kompromitować" i odwoływać ślubu, tracić pieniędzy, tylko maksymalnie obniżą koszty i będą liczyć, że faktycznie pieniądze za zaliczki i zakupy, które już zrobili, zwrócą się z prezentów od gości.
Zmienili trochę menu i zrezygnowali ze wszystkiego, z czego jeszcze mogli zrezygnować. I faktycznie wyszli z tym na zero. Moja mama, jak to usłyszała, to się rozpłakała. Mój tata nic nie powiedział, tylko wyszedł. Nigdy nie widziałam ich w takim stanie.
Nasi rodzice twierdzą, że nie będą mieli odwagi spojrzeć naszej rodzinie w oczy. Nie mogą zrozumieć, jak moja siostra mogła pozwolić, żeby rodzina zjeżdżała się z całej Polski, a niektórzy z zagranicy, tylko po to, żeby ona nie straciła pieniędzy, które z własnej głupoty ulokowała nie tam, gdzie trzeba.
Nie chcę jej oceniać, ale jest mi za nią strasznie wstyd. Mało tego, czuję się oszukana i wcale się nie dziwie, że inni też się tak poczuli. Po tych rewelacjach powiedziałam jej nawet, że powinna przemyśleć ten rozwód, bo drugiego takiego jak ona, który by poszedł na taki dziwny układ, to nie znajdzie. Widocznie do siebie pasują. A ona na to, że... już kiedy brali ślub, byli w nowych "sekretnych" związkach. Ręce mi opadły.
Od redakcji
Nic dziwnego, że autorka listu oraz rodzina, która zaangażowała się w ślub, poczuła się oszukana. Nowożeńcom chodziło tylko o to, żeby zebrać pieniądze potrzebne na pokrycie kosztów, które sami wygenerowali. Dużo uczciwiej względem siebie nawzajem i wszystkich gości byłoby odwołanie ceremonii i zwyczajne rozstanie się.
Jednak autorce listu nie powinno być wstyd za siostrę. Jest dorosłą osobą, sama odpowiada za swoje czyny i wszystko zrobiła świadomie. Widocznie ona nie widzi w tym nic złego i działała w zgodzie ze swoimi poglądami i priorytetami.