logo
Czy na komuniach panują jakieś niepisane zasady ubioru? fot. Adam STASKIEWICZ/East News
Reklama.

Do komunii jeszcze miesiąc

W maju córka mojej siostry idzie do komunii. Trochę się zdziwiłam, bo cała ich rodzina w kościele bywa od święta i to w sumie też tylko dlatego, że nasza mama im każe. Częściej jednak słychać, jak wykręcają się od pójścia na Pasterkę, bo zmęczeni, a na wielkanocne msze w sumie też nie muszą iść, bo przecież byli z koszyczkiem w Wielką Sobotę.

Nie wnikam w to, bo sama nie chodzę do kościoła. Rozumiem, że chcą żyć w zgodzie z tradycją i zaprowadzić swoje dziecko na do komunii, mają do tego prawo. Ale cyrk, jaki wokół tego rozkręcili, nie mieści mi się w głowie.

Takie małe wesele

Oczywiście mała pójdzie wystrojona w piękną (i drogą) suknię komunijną, do tego jakieś wianki, torebeczki, buciki, fryzury u fryzjerki, wszystko będzie na "najwyższym poziomie" jak zapowiedziała moja siostra. Prawdziwa księżniczka.

Po mszy będzie obiad w restauracji, na który siostra z mężem zaprosili 50 osób. Wszystko jest zaplanowane i opłacone, będzie nawet fotograf. A w tej restauracji podobno muzyka na żywo. Już nie dopytywałam, czy następnego dnia planują poprawiny. Bo boję się odpowiedzi.

Tak czy siak, wszystkie te przygotowania i planowanie wywarły na mnie małą presję i postanowiłam kupić sobie na tę okazję nową sukienkę. Z dużym wyprzedzeniem, żeby później nie improwizować na ostatnią chwilę i mieć pewność, że nie popsuję tego wyjątkowego dnia siostrzenicy swoim nieodpowiednim wyglądem.

Za krótka sukienka

Znalazłam sukienkę, zamówiłam. Wybrałam taką, która później przyda mi się na inne okazje, bo jeszcze nie oszalałam, żeby kupować sobie strój na raz, i to na komunię. Mój wybór padł na ołówkową, opiętą sukienkę z gorsetową górą.

Przy okazji rozmowy z mamą wspomniałam, że ja już jestem prawie gotowa na komunię małej, myślę jeszcze tylko nad prezentem. Moja mama ucieszyła się, że podeszłam do tematu na poważnie i koniecznie chciała zobaczyć, jaką kreację wybrałam. No i się zaczęło.

Przecież to nie wypada

"Wyzywająca", "Za obcisła", "Za duży dekolt", "Wygląda jak stanik" – to tylko niektóre argumenty, których moja mama użyła przeciwko mojej sukience. Jednak to było nic w porównaniu z tym, jaką dramę rozkręciła moja siostra. Choć nawet nie widziała tej sukienki i bazowała tylko na wyolbrzymionych opowieściach mojej mamy, dosłownie popłakała mi się w słuchawkę, że robię to specjalnie, że zrobię wszystko, żeby skupić na sobie uwagę i zepsuję komunię jej córki. I "nigdy mi tego nie wybaczy".

Nie założę na siebie przecież worka na ziemniaki. A to, że sukienka jest trochę bardziej obcisła czy ma trochę głębszy dekolt to od razu nie można w niej wejść do kościoła? Sukienka jest elegancka i do płaszcza albo marynarki będzie wyglądała dobrze.

Nie mam zamiaru dać się wciągnąć w tą psychozę i dostosowywać do dziwnych wymagań mojej siostry. Jak nie ja, to inna kobieta przyjdzie w nieco bardziej ekstrawaganckim stroju, co to za różnica? I czyja to w ogóle sprawa?

Jeśli ona chce, to niech założy na komunię skromniejszą sukienkę. Ale do mojej garderoby niech się nie miesza.

Od redakcji

Nikt nie lubi, kiedy dyktuje mu się, co ma robić, mówić, zakładać. Jednak warto, nawet jeśli coś wydaje nam się kompletnie nieuzasadnione i bezpodstawne, wziąć pod uwagę emocję i uczucia drugiej osoby. Zwłaszcza tak bliskiej, jak siostra.

Dobrze by było spokojnie porozmawiać o tym, dlaczego siostra autorki listu emocjonalnie zareagowała na z pozoru błahą sprawę. Może idzie za tym coś więcej? Zanim podejmie się jakąkolwiek decyzję, czy o zmianie tej sukienki, czy o przyjściu w niej mimo tych negatywnych emocji, warto postawić na szczerą rozmowę.