Internautka zdradziła swój patent na wychowanie dzieci. "Współczuję im, to chore"
Dominika Lange
04 kwietnia 2022, 15:51·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 kwietnia 2022, 15:51
Dziesięć piątek zdobytych w szkole za godzinę spotkania ze znajomymi? Wręczenie rodzeństwu prezentu na urodziny w zamian za możliwość wyjścia na basen? Brzmi absurdalnie, ale właśnie taki pomysł na wychowanie dzieci mają niektórzy internauci. Wpis jednej z takich mam wywołał dyskusję na Twitterze.
Reklama.
Reklama.
Użytkownik Twittera zamieścił wpis matki, która zdradziła swoją koncepcję wychowawczą. Zakłada, że niemal każda czynność, którą wykonują jej dzieci, powinna mieć odzwierciedlenie w żetonach, które im przyznaje.
Co tydzień autorka liczy żetony i dzieci mogą zdecydować, na co je zamienią. W puli nagród jest m.in. spotkanie ze znajomymi czy wyjście na basen.
Internauci skrytykowali ten model wychowania. Większość z nich uważa, że to gorsze niż więzienie.
Lekcja wychowania
Na Twitterze jeden z internautów opublikował wypowiedź matki trójki dzieci, która zdradziła swój autorski system wychowania. Model, który funkcjonuje w jej rodzinie, opiera się na... zbieraniu przez dzieci żetonów i wymienianiu ich na różnego rodzaju przyjemności. Z początku brzmi to dosyć niewinnie.
Ale internautka dokładnie opisała, jak wspomniany system funkcjonuje w jej domu. Obejmuje on dwójkę starszych dzieci, które mają 17 i 8 lat. Każde z nich ma swój słoik, do którego zbiera żetony przyznawane mu przez rodziców. Oczywiście im więcej żetonów dziecko uzbiera, tym lepiej dla niego, bo może wymienić je na "atrakcyjne nagrody".
Autorka intrygującej metody wychowawczej zaznacza, że ważne, by te słoiki były w miejscu niedostępnym dla dzieci, ale jednocześnie dla nich widocznym. Sama wykorzystuje do tego specjalnie zamontowaną przeszkloną szafkę zamykaną na kluczyk, która wisi w kuchni. Chodzi o to, by dziecko cały czas było zmotywowane i pamiętało o żetonach za dobre sprawowanie. A gdyby zdarzyło mu się zapomnieć, to żeby przypomnienie było w zasięgu jego wzroku.
Żetony za oceny
Oczywiście żetony przyznawane są za oceny w szkole, ale tylko za te powyżej czwórki. Z kolei wszystkie stopnie poniżej dają punkty ujemne. Tak samo jak spóźnienie na lekcje, "brak odpowiednich manier przy stole" czy "pyskowanie", przekroczenie czasu, który dzieci mogą spędzić przy komputerze, nie oddanie książek do biblioteki w terminie, a nawet niezjedzony posiłek.
Żetony można stracić także za spóźnienie się do domu. Autorka wpisu skrupulatnie wyliczyła, ile czasu powinna zająć jej dzieciom droga ze szkoły do domu. I jeśli ten czas przekroczą, znowu dostają minusowe żetony. Jak napisała, to wspaniała lekcja odpowiedzialności i nawet jeśli spóźnienie nie wynika z winy dzieci, to i tak nie stosuje taryfy ulgowej. Przez to, jej zdaniem, dzieci uczą się, że nie wszystko od nich zależy. A konsekwencje, mimo że w ich odczuciu niesprawiedliwe, trzeba przyjąć i ponieść.
Bez pracy nie ma kołaczy
Ale, na szczęście, jest sposób, w który można też "zarobić" żetony także poza szkołą. Internautka nagradza u swoich dzieci m.in. wyprowadzenie psa "poza swoją kolejnością", pomoc rodzeństwie czy sprzątanie, także poza swoją kolejnością. Wielkie liczenie żetonów następuje co piątek i co ważne, ich pula nie przechodzi na kolejny tydzień. Dzieci więc muszą od razu zdecydować, na co przeznaczają swoje żetonowe oszczędności.
I to najciekawsza część systemu żetonowego. Bo okazuje się, że te atrakcyjne nagrody, na które można wymieniać żetony to m.in. wyjście na basen czy spotkanie z kolegami i koleżankami. Najwyżej punktowana jest wycieczka szkolna, na którą dzieci pojadą, jeśli zasłużą ocenami i bieganiem z psem poza kolejnością.
Jeśli przeliczyć żetony na wspomniane spotkanie towarzyskie, to jedna godzina takiego spotkania, według autorki, jest warta 10 żetonów. Żeby zdobyć 10 żetonów dziecko musi na przykład zdobyć jednego tygodnia 10 piątek w szkole. Albo dostać trzy piątki w szkole, dwa razy wyprowadzić psa poza kolejnością i dać rodzeństwu prezent na urodziny. A jeśli akurat brat czy siostra nie ma urodzin? Trzeba kombinować dalej.
Absurd czy sposób na wychowanie?
Internauci nie zostawili na autorce tego wpisu, a raczej na jej wychowawczej koncepcji, suchej nitki. "To chore", "Współczuję dzieciom", "Wszystkiego by mi się odechciało w takim domu", "Tresura" – komentowali.
Podobne systemy nagradzania i karania dzieci w szkołach i przedszkolach budzą kontrowersje u wielu rodziców. Boją się, że takie przeliczanie przez dzieci wszystkiego na punkty spowoduje, że będą roszczeniowe, interesowne i zanim podniosą z podłogi długopis koleżanki, najpierw wykalkulują, czy im się to w ogóle opłaca.
Zatem co wyniosą z domu dzieci, których całe życie uzależnione jest od punktacji i które mogą sobie pozwolić na takie przyjemności jak wyjście na basen tylko, jeśli przyniosą do domu ze szkoły odpowiednią ilość piątek? "Ten chłopak, który ma 17 lat jest prawie dorosły, a traktują go jak przedszkolaka. To raczej niczego go nie nauczy, a jeszcze bardziej utrudni start w dorosłość" – zauważyła jedna z internautek. I ciężko się z nią nie zgodzić.
Nie tędy droga
Warto jednak wiedzieć, że system żetonowy to żadna nowość. Jest to jedna z metod terapii behawioralnej u dzieci z zaburzeniami zachowania. W określonych przypadkach i po wskazówkach specjalistów faktycznie tego typu strategia działania może przynieść pożądane rezultaty.
Ale powyższy przykład jest idealnym dowodem na to, że w niepowołanych rękach i bez żadnych racjonalnych wskazań, ta metoda się nie sprawdzi. I wywoła więcej szkody niż pożytku.